Reklama

Cracovię dało się oglądać, ale punktów z tego nie ma

redakcja

Autor:redakcja

01 sierpnia 2021, 20:42 • 3 min czytania 33 komentarzy

Gdy słyszysz o meczu Cracovii ze Śląskiem Wrocław, któremu w głowie przede wszystkim puchary, nie wołasz znajomych, by wspólnie spędzić piłkarskie święto. Generalnie zapraszanie kogoś na spotkanie z udziałem Pasów, może skończyć się zerwaniem kontaktu, ale już mniejsza ze złośliwościami, bowiem dziś – uwaga, uwaga – na grającą z wrocławianami drużynę Michała Probierza nawet dało się patrzeć. Przegrała i była w tej porażce nutka frajerstwa, ale przynajmniej się nie nudziliśmy. 

Cracovię dało się oglądać, ale punktów z tego nie ma

Może zbyt nisko wieszamy poprzeczkę, ale cóż, taką mamy ligę i taki a nie inny pomysł ma na siebie Cracovia. Na niekorzyść gospodarzy dzisiejszego meczu na pewno mocno działają za to dwie rzeczy.

Cracovia – Śląsk Wrocław. Siatkarz Rodin

Pierwsza: Jacek Magiera wymienił aż siedmiu zawodników w porównaniu do czwartkowego meczu z Araratem. Poza wyjściowym składem wylądowali Szromnik, Janasik, Mączyński, Makowski, Garcia, Praszelik, Exposito i okej, możemy sobie mówić, że we Wrocławiu zbudowali na tyle szeroką i silną kadrę, by takiej rotacji nie odczuć, ale wydaje nam się, że jest w tym element oszukiwania samego siebie. Priorytety zostały nakreślone.

Druga: w 66. minucie z boiska wyleciał Petr Schwarz, więc było sporo czasu, by wykorzystać grę w przewadze i osiągnąć korzystny rezultat.

No ale Cracovia ostatecznie tego zrobić nie potrafiła. Przegrywała wtedy 0-1. Przede wszystkim dlatego, że w pierwszej części gry, konkretnie w 15. minucie, Matej Rodin postanowił oddać hołd siatkarzom, którzy w Tokio walczą o olimpijskie medale. Zablokowanie piłki daleko wyciągniętą ręką w polu karnym oczywiście skończyło się jedenastką, a tę na gola zamienił będący w wyśmienitej formie Robert Pich. Bramka ta dodatkowo nakręciła tempo meczu, które było niezłe, i choć kolejne gole w pierwszej połowie nie padły, to nie mogliśmy narzekać.

Reklama

A w drugiej Cracovia naprawdę Śląsk przycisnęła. Przez 20 minut tej części gry na boisku był tylko jeden zespół. Jasne, atakował chaotycznie i przez szarpnięcia, bo to przecież Cracovia, ale przynajmniej było widać – lecąc klasykiem – ogień w oczach tej zbieraniny. Obudził się Pelle van Amsferfoort, którego dwukrotnie przed linią pola karnego trzeba było zatrzymywać faulem (jakość uderzeń do zapomnienia), były próby z dystansu i z bliższej odległości. Śmierdziało wyrównaniem.

A potem z boiska wyleciał Schwarz i… przestało.

Cracovia – Śląsk Wrocław. Emocje w końcówce

Cracovia przeciwko dziesięciu piłkarzom Śląska wyglądała gorzej, niż grając na jedenastu. Trudno to wytłumaczyć, no ale przywykliśmy do takich zagwozdek. Śląsk zwęszył swoją szansę, próbował kontr i zagrań na wolne pole, w końcu po jednym z nich wprowadzony na plac Erik Exposito dał gościom dwubramkowe prowadzenie.

I dopiero ten dzwon obudził ferajnę Probierza. W doliczonym czasie gry emocje aż kipiały, więc lecimy chronologicznie:

  • w 91. minucie Rapa dla odmiany złamał akcję do środka, podał do van Amersfoorta, a ten strzałem sprzed szesnastki dał bramkę kontaktową,
  • w 92. minucie po ładnej akcji Picha świetną okazję na zabicie meczu zmarnował Pawłowski,
  • w 93. minucie szansę miał Rasmussen, ale jego próba został zablokowana,
  • w 94. minucie w polu karnym zameldował się Hrosso i choć strzału nie oddał, to był bohaterem sytuacji, przez którą ten mecz potrwał jeszcze sześć minut.

Większość tego czasu poszło na weryfikowanie na VAR-ze tego, co się w ogóle wydarzyło. Po wybiciu piłki i przy opuszczaniu pola karnego Hrosso szarpał się z Mączyńskim, a gdy bramkarz upadł, rzucił się na niego Mark Tamas. Ostatecznie sędzia uznał, że to golkiper jako pierwszy przewinił, więc z rzutu karnego nici, mieliśmy rzut wolny w drugą stronę, ale też pokazał czerwoną kartkę stoperowi wrocławian.

To szósta bezpośrednia czerwona kartka w tej kolejce, a ósma, gdy policzymy dwa żółtka Schwarza i Żurawskiego. Absurdalny wynik. I tego oczywiście nie pochwalamy, ale nawet abstrahując od kartek, ten mecz dało się oglądać. Śląsk wygrał i oszczędził kilku graczy, więc wraca do Wrocławia w poczuciu dobrze wykonanego zadania, ale przy Cracovii mały plus też od nas ląduje, bo w końcu była jakaś.

Reklama

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

33 komentarzy

Loading...