Reklama

„Dlaczego boimy się przyznać, że jesteśmy słabsi od Czechów?”

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

30 czerwca 2021, 14:05 • 10 min czytania 158 komentarzy

– Na jakiej podstawie możemy powiedzieć, że jesteśmy lepsi od Czechów czy Szwedów? Bo mamy Roberta Lewandowskiego? Tak, mamy Roberta Lewandowskiego. Mamy Piotra Zielińskiego. Mamy Grzegorza Krychowiaka, który na Euro był słaby. Tak, mamy dobrych bramkarzy, ale nie wybronili nam turnieju, co nie oznacza, że Wojtek Szczęsny źle bronił. Musimy jednak się zastanowić, na jakiej podstawie twierdzimy, że możemy tamte drużyny ogrywać? Mierzyliśmy się z nimi i nie wygrywaliśmy. Bo jesteśmy słabsi. Boimy się tego stwierdzenia? – mówi Marek Koźmiński, wiceprezes PZPN-u i kandydat na nowego prezesa. Zapraszamy na rozmowę podsumowującą Euro.

Patrzymy na mecze 1/8 finału i możemy się zastanawiać, dlaczego Czesi, Duńczycy czy Szwajcarzy potrafią, a my nie.

Wychodzę z założenia, że oczekiwania względem kadry są duże. Spoglądamy na nią przez pryzmat Roberta Lewandowskiego. Zauważyłem w mediach i środowisku przekonanie, że mamy najlepsze pokolenie od 20-30 lat i ono zostało zmarnowane. Ja się z tym nie zgodzę. Dysproporcja siły tej reprezentacji jest bardzo duża. Robert jest jeden, ale jedenasty-piętnasty piłkarz to nie jest pół Roberta. Inne reprezentacje te kadry mają zdecydowanie bardziej wyrównane. Było to widać. Różnice w polskim zespole były widoczne – pomiędzy poszczególnymi piłkarzami i formacjami. My mamy cztery-pięć ważnych ogniw i jeżeli jedno, drugie nazwisko nam wypada, z różnych powodów – zdrowotnych, sportowych – to jest dla nas duży cios. I to miało wpływ na wynik tej kadry.

„Dlaczego boimy się przyznać, że jesteśmy słabsi od Czechów?”

Prawda, ale wciąż przywieźliśmy taki zespół, który nie może mieć kompleksów względem choćby Czechów, którzy nie pozwolili oddać Holendrom celnego strzału.

Kadra Paulo Sousy grała futbol bardziej ofensywny i trochę za to zapłaciliśmy, bo nasza postawa w tyłach – i nie odnoszę się jedynie do obrońców – była bardzo przeciętna. Można to porównać do meczu Chorwatów, którzy gdyby nie kiksy osobowe, graliby dalej na Euro. Tak to czytam. To, co oni tracili z Hiszpanią, to jest kuriozum. I polskie bramki to też było kuriozum. Tracić sześć bramek w trzech meczach… Zdecydowanie za dużo.

Mówił pan, gdy jeszcze Milik i Piątek byli zdrowi, że polska kadra w 2020 roku nie jest w stanie wygrać z siedmioma-ośmioma drużynami w Europie. Wrócę do Czechów – oni mogą, my nie?

Bo nie jesteśmy w stanie. Graliśmy dwa razy z Portugalią, cztery razy z Włochami, dwa razy z Holandią. I co? I nic.

No i dlaczego nic? Czesi mogą, my nie?

Jesteśmy słabsi.

Od Czechów?

A wygrywaliśmy z Czechami? Wygrywaliśmy ze Szwedami?

Reklama

Ostatnio nie.

No to, na jakiej podstawie możemy powiedzieć, że jesteśmy lepsi? Bo mamy Roberta Lewandowskiego? Tak, mamy Roberta Lewandowskiego. Mamy Piotra Zielińskiego. Mamy Grzegorza Krychowiaka, który na Euro był słaby. Tak, mamy dobrych bramkarzy, ale nie wybronili nam turnieju, co nie oznacza, że Wojtek Szczęsny źle bronił. Musimy jednak się zastanowić, na jakiej podstawie twierdzimy, że możemy tamte drużyny ogrywać? Mierzyliśmy się z nimi i nie wygrywaliśmy. Bo jesteśmy słabsi. Boimy się tego stwierdzenia?

