Szósta kolejka, a już za nami mecz, o którym jeden z trenerów powiedział, że to gra o sześć punktów w kontekście walki o utrzymanie. Liga, w której spadają trzy drużyny, to najwyraźniej krwawe piekło. Ale czy można dziwić się Kamilowi Kieresiowi? Z kim Górnik miał wygrać, jeśli nie ze Stalą, która na papierze jako jedna z niewielu drużyn w lidze ma niewiele lepszy zespół? Ale ostatecznie Stal udowodniła, że z tym “niewiele lepszym” to może nadużycie, bo ułożyło sobie mecz w zaledwie kwadrans. Co więcej, wzmocnienia last minute, Piasecki i Hinokio, pokazały, że też mogą dać impuls tej drużynie na kolejne mecze.
STAL MIELEC – GÓRNIK ŁĘCZNA: KWADRANS ROBIENIA ZE STALI GALACTICOS
Oczywiście, że Stal była faworytem tego meczu. Oczywiście, że ich prowadzenie, nawet szybkie, nie byłoby sensacją, po której trzeba zmieniać żółty pasek w stacjach telewizyjnych.
No ale 2:0 w kwadrans?
Odpowiedzcie sobie sami: pamiętacie, kiedy ostatnio Stal Mielec prowadziła 2:0 w kwadrans? Czy wymagany jest do tego PESEL, który pozwalał śledzić popisy mielczan w latach 90-tych? Czy jednak potrzebny aż PESEL, gdy dla Stali strzelały gwiazdy mundialu?
No cóż, to był kwadrans brutalnej weryfikacji jakichkolwiek planów, jakie miał Kamil Kiereś na ten mecz. Już w trzeciej minucie swoją debiutancką bramkę dla Stali strzelił Piasecki, który z drużyną na razie miał – jak sam mówił – z jeden trening. Ale po Piaseckim widać, że w tym momencie rozpiera go pewność siebie. Napastnik czuje, kiedy mu żre, a po Piaseckim widać to choćby w tym, w jaki sposób próbuje strzelać – dziś też próbował przewrotki.
Sama akcja to jednak też kryminał w wykonaniu defensywy Górnika Łęczna – zobaczcie jaka elektryka. Dostał niezłą piłkę Mak od Tomasiewicza? No, dostał. Ale Górnik bronił na hurra, wszyscy do Maka, a Piasecki sobie grzecznie czekał.
Dodajmy też, że akcję bramkową napędził – który już raz w tym sezonie? – błąd piłkarza Górnika Łęczna. Długa piłka, laga na bałagan, ale Szcześniak niezdarnie zgrał to głową prosto do wspomnianego Tomasiewicza. Od momentu tego zagrania trzy kontakty z piłką i gol Stali. Ale też no cóż – Górnik Łęczna na najbardziej newralgicznej pozycji, środkowego stopera w trójce, ma Kryspina Szcześniaka, który ma 20 lat i w lidze jest od miesiąca.
W piętnastej minucie znowu element kuriozum, no bo znowu zadajmy sobie pytanie: ile razy widzieliście szalone rajdy Mateusza Żyry? Widzieliśmy szalone rajdy NA ŻYRĘ, bo nie jest najbardziej zwrotnym piłkarzem w dziejach. A tutaj Żyro szarżuje, prawie wpada w pole karne Górnika, musi być zatrzymany faulem. Z tego rzut wolny, Getinger dogrywa i mierzący 176cm wzrostu Mateusz Mak nie daje uderzeniem głową najmniejszych szans Gostomskiemu.
Stal do końca pierwszej połowy miała przewagę, próbowała, ale też już nie szarpała się nie wiadomo o co. Górnik mógł się odgryźć w 20 minucie, a akcja była o tyle ciekawa, że strzelał Michał Mak, a strzał blokował Mateusz Mak. Ten drugi nawet wymownie pokazał bratu co sądzi o tej akcji.
STAL MIELEC – GÓRNIK ŁĘCZNA: CZEKANIE NA KONIEC
O drugiej połowie można powiedzieć tylko, że Stal albo chciała tak dla odmiany przećwiczyć wariant bronienia wyniku, albo ma problem z przygotowaniem fizycznym. Tak czy inaczej, mimo paru niezłych kontr, oddała pole Górnikowi Łęczna.
Gościom nie można odmówić chęci. Od pierwszych minut chcieli, próbowali. Zaangażowania nie brakowało i nie da się zarzucić braku woli. No ale to naprawdę nie jest tak, że bardzo chcesz i wychodzi. To istotny czynnik, ale istotniejszym są jednak umiejętności.
Górnik Łęczna stworzył w drugiej połowie szereg sytuacji, ale w zasadzie żadnej nie można nazwać stuprocentową. Co naprawdę mogło wpaść? Uderzenie Krykuna, gdy piłka odbiła się od Getingera i mógł być samobój, ale – taki detal – jednak nie było? Szansa Maka w doliczonym czasie gry, gdzie uderzył tak, jakby bramka miała wielkość stodoły, a nie – cóż – bramki? Te próby Dziwniela na statystyki? Szarża Śpiączki, który ostatecznie tylko wpadł w Strączka i dostał kartkę? Sytuacja po błędzie Urbańczyka, gdzie Mak gdyby się wywrócił, to mógł być karny? 23058235 rzutów rożnych Drewniaka? A może za niebezpieczny miał uchodzić strzał Drewniaka w mur z rzutu wolnego? Rzutu wolnego – dodajmy – na osiemnastym metrze, na środku przed bramką. Dla dobrego strzelca z wolnych, wymarzona sytuacja. Dla Iviego Lopeza pewnie prawie jak karny. Dla wykonawcy stałych fragmentów w Górniku nic, Strączek nawet nie musiał podskoczyć.
Nie potrafił też Górnik skorzystać z prezentu, jaki zrobił im Mateusz Żyro, wylatując z boiska. Obraz gry specjalnie się nie zmienił. Kiereś długo nie robił zmian, poza wymuszoną Banaszaka, dopiero na kwadrans przed końcem dokonał roszad. Bo i kto miał to z ławki odmienić?
No i w sumie, choć Górnik atakował, i tak zapamiętamy komiczne zachowania jego obrońców. Midzierski skręcony przez Piaseckiego, po czym była czysta sytuacja. Poślizg Dziwniela i zostawiony na czystej sytuacji Hinokio. Albo Rymaniak, który nie potrafił zorientować się gdzie jest piłka, więc faulował. Źle to wygląda dla Górnika, ten mecz wystawia długi rachunek. Porusza temat defensywy, porusza ofensywy, kreacji, ławki. Może w tym klubie, w tej drużynie, zdarzy się coś, co zaszczepi wiarę, ale dzisiaj, będąc piłkarzem Górnika i odtwarzając ten mecz, sami mielibyśmy wątpliwości.
A Stal Mielec? Na pewno udowodniła, że nie może być równana z Górnikiem w słabości. Patrzyliśmy na to, jaki impuls dali dziś nowi Piasecki i Hinokio, no i trzeba przyznać, że to też powód do jakiejś nadziei. Dzisiaj mają prawo poświętować, ale wciąż trzeba pamiętać, że to nie meczami z Górnikiem Łęczna w tej lidze będzie się robić utrzymanie, bo – niestety dla łęcznian – zapowiada się na to, że Górnika będzie ogrywał prawie każdy.
Fot. NewsPix