Reklama

“Paide? Nie można lekceważyć drużyny, do której prosto z Serie A przyszedł Ragnar Klavan”

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

08 lipca 2021, 09:00 • 9 min czytania 19 komentarzy

Śląsk Wrocław tegoroczną rywalizację w pucharowych eliminacjach zaczyna od dwumeczu z wicemistrzem Estonii Paide Linnameeskond. O tym, jakie są mocne i słabe strony tego zespołu, na kogo trzeba uważać i jak wygląda jego obecna sytuacja rozmawiamy z Szymonem Góralskim, ekspertem prowadzącym profil Piłkarska Estonia. Zdaniem naszego rozmówcy, jeśli Paide nawiąże do formy z ubiegłego sezonu, WKS-u wcale nie czeka spacerek. 

“Paide? Nie można lekceważyć drużyny, do której prosto z Serie A przyszedł Ragnar Klavan”
Śląsk Wrocław ma się czego obawiać w dwumeczu z Paide?

Trochę tak, ale jeśli Śląsk zagra na swoim poziomie, czyli na tym z wiosennych meczów u Jacka Magiery, to ten awans powinien wywalczyć. Nie można jednak lekceważyć zespołu, do którego dopiero co prosto z Serie A przyszedł Ragnar Klavan. Inna sprawa, że Paide z poprzedniego sezonu było lepsze niż Paide obecne. Teraz ta gra wygląda gorzej, choć miejsce w tabeli nadal jest wysokie. Różnica na minus najbardziej widoczna jest w defensywie. Regres formy zaliczył Abdul Yusif, który w ostatnim sezonie był wręcz odkryciem ligi. Największy problem Paide to tracenie goli ze stałych fragmentów. Rywale w ten sposób tworzą mnóstwo zagrożenia pod ich bramką.

W ataku jest Henri Anier, który ma 13 goli w tym sezonie, a w marcowych meczach eliminacji do MŚ zdobył trzy bramki – jedną z Czechami, dwie z Białorusią. Przeliczając na minuty, wychodzi mu nawet minimalnie lepsza średnia niż Lewandowskiemu. W czerwcu natomiast strzelił ważnego gola z Litwą w Pucharze Bałtyckim. Od czasu rozpadu ZSRR Estonia po raz pierwszy w historii wygrała te rozgrywki.

[WYWIAD] Sergei Mosnikov: Nawet 3 tys. kibiców na jednej trybunie w Zabrzu robiło wrażenie

Wicemistrz Estonii ma jakiś konkretny styl, konkretną filozofię gry?

W większości meczów na krajowym podwórku Paide dominuje i narzuca swoje warunki, ale przeciwko tym najlepszym, czyli głównie Florze Tallinn i Levadii, często się cofa i czeka na kontry. W ten sposób w kwietniu rozbiło Levadię 4:0. Fatalnie grał stoper gospodarzy Maksim Podholjuzin. Wystarczyło dać lagę do przodu i po sprawie, a na koniec jeszcze facet wyleciał z boiska. Teraz Paide zremisowało 3:3 z Florą, ale to dzięki niesamowitej końcówce. Do przerwy zostało całkowicie zdominowane, nie miało nic do powiedzenia.

Reklama

Najczęściej zespół ten gra systemem 4-3-3. Trenerzy w ostatnich tygodniach mieli duże zmartwienie na lewej obronie. Kontuzji doznał Joseph Saliste i zaczęło się kombinowanie. Próbowano skrzydłowych w roli wahadłowych, a nawet środkowego pomocnika Andre Frolova, który jest kapitanem drużyny. Saliste wrócił do gry dopiero w minionej kolejce, wszedł na kwadrans z Florą i zaliczył wejście smoka, asystując przy drugim golu. Może ze Śląskiem już normalnie zagra od początku.

