Reklama

Futbol na Narodowym z kibicami, czyli inna dyscyplina sportu

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

09 września 2021, 11:19 • 4 min czytania 96 komentarzy

Gdy futbol wrócił do życia po tym paskudnym lockdownie, trudno było narzekać, że gra się bez kibiców. Trzeba się było cieszyć, że po prostu możemy oglądać piłkę. Przez parę dni fajnie było wracać do archiwów, przypominać sobie stare czasy, natomiast kolejne weekendy bez nowych emocji stawały się coraz trudniejsze. Natomiast potem, gdy piłkarze już wrócili, ale ciągle grali bez fanów lub z ograniczoną ich liczbą, czuło się, że mimo wszystko dostajemy nieco inną dyscyplinę sportu. Dlatego tak fantastycznie było wczoraj usiąść na Stadionie Narodowym, wypełnionym przez 56 tysięcy ludzi. Każdy metr kwadratowy tego obiektu wypełniały emocje, pasja, oddanie.

Futbol na Narodowym z kibicami, czyli inna dyscyplina sportu

500 PLN ZWROTU BEZ OBROTU – ODBIERZ BONUS NA START W FUKSIARZ.PL!

Gdyby Damian Szymański strzelił bramkę na 1:1 przy pustych trybunach, też byśmy się cieszyli, też byśmy o tym pisali, też Szymański byłby bohaterem. Natomiast te sekundy, kiedy piłka wpadała do siatki, a ty siedziałeś na tym obiekcie pełnym ludzi, były wspaniałe. Kompletna ekstaza, wszyscy wpadają w szał radości, zbijają piątki z obcymi osobami, ale tak się złożyło, że siedzącymi obok.

W złych czasach krzyczeliby tylko do telewizora.

56 212 osób – dokładnie tyle wczoraj zasiadło na trybunach. Już z Albanią było ich sporo (38 254), ale to właśnie w środę było czuć atmosferę piłkarskiego święta. Korki pod Narodowym były niewyobrażalne, niektórzy opowiadali, że widzieli koronę stadionu już o 19:20, ale jechali autem i wchodzili na stadion chwilę po gwizdku.

Reklama

Szli optymiści, którzy krzyczeli, że na pewno wygramy, szli pesymiści, którzy po drodze nadawali, że czarno to widzą, szli ludzie kompletnie pijani, którzy wynik poznali zapewne dopiero rano. Pełen zestaw. Kiedyś można byłoby się nawet zirytować na te korki i wszędobylski tłok, natomiast wczoraj… Nawet stanie w kolejce wywoływało uśmiech.

Bo też kiedy myśmy ostatnio przeżywali coś takiego? Mecze towarzyskie przed Euro? Dajcie spokój, nie ten rywal, pod 20 tysięcy osób na stadionach, spotkania o pietruszkę. W Lidze Narodów bez kibiców z Włochami czy Holandią. Trzeba by sięgać pamięcią jeszcze dalej, by znaleźć kombinacje wielkiego rywala, dużej stawki i pełnego Narodowego.

Nie ma większej wątpliwości, że piłkarze też to czuli. Weszli w ten mecz, jakby jutra miało nie być, najlepszym przykładem niech będzie Krychowiak, który z kompletnego człapaka zmienił się w bulteriera, będącego wszędzie. To już może być nadinterpretacja, ale nie wiem, czy przy innych okolicznościach Glik tak obchodziłby się z Grealishem czy Maguirem. To znaczy – wiadomo, nie odpuszczałby im, ale te wszystkie pyskówki, prowokacje… Przy pustym stadionie wyglądałoby to dość śmiesznie, a tutaj to był element kapitalnego show. Cały stadion był z Glikiem, kiedy on pokazywał przeciwnikowi, że są w gościach i mają się zachowywać.

Trudno przełożyć na procenty, ile kibice dają ekstra od umiejętności, ale aż trudno sobie wyobrażać Puchacza w innej scenerii, który wchodzi w pole karne Anglików jak do siebie. A tutaj każdy z biało-czerwonych miał wsparcie. Gdy tylko przekraczaliśmy z piłką połowę podnosił się tumult, jakbyśmy zaraz mieli strzelić gola, a nie co dopiero zacząć jakąś akcję, która może nam dać celny strzał, a może nie.

To jest ta delikatna przewaga kibicowania reprezentacji nad kibicowaniem w Ekstraklasie. Wiadomo, ci pierwsi wyśmiewani są od pikników i tak dalej, natomiast tutaj stadion żyje aktualnymi wydarzeniami. W lidze wygląda to trochę inaczej, są przyśpiewki często niezależne od wyniku i sytuacji. Też fajnie, natomiast żyć tym z 50 tysiącami innych ludzi, że piłka akurat przekroczyła linię środkową i możemy coś zawiązać na skrzydle – fantastyczne uczucie.

Reklama

Narodowy to jedna z lepszych rzeczy, które spotkała polską piłkę w ostatnich latach. Ma niesamowitą moc, dokonujemy tutaj przeróżnych cudów. Zaczynając od tego, że nie przegrywamy, ale czasem piłka wpada nam w takich momentach, kiedy inny obiekt by tego chyba nie przyjął. Bo to nie tylko wczoraj z Anglią, ale przecież można wspomnieć choćby gol z Armenią w ostatnich sekundach. Karnego wyjętego przez Tytonia z Grecją w dramatycznych okolicznościach. Pokonanie Niemców…

Świetnie, że ta kadra znalazła dom. Piłka jest dla wszystkich, natomiast PZPN wymyślił dobry układ – o punkty na Narodowym, towarzyskie w różnych miejscach Polski. Glik mówi, że chyba już nie przegrają na tym stadionie. Bo piłkarze też to wszystko czują.

Oczywiście w tej beczce miodu znalazłaby się łyżka dziegciu, ponieważ gwizdanie na hymnie przeciwnika nie było najmądrzejsze, ale to chyba nie jest moment na to. Po pierwsze – buzowały emocje, niektórzy widzieli taki mecz pierwszy raz od kilku lat. Po drugie – gwizdy zostały w końcu zagłuszone przez oklaski. Stało się, nie ma co roztrząsać.

Na koniec wypada podziękować Sousie. Tak, bo gdybyśmy obejrzeli nudne 0:1 czy nawet 0:0 jak za poprzednika, to nie byłaby równie ładna historia. Dziś ta kadra znów budzi emocje. Przegrywa, czasem w idiotyczny sposób, ale jest jakaś. Chce się ją oglądać. To serial z pewnymi dziurami w fabule, ale coraz bardziej pasjonujący.

Aż warto czekać na październik, listopad i kolejne mecze. Koniecznie z kibicami. Koniecznie.

Fot. FotoPyk

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

96 komentarzy

Loading...