Raków Częstochowa w europejskich pucharach postanowił zobrazować nam powiedzenie o szklance do połowy pustej, albo do połowy pełnej. Cztery mecze, cztery razy po 90 minut i wciąż zero goli. „Medaliki” niezmiennie dobrze bronią i fatalnie strzelają, bez znaczenia czy mówimy o litewskiej Suduvie czy rosyjskim Rubinie Kazań. Czy doczekamy się pierwszego gola drużyny Marka Papszuna w eliminacjach Ligi Konferencji?
Pozytywna niespodzianka. Tak można ocenić postawę Rakowa Częstochowa w Kazaniu, bo nie ma co ukrywać – to Rubin był faworytem tego starcia. Tymczasem częstochowianom udało się doprowadzić do dogrywki, przy czym można mieć nawet lekki niedosyt. Głównie dlatego, że Ivi Lopez powinien wykończyć akcję Marcina Cebuli i władować piłkę do bramki z pięciu metrów. Z drugiej strony jednak Rubin był równie blisko gola, kiedy obił słupek bramki Vladana Kovacevicia.
Raków Częstochowa wciąż śrubuje więc dwie serie:
- 360 minut bez straconego gola w pucharach
- 360 minut bez strzelenia bramki w europejskich rozgrywkach
Trzymamy kciuki za to, żeby udało się utrzymać tylko jedną z nich – tę pierwszą. Jeśli nie, to częstochowianie będą mieli ciężką przeprawę w weekend, gdy po dwugodzinnym boju w Rosji będą musieli zagrać o ligowe punkty z Radomiakiem.
