Reklama

Znamy kandydata do meczu sezonu. Raków z Piastem dali kapitalne show!

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

25 lipca 2021, 17:58 • 5 min czytania 17 komentarzy

To było fenomenalne widowisko. Takie, za które można pokochać Ekstraklasę. Były piękne bramki, zwroty akcji, dramaturgia. Piękne historie, jak chociażby ta Wiktora Długosza, który w kilka minut przebył drogę z piekła do nieba. Zresztą jak cały Raków, który po słabej pierwszej połowie potrafił się podnieść. Miał wybitnego bramkarza, miał świetnych zmienników. Nikt by nie narzekał, gdyby Piast z ekipą Marka Papszuna podzielił się punktami. Ale wygrał zespół będący bardziej zdeterminowany w kluczowych momentach, zespół mimo wszystko z ciut większą jakością. Bo jeśli ty wprowadzasz z ławki Lipskiego, a przeciwnik Cebulę, to wiedz, że szala raczej nie przechyli się w twoją stronę.

Znamy kandydata do meczu sezonu. Raków z Piastem dali kapitalne show!

Piast – Raków. Dwie bomby w pierwszej połowie

Ten mecz nie mógł zacząć się dla Piasta lepiej. Michał Chrapek zabawił się w Cristiano Ronaldo i załadował pięknego gola z rzutu wolnego. Bramkarz był bez szans, nie było czego zbierać. Ale ta bramka padła tak wcześnie, że nie mówiła nam jeszcze nic. Z biegiem minut okazało się, że Piast jest po prostu mocny. Trudno powiedzieć, czy Raków w zamierzony sposób oddał pole do gry rywalom. Na pewno nie wyglądał mocarnie, grał tylko z kontry. Po straconym golu podopieczni trenera Papszuna próbowali swoich ataków, choć to Piast, w szczególności Tiago Alves, stwarzał poważne zagrożenie. Portugalczyk dużo widział, dryblował, posyłał prostopadłe podania. Jesteśmy przekonani, że gdyby nie uraz w 25. minucie, piłkarz Piasta zapracowałby dzisiaj na jakieś liczby. A tak, przez uraz mięśniowy, musiał zejść z boiska.

Po tym zdarzeniu Piast mógł strzelić kolejną bramkę, ale świetną interwencją popisał się Kovacević. Z najbliższej odległości obronił strzał głową, choć dopiero fakt, w jaki sposób to zrobił, robi wrażenie. Holubek dał idealne dośrodkowanie z rzutu wolnego, strzelał Sokołowski. Bramkarz Rakowa rzucił się w powietrze i złapał piłkę w locie. Ładnie, acz to był kolejny sygnał ostrzegawczy dla gości. Gości, którzy sprawiali wrażenie, jakby obawiali się gliwiczan.

Tak, zdecydowanie.

W zagraniach wicemistrza Polski widać było bojaźń, co pokazywały nawet ataki, które wyprowadzał. Na początku ograniczały się jedynie do kilku zawodników, brakowało tam przekonania, Raków nie włączał najwyższego biegu. No i też sam sobie nie pomagał w defensywie, bo Arsenić, Ivi Lopez czy Poletanović w głupi sposób tracili piłkę, ot, zapalników nie brakowało. Dało się wynotować sporo indywidualnych błędów, to momentami aż kłuło w oczy.

Reklama

Najjaśniejszą postacią w Rakowie był Gutkovskis. Szarpał, zdobywał przestrzeń, potrafił ograć Czerwińskiego. To on po ładnej akcji wywalczył rzut rożny, po którym padł gol. Gol przez duże G! Piłka po dośrodkowaniu spadła tuż poza pole karne, gdzie dziubnął ją Ivi Lopez w kierunku Mateusza Wdowiaka. Ten przyjął, podbijając futbolówkę w górę, i od razu podjął decyzję o strzale z woleja. Sieknął pięknie, mimo że nie w okienko. Siła, niezła celność i fakt, że Plach był zasłonięty przez tłum piłkarzy, pozwoliły cieszyć się wychowankowi Cracovii z pierwszego gola dla Rakowa.

Piast efektownie zaczął, Raków tak samo skończył. Można było sobie ostrzyć zęby na drugą połowę, bo było co oglądać. Kolorytu temu spotkaniu dodawał sposób sędziowania Szymona Marciniaka, który pozwalał zawodnikom na wiele. Nie było aptekarstwa. Problem w tym, że później popełnił błąd, jeden z kilku. Wyprzedzamy trochę tok historii, ale rzut karny dla Rakowa powinien być powtórzony. Zawodnicy wbiegli przed strzałem w obręb szesnastki.

