– Niestety nie ma we mnie optymizmu przed starciem z Anglikami. Na ten mecz musi być konkretny sposób. Wcześniej widziałem powtarzalność, a w meczu z Albanią bałagan. Wszędzie czegoś brakowało, ale chwała Bogu, że mamy indywidualności. Taki Grzesiek Krychowiak na pewno potrafi wznieść się wyżej niż dzisiaj. To samo Kamil Glik. Liczę, że z Anglikami obaj zagrają wielkie mecze. Takie, że nasi rywale będą mieli momenty, kiedy trzeba się nas obawiać – powiedział na antenie Weszło FM Marcin Baszczyński, były reprezentant Polski. Zapraszamy do zapisu całej rozmowy.
500 PLN ZWROTU BEZ OBROTU – ODBIERZ BONUS NA START W FUKSIARZ.PL!
Wygrywamy 4:1 z Albanią, najważniejszy cel zrealizowany, ale chyba pojawia się jeszcze więcej wątpliwości.
Jakie to fajne wszystko, takie polskie. Ten mecz od samego początku nie wyglądał za ciekawie, a zarówno w trakcie spotkania, jak i po nim narzucała się taka myśl, że z lepszym przeciwnikiem – choć Albania i tak wyglądała bardzo dobrze – będziemy potrzebowali trenera w grze, pomysłu, który trzeba przedstawić zawodnikom. Powiedzmy sobie szczerze, że naprzeciw obrońcom światowej klasy nasze indywidualności raczej nie zrobią tego samego, nawet Robert, co w meczu z Albanią. Oczywiście Lewy pokazał klasę, zasługuje na inną skalę oceny.
Był pan zaskoczony wyjściową jedenastką i szansą dla Buksy?
Na pewno. Zastanawiałem się, jak ocenić Buksę. Strzelił gola, ale poza tym? Cóż, trener nie znał tego zawodnika, a mimo to dał mu szansę od pierwszej minuty, choć wydawało się, że w hierarchii wyżej jest Świderski. Ale taki był pomysł – trafiony. Sousa wystawił zawodnika, który jest w dobrej formie.
Wiele trener Sousa mógł zrzucać na pecha, absencje ważnych zawodników, ale akurat w defensywie ich nie było, a wyglądaliśmy fatalnie.
Trener Sousa dość jasno zadeklarował, że Bereszyński jest jego zawodnikiem. Pomimo różnych sytuacji z przeszłości widać, że chce na niego stawiać. Niestety znowu nie było monolitu, był problem z prawą stroną boiska, gdzie brakowało odpowiedniej asekuracji. Tam szła jedna akcja za drugą, a przecież kolejni trenerzy nas analizują i starają się tę lukę wykorzystać. Kłopoty brały się też z tego, że brakowało zrozumienia w drugiej linii. Częściowo musieli zostać wymienieni ważni zawodnicy. Częściowo też jego żołnierze, których się trzyma, jak widać, nie zawsze dawali radę.
Właśnie, zejście Bereszyńskiego spowodowane kontuzją pachwiny. Czy pana zdaniem Dawidowicz na jego miejscu wyglądał lepiej?
Będę szczery: jestem zaskoczony, że Paweł Dawidowicz tak często dostaje szansę w reprezentacji. Nie chcę się czepiać, ale nie wydaje mi się, że to jest poziom, na który zasługuje.
Jeśli szukać plusów, to gdzie? Oczywiście poza Lewandowskim.
Dużym plusem w ważnych momentach mogą okazać się stałe fragmenty gry. One były dzisiaj wyraźne, one dały nam tlen. Pierwszy gol na pewno był przećwiczony, tak to wyglądało. Chwała za to, bo znalezienie skutecznego, nawet prostego rozwiązania na stałe fragmenty gry nie jest dzisiaj łatwe przy tylu wzajemnych analizach.
Trzeba tu wyróżnić Jakuba Modera.
Ja lubię oceniać zawodników, kiedy w meczu nie idzie. Gdy jest jakiś problem, spodziewam się, że wniosą coś na plus. Frankowski czy Moder to potrafili, szczególnie w pierwszej połowie. Dlatego przy ich nazwiskach dałbym pozytywną ocenę.
Pana zdaniem Kamil Glik faulował w polu karnym?
Z całą sympatią dla Kamila Glika – to był ewidentny rzut karny! Szczęście nam dopisało, a chciałbym jednak, żeby je wyciągnąć i podzielić na pozostałe mecze. Myślę, że to po prostu magia Stadionu Narodowego.
Mecz z San Marino jest tym, który powinniśmy wygrać bez żadnych problemów? Czy może ma pan wątpliwości?
Chciałbym unikać niepotrzebnych problemów. Nieważne jak – po prostu wygrajmy. Strzelić gola biodrem, kolanem, uchem, to nieważne. To musi być sprawa załatwiona dość szybko, żeby nie było nerwówki. To spotkanie z gatunku “musimy” i koniec, kropka.
Prawdziwy sprawdzian czeka nas z Anglikami. Z nimi remis byłby rezultatem, z którego powinniśmy się cieszyć.
Zdecydowanie. Ale Stadion Narodowy czuje takie mecze, zna je z chwil, kiedy potrafiliśmy odnaleźć się ze zdecydowanie lepszymi rywalami. Niestety we mnie nie ma optymizmu, bo musi być konkretny sposób na ten mecz. Wcześniej widziałem powtarzalność, a w meczu z Albanią bałagan. Wszędzie czegoś brakowało, ale chwała Bogu, że mamy indywidualności. Taki Grzesiek Krychowiak na pewno potrafi wznieść się wyżej niż dzisiaj. To samo Kamil Glik. Liczę, że obaj z Anglikami zagrają wielkie mecze. Takie, że nasi rywale będą mieli momenty, kiedy trzeba się nas obawiać.
Spodziewa się pan, że trener Sousa znów czymś zaskoczy?
Tak. Ale muszę powiedzieć, że najlepsze, co się dzieje w wyborach Paulo Sousy, to zmiany w trakcie meczu, reakcja na wydarzenia boiskowe. Nie przypominam sobie, żeby był taki mecz, kiedy pierwsza jedenastka działała od 1. do 90. minuty jak należy. Sousa potrafi zatem reagować, tylko ważne jest, żeby z Anglią to nie odbyło się za późno.
Czeka pan na debiut Jakuba Kamińskiego?
Czekam. Kibicuję mu, przyglądam się jego rozwojowi. Jak będzie trzeba napędzać skrzydła, myślę, że Kuba doczeka się swojego debiutu. A jak nie teraz, to później na pewno. To perełka.
ROZMAWIAŁ MARCIN RYSZKA
Fot. FotoPyk