Reklama

Nowa misja Ribery’ego. „Jak Maradona w Napoli”

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

12 września 2021, 10:08 • 12 min czytania 1 komentarz

– Jeśli uda nam się ściągnąć Francka Ribery’ego, to będzie jak transfer Diego Maradony do Napoli – powiedział Angelo Fabiani, dyrektor sportowy Salernitany, gdy beniaminek Serie A pracował nad hitowym transferem. Kilka dni później Granata miała swojego Diego. Ribery dołączył do klubu, który w lidze włoskiej rozegrał mniej spotkań niż on sam w Lidze Mistrzów. Klubu, który był na najniższym szczeblu zawodowym we Włoszech, gdy on sięgał po wygraną w Champions League z Bayernem. W Salerno przywitał go dziki tłum i transparenty z jego nazwiskiem i dopiskiem „nasze marzenie”. Jak doszło do najbardziej szalonego transferu w letnim mercato i co oznacza on dla podopiecznych Fabrizio Castoriego?

Nowa misja Ribery’ego. „Jak Maradona w Napoli”

38-letni Francuz nie wyszedł nawet na boisko, a „Corriere dello Sport” ochrzciło go królem Salerno. „La Gazzetta dello Sport” nie była ostrożniejsza, pisząc, że „Ribery naprawdę tutaj jest”, co było pewnym follow-upem do haseł, które towarzyszyły transferowi Cristiano Ronaldo do Juventusu.

Dlaczego Italia oszalała na punkcie tego ruchu, skoro mówimy o weteranie boisk, który powoli schodzi ze sceny?

Franck Ribery piłkarzem Salernitany

Nazwisko Ribery i Salernitana to jak zderzenie dwóch światów. Jakby zderzyły się czarna i biała materia i powstał z tego wielki wybuch. On stał się ikoną, zanim wyszedł na boisko. Dla kibiców Salernitany niepojęte jest to, że Ribery z takim CV ląduje w tak małym klubie. To znaczy: dla fanów to jest wielki klub, ale patrząc z boku: trzeci sezon w Serie A na sto lat historii… To jak gwiazda z nieba. Wiadomo, że ma już 38 lat i jest to cień piłkarza, który brylował w Bayernie, to mimo wszystko jest to fuoriclasse, gość z najwyższej półki. Kogoś takiego tu jeszcze nie było i nie wiem, czy w ogóle kiedyś będzie – mówi nam Piotr Borkowski, mieszkający w Polsce kibic Salernitany.

Reklama

Rzeczywiście, patrząc na osiągnięcia Granaty, można pomyśleć, że największym z nich jest właśnie transfer Francuza. Na angielskiej Wikipedii nie znajdziemy wielce rozbudowanej strony dotyczącej tego klubu. Dowiemy się z niej, że w Salerno grali Rigobert Song czy Marco di Vaio. Że klub prowadzili Gian Piero Ventura, Delio Rossi, Stefano Pioli czy nawet Zdenek Zeman. Ale to wszystko krótkie epizody, a nie historie pisane latami.

Ktoś zaczepił mnie na LinkedInie, pisząc, że stwierdzenie „największy transfer” jest na wyrost, bo przecież w Salernitanie grali Walter Zenga, Gennaro Gattuso, ale szanujmy się, co to są za nazwiska. Gattuso grał w Salerno przez rok, gdy nie był jeszcze tak rozpoznawalny. Zenga był wypożyczonym juniorem, który siedział głównie na ławce – dodaje nasz rozmówca, potwierdzając, że próżno szukać wielkich nazwisk w historii klubu z południa Italii.

Dla niektórych zaskoczeniem może być nawet to, że Granata ma w Polsce swoich fanów. Piotr Borkowski wyjaśnia, skąd jego pasja do drużyny ze specyficznym herbem. Specyficznym, bo w znajdziemy w nim konika morskiego. – Kibicowanie Salernitanie to zasługa mojej mamy, która mieszka w Salerno od 20 lat. Pierwszą styczność miałem w 2005 roku, w 2007 roku zacząłem na poważnie interesować się tematem. Była trzecia liga, potem druga, piąta, czwarta, trzecia, druga i teraz pierwsza. Dla mnie to absolutny kosmos i abstrakcja, że oni w ogóle grają w Serie A.

