– Możliwe, że będę miał nogi z waty. Hymn robi wielkie wrażenie już na kibicu, a co dopiero gdy z perspektywy zawodnika tłum ryknie “jesteśmy z wami!”. Nie mogę doczekać się tego uczucia. To spełnienie marzeń, że możesz zagrać w tej kadrze mimo przeszkód życiowych. Nie udało się z piłką, ale jest Amp Futbol. Łezka w oczu się zakręci, kiedy będę mógł odśpiewać hymn jako zawodnik na polskim stadionie na tak dużym turnieju – mówi Mariusz Adamczyk, reprezentant polskiej ekipy Amp Futbolu na łamach Weszło FM. Zapraszamy do przeczytania zapisu całej rozmowy.
Turniej mistrzostw Europy w Polsce startuje dzisiaj. Pierwszy mecz Polacy zagrają z Ukrainą o 18:00 na stadionie Cracovii.
***
Od ilu lat kibicujesz Legii?
Wszystko zaczęło się w 1997 roku. Legia, Puchar UEFA. Zakochałem się w “Żylecie”, dostałem od babci szalik klubowy. Potem śledziłem telegazety, czerpałem wiedzę o Legii z czasopism. Później źródłem informacji była Legia.net czy Onet. Niestety ze względów zdrowotnych odwlekałem wyjście na stadion.
W końcu to się stało i jeździłeś nawet na wyjazdy. Jaki najbardziej zapadł ci w pamięci?
Teraz Legia jest na drugim planie, bo mamy Mistrzostwa Europy Amp Futbolu. Ale jeśli miałbym coś wybrać, to wyjazdy do Amsterdamu czy Bukaresztu, Trnawy, Edynburgu. Sporo tego było. Mam ich chyba 73 na koncie póki co. Mocno zapadł mi też w pamięci ostatni mecz na starym stadionie Widzewa, kiedy byłem już po chemioterapii, nie miałem nogi, ale czułem się bardzo dobrze. Wtedy doszło do małej awanturki na trybunach. W świecie kibicowskim wyjazd do Łodzi to niebotyczne uczucie. Ogółem trochę przygód było, ale mrocznych szczegółów wolałbym nie zdradzać. Zostawię je dla wnuków!
Jak pojawił się temat dołączenia do amp-futbolowej Legii, to serce zabiło mocniej?
Już wcześniej, kiedy ta sekcja w ogóle powstała. Pojawiła się we mnie może nawet taka zazdrość, że chłopcy noszą na boisku koszulkę Legii i bronią tych tych barw. Teraz taka okazja nadarzyła się mi, zadebiutowałem w meczu Ligi Mistrzów z Gaziantepem. Grać z tym herbem na piersi – wspaniała sprawa. Teraz mamy ligę i odjechała nam trochę Wisła Kraków, ciekawą ekipą jest też Podbeskidzie, które dołączyło niedawno. To ciężki sezon, bo jest wiele grania, europejskie puchary nas dużo kosztowały. Ale mam nadzieję, że wisienką na torcie będzie Euro, a potem mistrzostwo Polski.
W finale Ligi Mistrzów przegraliśmy z mistrzem Turcji. Teraz ich reprezentacja jest uznawana za faworyta do złotego medalu. Myślisz, że teraz będą do złapania?
Turecki zespół (Sahinbey) był do ugryzienia. W meczu finałowym postawiliśmy im mocne warunki. Prowadziliśmy grę do 15. minuty, potem musieliśmy zrobićroszady i straciliśmy dwa gole. Musieliśmy się otworzyć, przesunęliśmy się do przodu, ale niestety dostaliśmy gola na 1:3. Tylko że to ekipa pokroju Galacticos jak kiedyś w Realu Madryt. Ale Turcy są do złapania.
Skala wydarzenia robi na tobie wrażenie? Że Euro jest organizowane w Polsce?
Dzisiaj jadę autem i słyszę w radiu, że reprezentacja Amp Futbolu szykuje się na turniej. I myślę sobie “kurczę, jestem w tej ekipie”. Fakty są takie, że normalnie pracuję. Amp Futbol to dla mnie dodatkowe zajęcie w życiu. To nie jest tak, że wyłączamy się z codzienności i mamy zgrupowanie tak jak piłkarze w futbolu jedenastoosobowym. Przygotowuję się mentalnie, myślami jestem teraz na boisku, kiedy pracuję.
Mam nadzieję, że będzie dużo publiczności na stadionie Cracovii, choć możliwe, że będę miał nogi z waty. Hymn robi wielkie wrażenie już na kibicu, a co dopiero gdy z perspektywy zawodnika tłum ryknie “jesteśmy z wami!”. Nie mogę doczekać się tego uczucia. To spełnienie marzeń, że możesz zagrać w tej kadrze mimo przeszkód życiowych. Nie udało się z piłką, ale jest Amp futbol. Łezka w oczu się zakręci, kiedy będę mógł odśpiewać hymn jako zawodnik na polskim stadionie na tak dużym turnieju.
Jaki was wynik zadowoli na Euro?
Celujemy w złoto, przynajmniej podium.
ROZMAWIAŁ WOJCIECH PIELA
Fot. Newspix