– Masz to, robiłeś to już wiele razy – krzyczał do Mateusza Gamrota jego wieloletni przyjaciel Borys Mańkowski, gdy „Gamer” obalił Jeremy’ego Stephensa w 30 sekundzie walki na UFC Vegas 31. Polak w swojej trzeciej walce w najlepszej organizacji MMA na świecie pokazał spektakularny poziom zapasów i jiu-jitsu. Do nieznacznej porażki w debiucie i zgrabnym nokaucie w drugiej walce dla UFC tym razem „Gamer” dołożył poddanie rywala w minutę z małym okładem.
To się nazywa wjazd z bramą. Niepokonany mistrz wagi lekkiej KSW nie zraził się porażką na kartach sędziowskich w swoim debiucie w UFC. Niektórzy mogli zwątpić w Polaka po tym, jak ten przegrał na kartach sędziowskich starcie z Guramem Kutateladze w październiku zeszłego roku. Ale ten udowodnił, że po zmazaniu zera z licznika jego porażek w oktagonie wcale nie musi być gorszym zawodnikiem. Wręcz przeciwnie – Polak wygląda na faceta z jeszcze mocniejszą obsesją zwyciężania.
Z KSW odchodził jako niepokonany mistrz, ale w UFC musi przecierać sobie szlaki powoli. To jednak coś w rodzaju Ligi Mistrzów dla MMA. Najpierw trzeba pokonać zawodników z nieco niższej półki, by dostać szansę starcia z elitą. I „Gamer” krok po kroku wspina się po tej drabince. Po porażce z Kutateladze dostał szansę spotkania ze Scottem Holtzmanem i w znakomitym stylu znokautował go w drugiej rundzie. UFC po raz drugi uhonorowało go dodatkowym bonusem finansowym za postawę w tamtej kwietniowej nocy.
Ale przyszedł czas na poważniejsze przetarcie. Dziś w nocy w Las Vegas czekało go starcie z Jeremym Stephensem. Prawdziwym weteranem UFC, który w tej organizacji bije się od 2007 roku i stawał już w szranki z uznanymi nazwiskami w świecie sportów sztuk walki. Nawet jeśli ostatnio wpadł w passę porażek, to przegrywał z nieprzypadkowymi rywalami – Kattarem, Yairem Rodriguezem, Zabitem czy Jose Aldo. Amerykanin miał sprawdzić wytrzymałość szczęki Gamrota – bo Stephens słynie z nokautującej siły ciosu.
Problem Amerykanina polegał jednak na tym, że… nie miał kiedy tego sprawdzić. Gamrot po kilkunastu sekundach, może po trzydziestu sekundach miał już rywala w parterze, czyli w swojej ulubionej płaszczyźnie. „Gamer” to przecież kapitalny zapaśnik i zawodnik BJJ. – Spokojnie, masz to, robiłeś to już wiele razy – wykrzyczał wówczas do niego Borys Mańkowski, jego wieloletni przyjaciel i partner z maty treningowej. Gamrot się nie napalał. Spróbował wyciągnąć rękę pod balachę, ale widział, że potrzebuje jeszcze chwili, by wyszarpać rękę Amerykanina. Przeszedł do klucza, złapał pewnie rywala za przedramię i silnie wykręcił rękę ze stawu. Stephensowi pozostało odklepać kimurę. Zegar wskazywał w tym momencie minutę i pięć sekund walki za nami.
„Gamerowi” było chyba za mało, bo tak roznosiła go energią, że zaczepiał lekkimi ciosami… Paula Feldera, byłego zawodnika UFC, a obecnie komentatora i dziennikarza UFC. – Nie dziś, nie jutro, ale będę mistrzem UFC. Dajcie mi kogoś z TOP15. Jestem gotowy – strzelał słowami w wywiadzie po walce. Dzisiaj zrobił to na swoich zasadach: klinicznie, pewnie, spokojnie, z zimną krwią. A po walce był przepełniony emocjami i radością. Tak bawił się w KSW, tak teraz bawi się w UFC.
NINETEEN AND ONE.
🇵🇱 @Gamer_MMA submits Stephens in JUST OVER A MINUTE. 💪 #UFCVegas31 pic.twitter.com/IlzZpzMPhG
— UFC Europe (@UFCEurope) July 18, 2021
Co dalej z Gamrotem? Tutaj wszystko zależy od matchmakerów UFC. Biorąc pod uwagę aktywność Polaka możemy się spodziewać, że jeszcze przynajmniej raz zobaczymy go w tym roku w oktagonie. Widać, że władze organizacji go cenią, podoba im się jego styl walki, doceniają go bonusami. Pytanie jednak, czy cenią go na tyle, by już zestawiać go z kimś z TOP15 rankingu wagi lekkiej.
Wydaje się prawdopodobne, że jeśli Polak w swoim kolejnym starciu wygra z kimś bardzo bliskim czołowej piętnastki rankingu, to w następnym zestawieniu czołówki tej najsilniej obsadzonej kategorii wagowej w dywizji zobaczymy go już na tej samej liście z Poirierem, Fergusonem, Gaethjem czy Oliveirą. Jan Błachowicz wypromował w UFC „legendarną polską siłę”, Marcin Tybura przebija się w górę rankingu wagi ciężkiej, a teraz i waga lekka ma godnego reprezentanta Polski.
fot. NewsPix