Jeśli ktoś choć trochę zagłębił się w świat małej, regionalnej polityki, ten wie, że Płock i Radom od dawna toczą między sobą małą walkę. Jej stawką jest to, kto zgarnie tytuł miasta wojewódzkiego, gdy w końcu Warszawa zostanie wydzielona z województwa mazowieckiego. Choć nie wiadomo kiedy to się stanie, nikt nie chce stracić pole position, więc liczy się każdy szczegół i każda rzecz, w której jedni górują nad drugimi. Dlatego w Radomiu z zazdrością patrzą na to, jak powstaje nowy stadion Wisły Płock. Bo obiekt Radomiaka chluby lokalnym władzom nie przynosi.
Rok temu w Płocku rozpoczęło się wyburzanie starego obiektu, które oficjalnie zainaugurowało budowę nowego stadionu dla ekstraklasowej wizji. Efektem tego było niezbyt urokliwe gruzowisko, które w transmisjach budziło uśmiechy i było źródłem memów. Ale jednak – rok później Wisła gra u siebie. Co prawda na budowie, ale z kibicami. Stadion ma pewne problemy, tu odwołanie do portalu „Stadiony.net”:
„Choć tempo Mirbudu na budowie jest ogólnie bardzo dobre, to wykonawca nie uniknął problemów powszechnych dziś w całej branży budowlanej.
Chodzi przede wszystkim o niedobory i gwałtowne skoki cen niektórych produktów, w tym blachy. Już dziś gotowa w ponad 90% trybuna wschodnia mogłaby być pokrywana, ale dostawa blachy trapezowej niestety się opóźnia. Najbliższe tygodnie będą więc bardzo istotne w kontekście jesiennego otwarcia nowych sektorów”.
Nie są to jednak sprawy, które mogą budowę wyłożyć na dobre. Ogólna ocena po roku prac jest dowodem na to, że w Płocku powodów do obaw nie ma.
REPORTAŻ: NEVERNDING STORY – BUDOWA STADIONU RADOMIAKA
Budowa stadionu Radomiaka. Trzeba rozebrać drugą trybunę
Nic więc dziwnego, że na profilu „Stadion Radomiaka”, który dokumentuje postępy (choć to akurat odważne słowo) na budowie radomskiej, znajdziemy odwołania do tego, co dzieje się na północy województwa. Po jego południowej stronie powodów do optymizmu nie ma. Kilka miesięcy temu napisaliśmy reportaż o skandalicznie długiej i nieudolnej budowie. Ta w Płocku rozpoczęła się rok temu. Ta w Radomiu – pięć lat temu. Jeśli jednak spojrzymy na jej obecny stan…
… może się wydawać, że jest dokładnie odwrotnie. A – wierzcie na słowo – zdjęcie i tak nie oddaje tego, jak wielki bajzel panuje przy ul. Struga 63. Podczas niedawnej sesji rady miejskiej lista problemów została wydłużona. – Na trybunie południowej badania gruntowe potwierdziły konieczność wzmocnienia, wymiany gruntu oraz demontażu trybuny i naprawy elementów zniszczonych. Nie wiem jakim sposobem zniszczonych, ale należy je wzmocnić – zakomunikował radnym Tomasz Chrobot, dyrektor firmy Betonox, która jest wykonawcą stadionu w Radomiu. Jednocześnie raportował on to, jak idzie naprawa drugiej z trybun. Także zdemontowanej i jeszcze w pełni niezłożonej, bo choć lokalne władze zapewniały, że będzie to tak łatwe, jak składanie klocków LEGO, na całość prac zabrakło pieniędzy. – Na trybunie północnej wzmacnianie jest zakończone w 70%. 30% pozostaje niewzmocnione ze względu na brak podpisanego aneksu.
Czyli, przedstawiając sprawę najprościej jak się da, na stadionie ostatnio więcej rozbierają niż budują.
Radni, głównie opozycji, oburzają się na te wieści. Zwłaszcza gdy towarzyszy im wyliczanie listy wydatków. Wartość inwestycji brutto to już blisko 211 milionów zł. Oczywiście wciąż można podtrzymać tezę, którą postawiliśmy w reportażu – nie jest to budowa przesadnie droga. Natomiast fakt, że podpisano już 12 aneksów, a odpowiedzi na pytania „ile jeszcze?” brakuje, budzi pewne wątpliwości. Od czasu poprzedniego tekstu liczba aneksów wzrosła o trzy, a nowy wykonawca otrzymał blisko 21 milionów złotych „ekstra”.
„Wydajemy pieniądze lekką ręką i cieszymy się, że stadion w ogóle powstaje”
– Aneks aneksem pogania. Chciałbym zapytać prezesa firmy Betonox jak się czuje z tym, że pstryka palcem, wszyscy się zbierają, wywracają kieszenie i oddają co mają, żeby dołożyć do tej inwestycji? Powiedziałbym, że ma przed sobą przydatnych głupców, ale nie chcę nikogo obrażać. Dla mnie budowa tego obiektu to jest wielki skandal. Wydajemy lekką ręką pieniądze i cieszymy się, że on w ogóle powstanie. Są ważniejsze inwestycje w naszym mieście. Ile jeszcze razy przyjdzie pan do nas i wyciągnie rękę po pieniądze? – pytał jeden z radnych. Podczas sesji głosowano nad przyznaniem MOSiR-owi kolejnych pięciu milionów, z czego czterech na budowę RCS. Te pieniądze początkowo miały się przydać na remont wiadukt. Ale wiadukt remontu się nie doczeka, bo budowa stadionu i hali ma kolejne pilne do rozwiązania problemy.