Raków – Piast. Lepszy, odważniejszy Raków

W drugiej połowie dostaliśmy kolejną ozdobę tego spotkania. Była to kapitalna parada Placha, który zabrał Lopezowi przepiękną bramkę z dystansu, może nawet piękniejszą niż ta Chrapka. Bramkarz Piasta zbił piłkę na poprzeczkę, frunął jak superman i utrzymał remis dla swojego zespołu. Chwilę później znów musiał ratować sytuację, bo Raków się napędzał. Wcześniej nie miał kontroli nad meczem, z tym był problem. Ale to się zmieniło, Piast został zepchnięty do defensywy. Ekipa trenera Papszuna grała już odważniej, choć wciąż popełniała katastrofalne błędy. Prosiła się o problemy, zdecydowanie za często traciła piłkę na własnej połowie przy próbie rozegranie. No i się doprosiła. Straciła gola.

I to był początek FE-NO-ME-NAL-NYCH zwrotów akcji.

Toril wszedł na boisko za Żyrę, a chwilę później dał asystę drugiego stopnia. Zagrał do boku, gdzie przytomne dośrodkowanie po ziemi zrobił Konczkowski. Wprost na nogę Sokołowskiego, który w ogóle nie miał asysty obrońców. Łatwy strzał, łatwy gol.

Kilka minut później Długosz, który wszedł z ławki, sprokurował rzut karny. Przypadkowy, miękki, po prostu miał inny tor biegu i zahaczył kolanem Holubka. Do rzutu karnego podszedł Lipski, też rezerwowy. No i co? Nico. Lipski strzelił słabo, chciał chyba za bardzo przykozaczyć. Wybrał lewy róg, ale wyczuł go Kovacević. Złapał piłkę, znowu pokazał klasę.

Ten mecz miał wszystko. Naprawdę wszystko. Ale przede wszystkim pokazał wielkość Rakowa. To, jak potrafi wyjść z opałów i wykorzystać błąd Piasta. Dość powiedzieć, że w 70. minucie gospodarze mogli wygrywać 3:1. Ale minęło zaledwie kilka minut i przegrywali już 2:3!

Reklama

Raków wyprowadził składną akcję, rozpoczął ją Cebula. W polu karnym na skrzydle przytomnie wzdłuż bramki zagrał Guedes, też zmiennik. Ba, gola strzelił… Wiktor Długosz. Pyk, pyk i pach. Młody napastnik wjechał na wślizgu przed linią bramkową i dokończył pięknego dzieła.

Mało, żeby powiedzieć, że Długosz w kilka minut przebył drogę od zera do bohatera? To łapcie: Długosz kilkadziesiąt sekund później wlatuje za linię szesnastki i wywalcza jedenastkę. Faulował, o ironio, Holubek. No i tym razem wykonawca rzutu karnego zrobił, co trzeba. Ivi Lopez pewnie pokonał Placha, zmylił go kompletnie.

Później Piast próbował jeszcze zawalczyć o remis, ale wybitnie dysponowany był dzisiaj Kovacević, to samo Plach. Ameyaw wrzucił piłkę na głowę Lipskiego, który uderzał głową. Bośniak znów jednak pofrunął.

Uff, to było niezłe. Istny rollercoaster. Piast mógł pluć sobie w brodę, a Raków, cóż, wyszło na to, że świetnie zarządzał meczem. Sam Marek Papszun, oczywiście. Zmienił nawet Guedesa w 83. minucie, który wszedł 20 minut wcześniej. Dziwne to były obrazki, ogółem wiele się działo. Słów brakuje, żeby opisać tempo tego spotkania. To było prawdziwe meczycho, które warto zobaczyć sobie z odtworzenia. Rzadko to mówimy w przypadku meczów Ekstraklasy, więc takie stwierdzenie naprawdę dużo waży.

Fot. Newspix

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Magiera gorzko po derbach: To chyba jedno z najgorszych spotkań odkąd jestem trenerem

Arek Dobruchowski
14
Magiera gorzko po derbach: To chyba jedno z najgorszych spotkań odkąd jestem trenerem

Komentarze

17 komentarzy

Loading...