To do kogo mamy się porównywać? Jak już mówimy, że skoro nie możemy się porównywać do Czechów, bo z nimi przegraliśmy, to Szwajcarzy dopiero co ograli mistrzów świata. My ich pięć lat temu, a szwajcarski zespół tak dużo się nie zmienił.

Ale nasza kadra się zmieniła. Kto grał w tamtym meczu, a kto grał teraz?

Krychowiak, Glik, Lewandowski, Szczęsny miał kontuzję, ale zaczął tamten turniej.

Dalej?

Okej, czyli cofnęliśmy się w rozwoju?

Tamta drużyna była lepsza niż dzisiaj. Dzisiaj mamy młodszą kadrę, która popełniła duże błędy indywidualne. Chcemy zakłamywać rzeczywistość? Taka jest prawda. Straciliśmy w stosunku do tamtych lat kluczowych zawodników, których nie zastąpiła obecna generacja. Nie mamy nowego Piszczka, nie mamy nowego Błaszczykowskiego, nie mamy nowego Grosickiego. A boki nie działały na tym turnieju.

To do kogo mamy się dziś porównać, skoro nie chce pan nas stawiać na półce Czechy/Szwajcaria? Do Albanii?

Pięć lat temu wygraliśmy spotkanie po rzutach karnych, a w samym meczu Szwajcarzy byli trochę lepsi. Bądźmy uczciwi. My wtedy nie byliśmy lepsi od Szwajcarów. Byliśmy tacy sami, ale udało się wygrać w rzutach karnych. Nie udało się w jedenastkach z Portugalią, kiedy byliśmy akurat lepsi. Taki jest paradoks tego wszystkiego. Dzisiaj ze Szwajcarami byśmy pewnie przegrali, bo oni zostali na tamtym poziomie, a my zrobiliśmy kroczek do tyłu. Również dlatego, że nie mamy takich zawodników jak wtedy.

Reklama

I czyja to wina?

Generacji? Do czego pan zmierza? To wina PZPN-u?

Nie. Natomiast PZPN nie pomógł obecnej grupie ludzi tak bardzo, jakby mógł.

A jakby miał pomóc inaczej, stworzyć piłkarza?

PZPN zmienił selekcjonera zbyt późno.

I tu się zgadzam. Dzisiaj jesteśmy mądrzejsi, wiemy, jak wyglądała pandemia, jakie miał trener problemy z poruszaniem się po Europie. Ale zgadzam się – gdybyśmy dokonali tego wyboru 30 listopada, trener miałby dwa miesiące więcej, bo potem przyszedł kompletny lockdown. Prezes tak zdecydował i uszanujmy to, natomiast ja uważam, że gdybyśmy zrobili to w listopadzie, mielibyśmy 1-5% więcej szans.

Czyli gdyby pan był wówczas prezesem, podziękowałby Brzęczkowi w listopadzie.

Ja to już powiedziałem w momencie, gdy prezes zmieniał trenera Brzęczka na Sousę w styczniu. Powiedziałem, że rozumiem tę decyzję, ale ja bym to zrobił zaraz po listopadowych meczach.

I tutaj widać to, o czym mówię. Skoro Sousa potrafił w niezłym stylu walczyć z Hiszpanami, to wcale nie jest z naszym potencjałem tak źle.

Zgadzam się – potencjał nie jest taki zły. Trener dokonywał pewnych złych wyborów, ale każdy trener takie podejmuje, on się uczył tej drużyny, wszedł do niej kompletnie z marszu. Spotkał się tylko z Robertem, bo potem był kompletny lockdown, a spotkania na Skype to nie jest to samo. To nie sprzyjało. Nie chcę go usprawiedliwiać, ale to są fakty. Wszyscy popełnili błędy. My, jako PZPN, również.

Więc ta zmiana mentalności, o której mówi Sousa, chyba jest konieczna. Zgadza się pan z tym?

Ona wyjdzie nam na korzyść. Drużyna to zaakceptowała, a to jest bardzo ważna sprawa. Wypowiedzi płynące z zespołu, że on chce dalej z trenerem pracować, są budujące. Ja nie chcę teraz tworzyć euforii, bo nie ma z czego. Natomiast używanie sformułowania „katastrofa na Euro” nie jest słuszne. To był słaby występ na Euro. Ale nie było katastrofy.

Prawda, ale pytając o mentalność – mówiłem o mierzeniu się z lepszymi. Żeby się nie bać własnego cienia, żeby nie zakopywać się we własnym polu karnym przez cały mecz. Pan się zgadza, jednak z drugiej strony mówi – jesteśmy słabsi od Czechów czy Szwajcarów.