Lista nowych problemów na budowie stadionu Radomiaka
- trybuna północna nie jest w całości złożona i nie wiadomo, kiedy złożona będzie
- trybuna południowa idzie do częściowej rozbiórki
- zniszczone są elementy konstrukcyjne trybuny południowej
- nie ma tematu postawienia trzeciej trybuny, choć niedawno jawił się on na horyzoncie
- legendarny „gołębnik” ze starego stadionu pojechał na renowację 4 miesiące temu, nie wiadomo, co się z nim dzieje, mimo że termin skończenia renowacji wynosił 3 miesiące
- mimo upływu szóstego terminu hala wciąż nie jest gotowa – straż pożarna nie wyraziła zgody na jej użytkowanie, MOSiR musi wykonać szereg mniejszych i większych prac, które potrwają nawet do dwóch miesięcy. Jednocześnie nowy wykonawca umywa od tego ręce – to buble, które pozostawił po sobie poprzednich, zakres prac nie obejmował ich poprawy. W dodatku miał zgłaszać możliwe problemy, ale zdaniem opozycji nic z tym nie zrobiono
Jeden z radnych alarmuje też, że w piwnicy hali znów stoi woda. Pompy nie nadążają jej odprowadzać, więc polityk obawia się, że znów trzeba będzie wydawać pieniądze na już zrobione rzeczy, które zostały zalane. Przedstawiciel wykonawcy nie wlał optymizmu w jego serce. – Powodem tego, że woda stoi w studzienkach, jest nieskończony stadion. On jest niezadaszony, niezabezpieczony i dopóki się go nie zrobi oraz nie odwodni, tak będzie – tłumaczył.
Sprawa drenażu też szybko stała się problemem. Wykonawca chciał go zrobić za półtora miliona złotych. Jedna z miejskich spółek stwierdziła, że na zrobienie go wystarczy 800 tysięcy. Ogłosiła przetarg i otrzymała jedną ofertę. Na trzy miliony złotych. Radni się wściekli, prezydent mówi, że spokojnie, to się unieważni, potem rozbije na mniejsze przetargi i wszystko będzie cacy. Wykonawca prosi jednak, żeby tego nie robić. – Jeśli chcecie, żebym pracował przy stadionie, ten drenaż musi być zrobiony. Nie rozbijajcie tego, bo jeśli nie będzie, to wymiana gruntu nic nie da – on zaraz znów rozmoknie.
Zobaczymy, czy tym razem radomskie władze posłuchają eksperta.
KAROL ANGIELSKI: LEGIA MOGŁA NAS ZLEKCEWAŻYĆ, INNI TEGO NIE ZROBIĄ
Hali i stadionu nie ma, wkurzeni są wszyscy
Przy ul. Struga 63 nadal nie ma więc obiektu sportowego, z którego może korzystać jeden z radomskich klubów. Mowa nie tylko o Radomiaku, ale i o siatkarzach, siatkarkach i koszykarzach, którzy mieli rozpocząć sezon w nowej hali. Obietnice padły, miało być huczne otwarcie sezonu PLK, a nadzieja znów gaśnie. Jednocześnie rosną szanse na powtórkę kompromitacji z odwołanymi imprezami (Klubowe Mistrzostwa Świata, gala boksu). Nieoficjalnie mówi się, że problemem może być też użytkowanie poprzedniej hali. Jesienią rzekomo mają się w niej odbywać zaplanowane już imprezy. Terminów dla drużyn halowych może więc brakować, zwłaszcza że lokalne służby nie chcą się już godzić na rozgrywanie jednego dnia meczów Ekstraklasy piłkarskiej i spotkań drużyn halowych.
Koniec końców jednak tej jesieni drużyny halowe przeprowadzą się na Struga. Radomiakowi pozostaje co najwyżej przeprowadzka do łącznika, gdzie znajdować się będą biura i szatnie. Nie urządza to zwłaszcza kibiców, których poziom złości podnosi się z tygodnia na tydzień. Na nowy stadion mogłoby wejść 8500 widzów. Dwukrotnie więcej niż na stary obiekt, co było powodem wielkiej draki o sprzedaż biletów na wyczekiwaną od 36 lat inaugurację sezonu w Ekstraklasie. Dla wielu osób wejściówek nie starczyło, bo zainteresowanie spotkaniem znacząco przebiło liczbę dostępnych wejściówek. Wkurzeni są jednak wszyscy.
