Boże Święty, panie Joelu, cóż pan najlepszego nawywijał. Jesteśmy w stanie zrozumieć – nie taki był plan, nie chodziło w tym wyskoku o to, by kopnąć w twarz rywala. Jesteśmy w stanie zrozumieć – to najgorzej wygląda na stop klatce, w rzeczywistości Pereira jest tylko rzeźnikiem, a nie bandytą. Ale kurczę, te protesty po otrzymaniu czerwonej kartki W TAKIEJ sytuacji?
Mamy po tym występie Pereiry zgryz. Z jednej strony – piłkarsko gość wydaje się naprawdę ogarnięty, wszystko na swoim miejscu, jest podanie, jest wizja, trudno się przyczepić. Ale przecież to wejście, to jest topowy Tetteh, to jest peak Pepe, to jest Jakub Tosik w najwyższej formie. A protesty po tym wejściu, to jest jakaś wielopoziomowa żenada, facet zachowywał się, jakby to Baidoo zaatakował skronią jego wrażliwe unerwienie podeszwy. Czyli – coś tam pod kopułą nie styka.
Zastanawiamy się, czy Komisja Ligi nie weźmie Pereiry na warsztat i tak jak go radośnie powitaliśmy gdy zaliczył asystę, tak go teraz na dłużej pożegnamy. Zwłaszcza, że przecież cały kabaret rozgrywał się w końcówce jego drugiego występu na polskiej ziemi, gdy Lech miał już zrobiony wynik i spokojnie ślizgał się do zakończenia spotkania. Ech, jak już Kolejorz zagrał dobry mecz, to takie coś. Klątwa, istna klątwa.