Franck Ribery być może nie jest Cristiano Ronaldo i nie idą za nim tłumy kibiców, ale coś nam podpowiada, że Salernitana po tym transferze zyska kilku kolejnych sympatyków nad Wisłą.

RIBERY I INNI – RANKING NAJLEPSZYCH PIŁKARZY MINIONEJ DEKADY

„Dłużej rozmawialiśmy o mieście niż o pensji”

Zanim jednak Francuz przyciągnie nowych fanów, wzrok nim muszą nacieszyć miejscowi. Prezentacja piłkarza była szalona, witał go tłum ludzi. Wyglądało to tak, jakby do Salerno przyjechał Ribery sprzed 10 lat. Gwiazda w peaku kariery, a nie gość, który łapie ostatni kontrakt w życiu. Ekspiłkarz Bayernu dostał w Granacie solidną pensję, na poziomie 1,5 miliona euro za sezon. Z drugiej strony sam zainteresowany odcina się od stwierdzenia, że podpisał kontrakt z włoskim kopciuszkiem dla pieniędzy.

Reklama

– Gdybym chciał tylko dobrze zarabiać, nie byłoby mnie tu. Już czuję się tutaj jak w domu, jakbym grał tutaj dwa czy trzy lata. Nie przyjechałem tu po to, żeby się bawić. Wciąż mam sporo do udowodnienia – zarzekał się Ribery, a jego deklaracjom wtórował dyrektor sportowy klubu. – Dłużej niż o pensji rozmawialiśmy o tym, jak pięknym miastem jest Salerno. Franck oglądał też kilka naszych meczów. Być może przekonało go właśnie to, że widział, jak klub rozwijał się w ostatnich latach.

Franck Ribery stwierdził też, że nigdy nie zapomni powitania, jakie zgotowali mu kibice Salernitany. Ok, można to uznać za grę pod publiczkę, jednak sam zainteresowany faktycznie wyglądał na kogoś, kto jest zajarany wizją dalszej gry w Serie A. Nawet jeśli to tylko beniaminek z Salerno.

– Do samego końca nie wierzyłem, że to się uda. Patrząc na transfery, które robili, na to, w jakim chaosie jest Salernitana, bo to trzeba podkreślić. Gra nie wygląda najlepiej, ale klub od strony administracyjnej jest w beznadziejnej sytuacji. Ledwo został dopuszczony do rozgrywek. Na czele klubu formalnie stoi Hugo Marcetti, emerytowany generał Guardia di Finanza. Oczywiście za sznurki cały czas pociąga Claudio Lotito, ale sytuacja jest totalnie absurdalna. Nie wiem, na ile transfer Ribery’ego był przemyślany, a na ile robiony na gorąco. Wcześniej ściągnięto Simy’ego, płacąc Crotone kupę pieniędzy. Teraz, ściągając takiego gościa, morale drużyny mogą wystrzelić. Dwa pierwsze mecze były katastrofalne. Taki piłkarz, nawet jeśli jego nogi nie są tak sprawne, jak 10 lat temu, może popchnąć zespół do lepszej gry, natchnąć drużynę mentalnie – mówi nam Piotr Borkowski, który podziela zdanie Angelo Fabianiego: Ribery nie trafił do Salerno dla pieniędzy.

Podobno on sam miał dużo ofert, ale raczej z krajów azjatyckich typu Arabia Saudyjska, Katar. Tam zarabiałby dużo więcej, ale wciąż chciał czuć pasję, a tu kibice są pozytywnie popieprzeni. Na prezentację w katarskim klubie przyszłoby 10 szejków z rodzinami i na tym by się skończyło. W Salerno, mimo że zapowiedziano to dzień wcześniej, przyszło 14 tysięcy osób. Gdyby nie COVID byłoby ich jeszcze więcej, bo trzeba było mieć green passy. Wydaje mi się, że dlatego wybrał Salernitanę, że wciąż czuje głód wyzwań, chce coś pokazać – twierdzi nasz rozmówca.

Ribery – „dziesiątka” zrobi „dyszkę”?