Śląsk zdecydowanym faworytem meczu z Paide

Paide - 8.80, remis - 5.00, Śląsk - 1.30

Po dłuższej przerwie na boisko wrócił także doświadczony Siim Luts. To bohater reprezentacji Estonii sprzed czterech lat, gdy sensacyjnie rozbiła 3:0 Chorwatów. Luts na samym początku strzelił gola, a później asystował przy trafieniu Konstantina Vassiljeva. Jego karierę wyhamowały kontuzje, to taki nasz Bartłomiej Grzelak czy Thomas Rogne. Innym rekonwalescentem, choć już sprzed paru dobrych tygodni, jest Edgar Tur. Kiedyś testował go Ruch Chorzów, ale nie dostał angażu. Pod nieobecność Saliste to on najczęściej występował na lewej obronie i widać było, że to kompletnie nie jego działka. Grając normalnie na skrzydle potrafi być jednak bardzo groźny. Miał rewelacyjną końcówkę sezonu 2020, może nawet był wtedy najlepszym zawodnikiem ligi. Zagrożenie z przodu może też stanowić Holender Deabeas Owusu-Sekyere. Inna sprawa, że on także leczył kontuzję i po powrocie na razie nie osiągnął pełni formy.

Generalnie gdyby ktoś analizował powiedzmy pięć ostatnich meczów Paide, to nie zobaczy drużyny, która sięgała po wicemistrzostwo czy nawet zaczynała ten sezon. Brakowało paru wiodących zawodników, grano trochę inną taktyką. Mam jednak wrażenie, że powoli Paide zaczyna się rozkręcać i powoli nawiązuje do formy z ubiegłego roku. Pytanie, czy to wypali już ze Śląskiem. Jeśli Estończycy chcą awansować, muszą zaprezentować pełnię swoich możliwości.

Co do Ragnara Klavana. Twoim zdaniem on jest w stanie od razu odmienić oblicze defensywy Paide czy jeden zawodnik to za mało?

Myślę, że indywidualnie odmieni, jego umiejętności zrobią różnicę, ale niekoniecznie z tygodnia na tydzień poprawi funkcjonowanie całej defensywy. Trzeba będzie złapać komunikację z zawodnikami z Afryki, czyli wspomnianym Yusidem i Ishaku Kondą. Liczę na to, że Klavan przynajmniej od razu zmniejszy problem ze stałymi fragmentami w obronie.

Reklama
Z tego, co widzę, Paide poza Anierem nie ma dziś u siebie etatowych reprezentantów Estonii.

Tak, to prawda. Anier i Rauno Sappinen przeważnie tworzą reprezentacyjny duet napastników. Co nie znaczy, że czasami ktoś inny z Paide się nie pojawia. Teraz w eliminacjach MŚ w Lublinie przeciwko Czechom w bramce stanął Mikhel Aksalu. To jednak na co dzień nie jest podstawowy golkiper, co najwyżej numer dwa w hierarchii. Ma już 36 lat, ale cenię go wyżej niż bramkarza Flory Matveia Igonena. Numerem jeden obecnie jest Karl Hein z młodzieżowej drużyny Arsenalu.

W marcu powołany został nasz znajomy z polskich boisk, czyli Sergei Mosnikov. Niestety u kogoś w estońskich szeregach pojawił się koronawirus, a tamtejszy sanepid jest bardziej rygorystyczny niż polski i wszyscy poszli na kwarantannę. Mogli zagrać tylko ci, którzy już przeszli covid. W tym gronie znajdował się m.in. Konstantin Vassiljev. Przez to Mosnikov pauzował i zaczęły się dowołania, na których skorzystali kapitan Paide, Andre Frolov i stoper Martin Kase. Frolov zaliczył nawet końcówkę meczu z Czechami. Zapewne do kadry na dobre wróci Siim Luts, tylko musi być wreszcie zdrowy. Jesienią zdążył zagrać towarzysko z Litwą i Macedonią Północną w Lidze Narodów. W tym drugim meczu musiał zejść po dwóch kwadransach. Dziwi mnie, że pomijany w reprezentacji jest ten Joseph Saliste. W moim przekonaniu w poprzednim sezonie był najlepszym lewym obrońcą ligi. Nie było Kena Kallaste, Artura Pikka i Henriego Jarvelaida, a mimo to sztab kadry go pominął. Zamiast tego na lewej stronie zagrał prawonożny Michael Lilander, który czuł się tam dokładnie tak, jak Bartosz Bereszyński za czasów Jerzego Brzęczka.