- Firma, która jest oskarżana o to, że wyciąga pieniądze z kasy miasta, a sama ponosi straty. („Dla mnie to nie jest biznes, ja muszę trzymać ludzi na budowie, a nie mogę pracować. Hala jest nieodebrana, nie z mojej winy, a ja płacę za jej ochronę” – mówił jej przedstawiciel podczas sesji)
- Politycy rządzący, bo opozycja ma paliwo polityczne, którym może ich ośmieszać do woli, a wyborcy się od nich odwracają
- Spółka, która kontroluje inwestycję, bo premii za nią już nie skasuje, za to wyzwiska na każdym meczu słyszy – kibice wciąż domagają się dymisji prezesa MOSiR-u
- Politycy opozycji, bo mają związane ręce: nie podoba im się pakowanie milionów w budowę, ale kiedy zagłosują na „nie”, zostaną napiętnowani, że to ich wina, że budowa stoi
Wciąż nikt nie potrafi podać realnego terminu zakończenia prac i oddania obiektów. Możliwej ceny końcowej także.
„Ta opowieść powolutku się kończy”
To właśnie brak podawania na bieżąco stanu faktycznego najbardziej irytuje kibiców i mieszkańców miasta. Władze miejskie obiecały raporty z budowy, jednak ich zapał do ich publikowania szybko minął. Podczas kolejnych komisji opozycja z trudem wyciąga konkretne informacje, żali się, że pewne sprawy są pomijane, nie można się o coś doprosić. Na profilu miejskiej spółki zamieszczane są tylko zdjęcia i relacje pozytywne, gdy coś uda się naprawić lub zamontować. A ludzie po prostu chcieliby patrzeć władzy na ręce, takie przecież ich prawo.
– Nie stoję tu po to, żeby was naciągać. Musimy wykonać czynności poprzedzające prace z kontraktu głównego. Żeby to zrobić, trzeba podpisać aneksy. Kiedy MOSiR będzie miał pieniądze, budowa stadionu ruszy z kopyta – rozkładał ręce przedstawiciel wykonawcy. Problem w tym, że lokalne władze „ruszenie z kopyta” zapowiadają mieszkańcom średnio co kilka miesięcy.
– Moim zdaniem ta opowieść powolutku się kończy. To może być śmieszne, ale za pół roku możemy być już w innych rolach. Nie powtarzajmy rzeczy o klątwie czy wstydzie. Białystok i Gliwice miały podobne problemy. W Białymstoku wykonawca zszedł z budowy i ona opóźniła się o dwa lata. W Gliwicach wykonawca postawił pod ścianą prezydenta, opóźnienie wyniosło cztery lata, a wydatki wzrosły dwukrotnie – stwierdził prezydent Radosław Witkowski, któremu nie pozostało nic innego jak szukanie pozytywów.
Radomianie dostrzegają je tylko wtedy, gdy patrzą na budowy w Płocku czy Łodzi. Widzą, że Wisła i ŁKS grają na swoich nowych stadionach, które wciąż są w budowie, ale rosną w tempie zauważalnym na zdjęciach czy filmikach. W Radomiu na analogicznych obrazach hula wiatr – ostatnio piłkarze obserwowali, jak z budowy „zwija się” koparka i sami dopytywali, czy kiedyś zagrają na nowym obiekcie, czy zostanie im podziwianie ruin z boiska treningowego.
Dlatego Radom chciałby być jak Płock, a parę osób, które wybierze się na mecz na północ województwa, z zazdrością spojrzy na to, co tam zastanie.
Wisła Płock-Radomiak: typy redaktorów Weszło
Kursy w Fuksiarz.pl na ten mecz?
Szymon Janczyk: Stawiam na gola Karola Angielskiego. Były napastnik Wisły Płock jest ponoć mocno nakręcony na mecz przeciwko temu klubowi. Angielski odbudował się w Radomiu i był wicekrólem strzelców 1. ligi. Do Ekstraklasy wszedł równie dobrze – w 2. kolejce strzelił Legii ładną bramkę. Jest pewniakiem do miejsca w składzie, będzie miał po bokach świetnie rozumiejących go kolegów, więc jeśli Radomiak chce coś ugrać w Płocku, powinien liczyć na jego skuteczność. Gol Karola Angielskiego po kursie 3.00 można obstawiać na Fuksiarz.pl.
Piotr Stolarczyk: Jest dużo prawdy w tym, że beniaminkowie po udanych premierowych meczach, w dalszej części rundy na fali entuzjazmu notują dobre wyniki. Radomiak świetnie rozpoczął sezon. Zwłaszcza wygrana z Legią Warszawą pokazała, że ten zespół ma sporo do zaoferowania kibicom. Natomiast chciałbym zwrócić uwagę na jedną rzecz. Mianowicie: w poprzednich dwóch starciach ekipa z Radomia nie była faworytem. W spotkaniu z Wisłą Płock po raz pierwszy zagra w tej roli. To będzie poważny test dla podopiecznych Dariusza Banasika i uważam, że może być im trudno powtórzyć wynik z poprzedniej kolejki. Moim zdaniem drużyną podzielą się punktami po kursie 3.05 na Fuksiarz.pl. Choć warto pamiętać, że Nafciarze zanotowali mały falstart.
SZYMON JANCZYK
fot. Newspix