Teraz Ribery’ego czeka najważniejsza część zadania. Granata w dwóch pierwszych meczach nie zachwyciła, jest typowa jako główny kandydat do spadku. Francuz ma już swoje lata, ale wie, że oczekiwania wobec niego będą ogromne. – Świetnie się czuję i chcę pomóc klubowi w walce o utrzymanie. Ważne będzie to, żebym szybko odnalazł swój rytm, ale pamiętajcie, że trenowanie z drużyną i trening indywidualny to dwie zupełnie różne rzeczy – mówił zawodnik podczas prezentacji. Mimo to Franck już znalazł się w kadrze meczowej na starcie z Torino. Być może nie dlatego, żeby pomóc na boisku, bo jego rola ma być znacznie bardziej rozległa. – Jestem piłkarzem technicznym, ale nie tylko to się liczy. Mam pomóc młodszym kolegom, być ważną postacią w szatni. Rozmowa robi różnicę – dodał.

Takim wsparciem na pewno nie pogardzi Fabrizio Castori. Ten doświadczony trener ma w CV tylko jeden sezon w Serie A. Czyli mniej niż sam Ribery, który przez dwa lata zakładał fioletowy t-shirt Fiorentiny. – Wiedzieliśmy, że to wielki piłkarz, ale chciałem go pochwalić za to, jak szybko wpasował się do zespołu. Jesteśmy zdumieni tym, jaki to człowiek. Przybył do nas z wielkim entuzjazmem, będzie dużym bonusem. To dla mnie wielka, ale przyjemna niespodzianka, że udało się zrealizować taki transfer – przyznał szkoleniowiec Granaty.

Wygląda więc na to, że zaskoczeni przybyciem Francka Ribery’ego są wszyscy. Kibice, trener i zapewne też zawodnicy, na czele z Pawłem Jaroszyńskim. Pytanie, czy w równie wielkim szoku będą rywale na boisku?

Mam pewne wątpliwości. W Fiorentinie nie grał pierwszych skrzypiec, nie miał też super liczb. Ja byłbym zadowolony, gdyby zdobył pięć bramek i pięć asyst. W Salernitanie powtarzają, że to jest campione, który świetnie się prowadził przez całą karierę, który może zawstydzić niejednego młodszego piłkarza. Ale jednak 38 lat to dla zawodnika ofensywnego, który ma kreować grę, to dużo. Życzyłbym sobie jednak, żeby tę „dyszkę” w klasyfikacji kanadyjskiej uzbierał. Myślę też, że jego transfer opiera się na dwóch innych filarach. Na mentalu, żeby pociągnął zespół osobowością i na marketingu. Rozpoznawalność klubu rośnie, teraz o Salernitanie pisze się najwięcej w jej historii. Druga sprawa: Ribery może być magnesem dla lepszych piłkarzy. Mogą pomyśleć, że skoro Ribery chciał tu przyjść, pokopać, fajnie się czuć, to może być magnes dla kolejnych zawodników, jeśli Salernitana się utrzyma – mówi nam Piotr Borkowski.

No ale właśnie, najpierw trzeba się utrzymać.

Franck Ribery w Serie A – drugie życie

Franck Ribery w dwóch poprzednich sezonach Serie A wykręcił sześć i osiem bramek w klasyfikacji kanadyjskiej. Rozegrał łącznie 3500 minut. W barwach Fiorentiny nie był numerem jeden, ale zaistniał w kilku rubrykach statystycznych. W sezonie 2019/2020 był w czołówce ligi pod względem stworzonych okazji strzeleckich, natomiast w sezonie 2020/2021 był jednym z najczęściej faulowanych ligowców. Notował świetne mecze z Lazio, Milanem, Interem czy Juventusem. Wiadomo jednak, że jest to już inny zawodnik niż przed laty. Jego rola w Violi też się zmieniła, bo często grywał w środku, jako „dziesiątka” czy nawet „dziewięć i pół”. W Salernitanie jego ustawienie może wyglądać podobnie.