Jakbyś procentowo rozłożył szanse? 10 do 90?

Nie, aż tak nie. Bardziej 30 do 70, a może nawet 35 do 65, ale to już maksymalnie. Warunek jest jeden: Paide musi znów grać to samo co w tamtym roku. Ostatni mecz z Florą w drugiej połowie był tego namiastką, jakaś nadzieja się pojawiła. Jeśli to się stanie, a do obrony dojdzie Klavan, to Śląsk nie będzie miał łatwo. Nie przestanie być faworytem, jednak będzie musiał się konkretnie spiąć. Jeżeli natomiast zobaczymy Paide ze wcześniejszych tygodni, to proporcje 10 do 90 stałyby się uprawnione.

W jakim miejscu znajduje się estoński futbol? Bardziej się zwija czy rozwija?

Mniej więcej od tego wygranego meczu z Polską w 2012 roku zaczął się zwijać, nastąpił dość duży regres. Uważam natomiast, że w ciągu ostatniego roku nastąpiło odbicie, widać pewien postęp reprezentacji, zwłaszcza ostatnio pod wodzą Thomasa Haberliego. Nie zawsze zobaczymy go jeszcze po wynikach reprezentacji, ale ewidentnie coś kiełkuje. Zaczęto wprowadzać więcej młodych piłkarzy. Czasami ten brak doświadczenia widać. Z Macedonią Północną w Lidze Narodów, jeszcze za kadencji Karela Voolaida, prowadzili już 3:1 i dali sobie strzelić dwa gole w końcówce. Ogólnie Estonia ma dziś wielu juniorów w klubach z lig TOP5 w Europie, zwłaszcza we Włoszech. To daje nadzieję na przyszłość. Za jakiś czas są oni w stanie wynieść tę drużynę do średniego poziomu.

Marca tego roku nie traktowałbym miarodajnie, bo z takimi Czechami zagrało może 2-3 zawodników, którzy zagraliby normalnie. To była zupełnie inna Estonia, wielu graczy wystąpiło na awaryjnych pozycjach. Oczywiście nawet w optymalnym składzie Czesi pewnie by wygrali, ale nie 6:2. Po godzinie mieli sześć goli i trochę odpuścili. Z Białorusią przegrano głównie ze względu na fatalne błędy Karla Oigusa. W czerwcu, już z Haberlim jako selekcjonerem, Estończycy w Pucharze Bałtyckim pokonali Litwę i Łotwę, a towarzysko Finlandię i to w Helsinkach. Wiadomo, że na 99 procent i tak punktów z Belgią, Walią czy Czechami zdobyć się nie uda. Można jednak pograć w piłkę, pokazać się z dobrej strony i kto wie – a nuż jakiś remis u siebie uda się wywalczyć. Widzę za to realne szanse, żeby pokonać Białoruś i przy jej klęsce z Belgami zająć czwarte miejsce w grupie.

W samej lidze też coś się dzieje. Flora w tamtym sezonie grała w play-offach o Ligę Europy z Dinamem Zagrzeb, które później doszło do ćwierćfinału. Na ten sezon jej celem jest faza grupowa Ligi Konferencji Europy i moim zdaniem to całkiem realne, z gatunku 50 na 50.

Jak w ogóle zaczęła się u ciebie pasja do piłki estońskiej? To wyjątkowo wąska specjalizacja. Wielu od egzotycznych kierunków skupia się na całych regionach czy nawet kontynentach.

