Kamil Piątkowski może nie jest na starcie centralną postacią Red Bulla Salzburg, ale swoje szanse dostaje. Dziś zadebiutował w Lidze Mistrzów. Zabrało go co prawda w wyjściowej jedenastce, ale wszedł w 51. minucie meczu z Sewillą.
Jak wypadł? Niczego wielkiego nie zawalił, ale nie zrobił też niczego, o czym będzie mówił świat. Było mu dane wystąpić w szalonym meczu, bo do przerwy sędzia podyktował… aż cztery rzuty karne.
Salzburg może sobie pluć w brodę, bo trzy z nich były po jego stronie. Pierwszego zmarnował Adeyemi, drugiego wykorzystał Susić, ale pod koniec pierwszej odsłony meczu zmarnował kolejnego. Sewilla strzeliła oczywiście też po karnym – gola z jedenastki wpakował Rakitić.
Mecz skończył się wynikiem 1:1.
Fot. newspix.pl