Chwile grozy przeżyła Kristina Timanowska. Białoruska biegaczka (dystans 200 metrów) została siłą zabrana z wioski olimpijskiej. Za akcję odpowiedzialny jest reżim Łukaszenki, którego lekkoatletka była przeciwniczką. W sprawie kobiety interweniował MKOl.
Timanowska udzieliła ostatnio wywiadu, w którym opowiedziała o sytuacji w swojej ojczyźnie. Jak można się domyślić – Łukaszenka nie był z tego faktu zadowolony. W przeddzień startu na igrzyskach biegaczkę chciano zatem przetransportować do Mińska. Służby interweniowały w jej sprawie siłą, a w akcji uczestniczyli inni członkowie białoruskiej kadry, między innymi psycholog.
Niedługo później Timanowskiej udało się nagrać krótki apel, w którym prosi o pomoc. – Proszę MKOl o pomoc. Próbują wywieźć mnie z kraju wbrew mojej zgodzie, dlatego zwracam się do was – mówiła biegaczka.
Jej prośby – na całe szczęście – zostały wysłuchane. Jak informuje Michał Chmielewski, za Timanowską wstawił się szef EKOl Spyros Kapralos, który zażądał natychmiastowej reakcji Thomasa Bacha i MKOl-u.
Kobieta została już bezpiecznie przetransportowana na komisariat i otoczona niezbędną ochroną. Akcja białoruskich służb zakończyła się zatem zupełnym niepowodzeniem. Pytanie jednak, co z mężem Timanowskiej, który obecnie przebywa w ojczyźnie.
Problemy sportsmenki wynikają nie tylko ze wspomnianego wywiadu. Kobieta od pewnego czasu pozostawała w konflikcie z białoruskim trenerem reprezentacji w lekkiej atletyce. Opublikowano już 20-minutowe nagranie, w którym Timanowska słyszy, że jeśli nie posłucha jego poleceń, wróci do Białorusi i najprawdopodobniej popełni samobójstwo.
To wszystko nie mieści się w głowie. Wszystko miało zacząć się od krytyki sztabu przez Timanowską. Po ich błędach w Tokio zabrakło składu do 4×400 m. Odgórnie nakazano biegać jej i płotkarce Herman, co jest absurdem. Protest przyniósł takie skutki.
Totalitaryzm. https://t.co/yntfG62bvd— Michał Chmielewski (@chmiielewski) August 1, 2021