Na wstępie tylko zaznaczę, że nie jestem sam. Dawid Czemko prowadzi profil Estoński Futbol i o niektórych rzeczach wie więcej niż ja, dobrze się uzupełniamy. Od całej piłki bałtyckiej jest Jan Gawlik, który niedawno był na Łotwie na wymianie studenckiej i chodził tam na mecze. O młodych Estończykach w Primaverach mógłby dać wykład. Piłką łotewską i litewską zajmuje się Rafał Kobza, znany jako “Bałtycki Futbol”. A od szeroko pojętego futbolu postsowieckiego jest Łukasz Bobruk. Każdy z nas mniej lub bardziej piłkę estońską śledzi.

U mnie wszystko zaczęło się 2 czerwca 2001 roku. W Polsce świętowaliśmy wyjazdowe zwycięstwo nad Walią. Wieczorem włączyłem sobie skróty ze wszystkich meczów i zobaczyłem, jak Estonia walczyła z Holandią. Przegrała 2:4, ale długo prowadziła 2:1. Spotkanie to inaugurowało funkcjonowanie stadionu A. Le Coq Arena, który nie był jeszcze w pełni gotowy. Brakowało barierek, krytej trybuny i niektórych sektorów, ale i tak mogło wejść z 8 tys. ludzi. Nie było bieżni, typowo piłkarski obiekt. Po obu golach gospodarzy kibice cieszyli się niesamowicie, niektórzy nawet wbiegali na murawę. Jakoś mnie te obrazki urzekły, zwłaszcza że gol Andresa Opera na 1:0 mógł się podobać, strzał w okolicach okienka. I tak to się zaczęło, w kolejnych latach interesowałem się reprezentacjami Estonii, Litwy i Łotwy. Gdy nadszedł koronawirus i pierwszy lockdown, pasja do estońskiego futbolu się rozwinęła, pogłębiłem wiedzę, zacząłem też uważnie śledzić rozgrywki ligowe. Bodźcem były tutaj odcinki waszego Magazynu Lig Egzotycznych. Od tego sezonu prowadzę na Facebooku transmisje live z przeglądami lig bałtyckich i wydarzeń dookoła nich.

Na profilu Estońskiej Piłki często widzę twoje rozmowy z estońskimi ligowcami. Zakładam, że niszowość tamtejszej piłki w tym kontekście ułatwia sprawę? Zapewne nie są to ludzie zblazowani, z muchami w nosie, dostęp do nich jest stosunkowo łatwy.

Myślę, że tak. Dla nich wyjazd do Polski to jak dla nas wyjazd co najmniej do Belgii czy Holandii. Oni wiedzą, że bezpośrednio z Estonii nie wybiją się do Europy Zachodniej, ale mają na to szansę poprzez Ekstraklasę. Znają dobrze losy Kostii Vassiljeva, wiedzą, że zdobył wicemistrzostwo z Jagiellonią, że w pewnym momencie był gwiazdą całych rozgrywek. Generalnie są to ludzie otwarci i skorzy do rozmowy, choć oczywiście zawsze zdarzają się wyjątki, gdy ktoś ma swój świat i raczej nikogo do niego nie dopuszcza.

W Estonii już kiedyś byłeś?

Jeszcze nie, aczkolwiek wkrótce się to zmieni. 26 lipca wyjeżdżam do Estonii na tydzień i zamierzam też pooglądać sporo piłki. Wpadnę na ligę, a oprócz tego będzie szansa obejrzeć mecze pucharowe. Flora zagra wtedy u siebie rewanż w następnej rundzie – być może z Legią Warszawa. A jeśli Levadia awansuje, co jest mocno prawdopodobne, to również w tych terminach może mieć rewanż w eliminacjach Ligi Konferencji Europy. Przed wyjazdem zamierzam się pojawić we Wrocławiu na rewanżu Śląska z Paide. Fajnie byłoby chociaż przybić piątki z tymi gośćmi, z którymi nieraz już rozmawiałem przez internet. No a gdyby doszło do starcia Flory z Legią, to i do Warszawy postaram się wpaść na pierwszy mecz.

rozmawiał PRZEMYSŁAW MICHALAK

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Koszykówka

Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Michał Kołkowski
3
Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark
Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
1
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Liga Konferencji

Komentarze

19 komentarzy

Loading...