– W tym momencie nie ma dla niego miejsca na jego klasycznej pozycji. Salernitana gra 3-5-2 z wahadłowymi, a tam Ribery’ego nie wciśniesz, bo umrze na zawał po pierwszej połowie. Jako regista w środku pomocy? Bez sensu, tam są zawodnicy z bardziej defensywnymi zadaniami. Na „dziewiątkę”? To byłoby trochę na siłę. Wydaje się, że optymalna jest „dziesiątka”. Będą na niego chuchać i dmuchać, żeby się nie przemęczał i nie złapał kontuzji, bo już są żarty, że ta wielka bomba skończy się na trzech meczach i uraziewyjaśnia nasz rozmówca.

O tym, że Francuz wciąż jest wyjątkowy, pisał także portal „L’Ultimo Uomo”. – Po dziesięciu latach kontuzji on wciąż to ma. Jest nienasycony i chyba nigdy nie będzie. Po porażce z Genoą ćwiczył sam do czwartej nad ranem. Nawet jeśli nie ma tej szybkości, co kiedyś, a jego zwinność dotyczy bardziej mózgu niż mięśni, pozostaje najbardziej czujnym piłkarzem na boisku. Nie szuka pojedynków na siłę, nie prowokuje obrońców, ale świetnie się im wymyka. W swoim drugim życiu, jako cofnięty napastnik kończy lub udoskanala akcję na ostatnich metrach. Utrzymuje piłkę, dyryguje kolegami z drużyny, przyśpiesza grę doskonałymi podaniami – charakteryzowali jego grę we Florencji dziennikarze.

Ribery dziś nie używa dryblingu jak wytrycha do bramki rywala. Dzięki kontroli nad piłką potrafi ją utrzymać, dlatego to jemu powierzano futbolówkę w trudnych sytuacjach. On sam twierdzi, że może być dla Salernitany tym, kim Zlatan Ibrahimović jest dla Milanu. A dobrze wiemy, że Rossoneri osiągnęli najlepszy wynik w ostatnich latach w dużej mierze dzięki temu, co Szwed wniósł do zespołu – na boisku i poza nim. Trzeba będzie jednak rozsądnie korzystać z jego usług, żeby nie skończyło się tak, jak w poprzednim sezonie, gdy Zlatan coraz częściej łapał urazy. Niemniej nawet wtedy Ibra dowodził szatnią i to samo ma robić Ribery w Salerno.

– W szatni każdy będzie stawał na baczność, gdy będzie do niej wchodził. Tam nie ma nawet zawodnika, który mógłby mu czyścić buty. Przy dorobku Ribery’ego nawet Simy i jego 20 goli w Serie A w poprzednim sezonie to jest nic. Z drugiej strony nie wiem, czy jak się wsadzi go do zespołu, to nagle zacznie on funkcjonować lepiej. To musi być proces, który potrwa miesiąc czy dwa – twierdzi Piotr Borkowski.

SZÓSTY BIEG RIBERY’EGO WE FLORENCJI

„Salernitana nie wykorzystała potencjału marketingowego tego ruchu”

No dobrze, a co z kwestiami marketingowymi? Nasz rozmówca trochę narzeka na to, że nie wykorzystano potencjału takiej bomby transferowej. Franck Ribery przyciągnął tłumy na prezentację, ale nie poszła za tym żadna zorganizowana akcja w social mediach. A jak wiemy, coś takiego potrafi przynieść solidne zyski dla klubów – tak było np. przy okazji transferu Marka Hamsika do IFK Goteborg. Marka Hamsika, czyli gościa o dużo mniejszym naziwsku. Tymczasem w Salernitanie…

Zostało to ograne po macoszemu, tak samo jak transfer Alessio Cerciego dwa lata temu, a przecież on nie ma żadnego podjazdu do Ribery’ego. Gdyby ograno to tak, jak Górnik Zabrze zrobił to z Lukasem Podolskim, to byłoby super. Ale nie oznacza to, że Salernitana nie wzrośnie marketingowo sama z siebie, siłą rozpędu. Teraz chociaż przez chwilę Salernitana zaistnieje w świadomości ogółu – uważa nasz rozmówca.

