Javier Tebas, prezes La Liga, spodziewanie-niespodziewanie był jedną z głównych postaci letniego okienka transferowego w Hiszpanii. Podczas Tygodnia Integralności Sportowej wypowiedział się na temat przyszłości największych klubów z Półwyspu Iberyjskiego.
Tebas uważa, że sytuacja Barcelony wcale nie jest tak zła, jak mogłoby się to wydawać.
– Jest w tym temacie wiele populizmu. Najważniejszy nie jest ich dług, ale zdolność do jego spłaty. Oni zarabiają miliard euro rocznie. Mają więc ratio 1:1 długu do przychodów. To lepszy wynik od 70% ekip w Europie. Lepszy od PSG i wielu zespołów z Premier League. Uważamy, że twarde zasady finansowe La Ligi pomagają Barcelonie. Przychody spadły przez koronawirusa, ale nie jest z Barceloną źle. Wiele klubów jest w gorszej sytuacji, ale mówi się o Barcelonie z powodu naszej kontroli finansowej – mówi prezes La Liga, którego cytujemy za RealMadryt.pl.
Czy do ligi hiszpańskiej przychodzić będą duże postacie? Według Tebasa – tak, będą, przede wszystkim możliwości i środki do wykonywania takich ruchów ma Real Madryt.
– Oni sprzedali piłkarzy za 200 milionów euro. Mają takie środki w kasie, że mogą kupić Mbappe i Haalanda razem. Real nie stracił też w tym okresie pieniędzy. Do tego sprzedawał inne aktywa. Nie da się za to zrozumieć tego innego przypadku, gdy ktoś notuje 400-milionową stratę, wydaje 500 milionów euro na pensje i może sobie pozwolić na odrzucenie takiej oferty za Mbappe. We Francji zawodzi kontrola finansowa i poluzowano ją, by zaszkodzić europejskiemu rynkowi. System UEFA też jest błędny. Idziemy w odwrotnym kierunku od tego poprawnego. Trzeba przyciągać inwestorów, ale nie z nielimitowanymi inwestycjami i ciągłymi stratami. W żadnym innym sektorze nie byłoby na to pozwolenia. Oni jednak wolą wygrać Ligę Mistrzów i stracić przy tym miliard euro. W ten sposób zadowolisz fanów, ale zniszczysz futbol. To coś niebezpiecznego.
Fot. Newspix