Wczoraj ograł Magnusa Carlsena, uważanego za jednego z najlepszych – o ile nie najlepszego – szachistę w dziejach, a dziś rozpoczął walkę o zwycięstwo w całym turnieju Puchar Świata. Czyli coś, czego nigdy nie osiągnął żaden z Polaków. Podobnie jak nigdy nie było naszego reprezentanta w turnieju kandydatów, z którego wyłaniany jest rywal dla mistrza świata – czyli Carlsena lub Jana Nepomniaszczyja – w pojedynku o tytuł. I w nim Duda też już zapewnił sobie udział. Polak niezmiennie podbija świat szachów.
Dzisiejsza partia z Siergiejem Karjakinem zakończyła się szybko, po ledwie 40 minutach gry i 17 ruchach poprzez powtórzenie ruchów. Oznacza to, że padł remis, co w teorii jest lepszym wynikiem dla Polaka. Grał dziś bowiem czarnymi figurami, jutro będzie mieć nieco łatwiej (zagra białymi) i będzie mógł powalczyć o zwycięstwo. Jeśli jutrzejsza partia też nie przyniesie rezultatu, obaj szachiści rozstrzygną sprawę dogrywką w szybszej odmianie szachów w piątek.
Narodowe święto szachów
A stawka jest niemała – zwycięstwo w Pucharze Świata i spora kasa, bo na najlepszego zawodnika turnieju czeka ponad 100 tysięcy dolarów nagrody. Do tego, wiadomo: prestiż, punkty rankingowe i dobra reklama nie tylko w świecie szachów. Poza tym Puchar Świata to naprawdę spory turniej, nigdy nie wygrał go na przykład – a kolekcję trofeów ma ogromną – Magnus Carlsen. I w tym roku też nie wygra, bo pokonał go właśnie Jan-Krzysztof Duda.
To nie był pierwszy mecz Norwega z Polakiem. Nie było to też pierwsze zwycięstwo Dudy. Te nastąpiło w październiku 2020 roku (wcześniej wygrał też w meczu szachów błyskawicznych, ale to inna sprawa) i było… absolutnie szokujące dla wszystkich zainteresowanych. W tym po części samego Polaka. Interii powiedział o tym po jakimś czasie tak:
– Magnus nie przegrał wtedy przez 802 dni, a rozegrał w tym czasie ze światową czołówką 125 partii i akurat ja zakończyłem tę serię. […] Zacząłem turniej bardzo słabo, grałem źle, byłem ostatni w klasyfikacji, mając pół punktu w czterech partiach. I przyszło zmierzyć się z najlepszym. Grałem białymi, a Magnus trochę mnie zlekceważył. Zaczął partię agresywnie, co nie jest w jego naturze. On jest jak Karpow, gra bardzo starannie i ostrożnie. Ja miałem trochę szczęścia, wykonałem podstawkę, a dwa najbardziej naturalne ruchy Magnusa zdecydowały o jego porażce. Końcówkę graliśmy w niedoczasie, ja miałem w tym wariancie przygotowaną taką sztuczkę ciężką do przewidzenia. Uczucie, gdy wstawałem od szachownicy było niesamowite, to była najważniejsza partia w moim życiu.
Jasne, to było pierwsze, upragnione zwycięstwo nad mistrzem, którego sam Polak stawia w trójce najlepszych szachistów w dziejach. Nie dziwi, że Duda mówił o „najważniejszej partii w życiu”, a Carlsen oddawał mu honory, tłumacząc, że przeoczył ruch królowej rywala i ten zaprezentował się bardzo dobrze. Trzeba jednak przyznać, że ta wczorajsza wygrana jest jeszcze istotniejsza. Dlaczego? Wyjaśniał dla portalu chess24.pl Mateusz Bartel, jeden z naszych arcymistrzów.
– Polak nigdy nie grał w finale Pucharu Świata i nigdy nie wystąpił w turnieju pretendentów. Wielu rodaków dzisiaj się smuci, bo siatkarze przegrali w ćwierćfinale igrzysk w Tokio, ale dla polskich szachistów jest to wydarzenie, które – myślę – będzie trwale pamiętane. Gdyby szachiści mogli ustanawiać święto narodowe, to byłby to dzień 3 sierpnia.
Możliwe jednak, że już jutro będzie jeszcze lepszy powód do świętowania.
Po tytuł
Po wczorajszej wygranej media – nawet te norweskie – były zgodne i przyznawały, że Duda zasłużenie ograł Carlsena. Dodajmy że ograł zaskakująco, bo w partii, w której to Norweg zaczynał białymi. W pewnym momencie sam Magnus zauważył jednak, że stoi na straconej pozycji i poddał mecz, ściskając rękę Polaka. I tak Duda trafił do finału, w którym czekał już na niego Siergiej Karjakin. Czekał, bo sam wygrał swój półfinał szybciej – nie potrzebował do tego dogrywki i dodatkowego dnia rywalizacji.
Karjakin gra „u siebie”, bowiem turniej odbywa się w Soczi. On też zresztą zagwarantował już sobie udział w turnieju kandydatów. To minimalnie wyżej notowany szachista (2757, 14. FIDE) od Dudy (2738, 18. FIDE) i przy tym o osiem lat starszy. On już czterokrotnie rywalizował o prawo walki o tytuł mistrza świata. Raz nawet wygrał turniej kandydatów – Carlsen pokonał go potem 9:7, broniąc mistrzostwa. To działo się w 2016 roku. Od tego czasu Karjakin próbuje dobić się do kolejnego meczu o miano najlepszego szachisty świata, ale na razie mu się nie udaje.
Na razie jednak musi skupić się na Dudzie, bo ten udowadnia, że radzi sobie znakomicie nawet w pojedynkach z najlepszymi szachistami. Sam się zresztą już do nich zalicza, a zwycięstwo w Pucharze Świata tylko ugruntowałoby jego już całkiem mocną pozycję w tym środowisku. Polak i Rosjanin grali wcześniej ze sobą jeden raz – w 2018 zremisowali w Batumi po 37 posunięciach. Wtedy białymi grał Polak, co powtórzy się jutro. Liczymy jednak, że tym razem rezultat będzie już świadczył na jego korzyść. Szanse na to z pewnością są, bo nasz szachista w Soczi prezentuje się doskonale, do tej pory nie przegrał ani jednej partii.
A nawet jeśli znowu skończy się remisem – to jeszcze nic nie szkodzi. Wtedy w piątek rozegrana zostanie dogrywka, rozstrzygająca o losach spotkania. Wiadomo, za kogo będziemy trzymać kciuki, jeśli do niej dojdzie.
Fot. Newspix