Jest jeszcze jedna sprawa, czyli słynne „spłacanie się z koszulek”. Wiadomo, że kluby otrzymują tylko część pieniędzy ze sprzedanych trykotów. Ale mimo wszystko może to być solidnym zastrzykiem finansowym dla klubu. Venezia, inny beniaminek ligi, swoimi pięknymi strojami podbiła świat, opróżniając magazyny. W Salerno trochę przespano szansę na wielki boom po ogłoszeniu transferu Francka Ribery’ego. – Koszulki z Riberym są cholernie drogie, kosztują 80 euro i trzeba na nie czekać dwa miesiące. Moja mama dzwoniła do mnie i mówiła, że codziennie ludzie przychodzą do sklepów klubowych i pytają o koszulki. Salernintana nie była przygotowana na takie zainteresowanie. Już dostaję prośby od ludzi z Polski, żeby załatwić im koszulkę z jego nazwiskiem, bo trudno będzie ją dostać. 10 czy 15 lat temu ludzie nie wiedzieli, co to jest i się ze mnie śmiali – mówi Piotr Borkowski.

Zarejestruj się na Fuksiarz.pl

Graj mecze EARLY PAYOUT. Drużyna prowadzi 2:0 w dowolnym momencie, wygrywasz zakład

***

Cóż, nie jest to najlepiej przygotowana operacja transferowa w historii Włoch. Nie odbierajmy jednak Salernitanie prawa do świętowania. Transfer Francuza to być może najlepsza rzecz jaka spotkała ten klub w obecnym sezonie. Sam Borkowski jest zdania, że trzeba chwytać promienie słońca, póki świecą.

– Wierzę, że są w stanie się utrzymać, inaczej nie byłbym kibicem. Jaram się piłką jak nigdy w życiu, ale na utrzymanie daję im 35-40% szans. Kurs na spadek Salernitany to 1.30, 1.40. Może nie jest aż tak dramatycznie, ale patrząc na potencjał klubów z dolnej strefy tabeli i na potencjał Salernitany, to szału nie ma. Sam Ribery nie zrobi całej drużyny, ale wierzę, że da reszcie nadprzyrodzoną siłę. Jakimś mega optymistą jednak nie jestem, dlatego trzeba się cieszyć, póki grają w Serie A.

Jeśli jednak jakimś cudem Franck Ribery tchnie w drużynę siłę i dogra kilka dobrych piłek Simy’emu, możemy być świadkiem kolejnego wielkiego wydarzenia w jego karierze. Kontrakt pomocnika ma opcję przedłużenia o kolejny rok, więc i on sam ma o co walczyć. Wraz z rodziną zamieszkał ponoć na wybrzeżu Amalfi. Jeśli ktokolwiek z was kiedyś je odwiedził, na pewno wie, że warto się postarać, żeby mieszkać tam przez kolejne 12 miesięcy.

Zwłaszcza gdy nieźle za to płacą.

SZYMON JANCZYK

fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Kibice Radomiaka przywitali piłkarzy po przegranych derbach. „Mamy dość”

Szymon Janczyk
0
Kibice Radomiaka przywitali piłkarzy po przegranych derbach. „Mamy dość”
1 liga

Comeback Wisły Kraków! Z 0:2 na 3:2 ze Zniczem Pruszków

Bartosz Lodko
2
Comeback Wisły Kraków! Z 0:2 na 3:2 ze Zniczem Pruszków
Anglia

Kluby z niższych lig sprzeciwiają się zmianom w FA Cup

Bartosz Lodko
4
Kluby z niższych lig sprzeciwiają się zmianom w FA Cup

Piłka nożna

Ekstraklasa

Kibice Radomiaka przywitali piłkarzy po przegranych derbach. „Mamy dość”

Szymon Janczyk
0
Kibice Radomiaka przywitali piłkarzy po przegranych derbach. „Mamy dość”
1 liga

Comeback Wisły Kraków! Z 0:2 na 3:2 ze Zniczem Pruszków

Bartosz Lodko
2
Comeback Wisły Kraków! Z 0:2 na 3:2 ze Zniczem Pruszków
Anglia

Kluby z niższych lig sprzeciwiają się zmianom w FA Cup

Bartosz Lodko
4
Kluby z niższych lig sprzeciwiają się zmianom w FA Cup

Komentarze

1 komentarz

Loading...