Ileż może zmienić pół roku w piłce nożnej. Jeszcze przed Mistrzostwami Europy Senol Gunes, selekcjoner reprezentacji Turcji był właściwie noszony na rękach. Awansował na turniej, w dodatku zbudował dla kadry kilku zawodników. W eliminacjach mundialowych zaczął od 7 punktów w trzech meczach, ogrywając Holandię i Norwegię. Gunes na Euro miał pełnić rolę trenera, który poprowadzi zespół czarnego konia.
Od tej pory jednak Turcja szła od kompromitacji do kompromitacji. Na Euro 2020 to była właściwie najsłabsza ekipa w stawce, przegrała trzy mecze, strzeliła jednego gola. 0:3 z Włochami, a mogło być wyżej. 0:2 z Walią, mogło być wyżej. 1:3 ze Szwajcarią i oczywiście tutaj też turecka defensywa mocno pracowała na jeszcze wyższy wynik. W Turcji łudzono się jeszcze, że to po prostu źle poprowadzony turniej, być może piłkarzy zjadła presja, ot, trzy mecze nie wyszły i tyle.
Ale dalszy ciąg mundialowych eliminacji nie pozostawia wątpliwości – kryzys jest głębszy. Turcja jedynie zremisowała 2:2 z Czarnogóra, a z Holandią w kompromitującym stylu przerżnęła 1:6. Tyle wystarczyło. Dzisiaj Turcja ogłosiła, że 69-letni Gunes przestaje być selekcjonerem, walkę o mistrzostwa świata będzie kontynuował ktoś inny.
Dla Gunesa to prawdopodobnie definitywny koniec przygody z reprezentacją. Weteran pracował z kadrą dwukrotnie – za pierwszym razem doprowadził ją do III miejsca na Mistrzostwach Świata w 2002 roku, za drugim do udziału w finałach Euro. Rozczarowującego, to prawda, ale jednak – Turcja by pojechać na Mistrzostwa Europy musiała najpierw wyjść z grupy z Francją, Islandią i Albanią.
Gunes może odchodzić rozczarowany finiszem, ale jednocześnie – z podniesioną głową. Jego następca, którego nazwisko pewnie poznamy w najbliższych dniach, spróbuje powalczyć o baraże z Holandią i Norwegią. Obie te drużyny na razie utrzymują 2 punkty przewagi nad Turcją.
Fot.Newspix