Ale dzisiaj! Za pół roku – rok może być inaczej. Dzisiaj jesteśmy słabsi. W ostatnich dwóch lat byliśmy słabsi. Jeżeli pan by się zapytał, czy w przyszłości mamy szansę, to ja mówię – tak, stać nas na nią. Możemy wygrać z Anglią u siebie. Na Wembley byliśmy bardzo blisko remisu.

Wiadomo natomiast, że Sousa nie będzie u nas pracować wiecznie. Czy – jeśli zostanie pan prezesem – kolejny selekcjoner miałby kontynuować jego pracę, czy na przykład byłaby kolejna zmiana koncepcji?

Taktykę trzeba dobrać pod wykonawców. Dlaczego dzisiaj mamy takie przemeblowanie? Bo mamy Roberta, Arka Milika, Zielińskiego, Krzyśka Piątka. A jeżeli mielibyśmy sześciu fantastycznych obrońców, to pewnie gralibyśmy a’la catenaccio, bo mielibyśmy wykonawców. Nie możemy odchodzić od realiów polskiego futbolu. Dzisiaj mamy niespodziewanie silną ofensywę, a słabszą defensywę. Jednak cztery-pięć-sześć lat temu defensywa była dobra. Nie mówiąc o tym, co było 20 lat temu, kiedy za Engela mieliśmy ośmiu-dziesięciu europejskich obrońców i kombinowaliśmy tak, że obrońcy grali w pomocy. Takie były realia. Dzisiaj są takie, że jesteśmy mocniejsi z przodu i Sousa chce to wykorzystać. Dlatego gramy wyżej, chcemy odejść od pola karnego, przemodelować styl bronienia.

Brzęczek też miał Lewandowskiego, Milika, Zielińskiego, Piątka. Zgodziliśmy się, że straciliśmy dwa miesiące. Zgodzimy się, że straciliśmy wcześniej dwa-trzy lata?

Nie. Absolutnie nie. Ja szanuję pracę Jurka Brzęczka, on zrobił dużo dobrego. Osiągnął wynik sportowy. Oczywiście były kłopoty, które nie mogły dłużej trwać. Natomiast Brzęczek wprowadził kilku młodych zawodników i Sousa dzisiaj ma kilka nazwisk w kadrze więcej dzięki Jurkowi Brzęczkowi.

Brzęczek wykonał świetną pracę, ale na kilka miesięcy przed turniejem przyszedł trener, który wszystko wywrócił do góry nogami. No to moim zdaniem nie zostało wiele zbudowane.

Rozumiem, czyli skoro było tak dobrze, to czemu jest tak źle? Nie, to nie jest tak. Jurek odmłodził kadrę. Przejął ją w trudnym momencie po Rosji. Miał odwagę. Zafunkcjonowało to w 50%. To jest pierwsza zdobycz dwóch lat Brzęczka. Druga – zakwalifikowanie się na Euro. I to jest bezdyskusyjne. Czy można było zrobić więcej? Pewnie tak. Natomiast współpraca na linii kadra-trener się wyczerpała. To zupełnie inna praca niż w klubie, potrzeba innych cech.

Zawsze mówimy po fakcie, że można było zrobić coś więcej. Kiedy powiemy po jakimś turnieju – no, zrobiliśmy maksa, więcej już się nie dało?

Ale w sporcie wszyscy albo choć 90% mówi po fakcie – dało się zrobić więcej. Zobaczmy, co się dzieje. Odpada Francja w kuriozalnych okolicznościach, Chorwacja, która była tak blisko. I oni też powiedzą: mogliśmy zrobić więcej. To jest sport. Oczywiście myśmy odpadli w inny sposób, niesatysfakcjonujący, ale sport ma to do siebie, że po meczu pewnie każdy trener podejmowałby inne decyzje. Czy na mecz ze Szwecją i Hiszpanią ktokolwiek wystawiłby inny skład? Wydaje mi się, że jakby ktoś się zastanawiał, to przed meczem dokonałby może jednej korekty.

Ale przed Słowacją już byłoby ich pewnie więcej.

Przedziwne spotkanie. Tyle negatywnych zdarzeń, tyle epizodów, które złożyły się na ten wynik… Można trzy-cztery mecze obłożyć. Patrzy się na drugą kartkę Krychowiaka – nie chcę z nią dyskutować. Mógł ją dostać, ale nie musiał. W innych meczach za podobne historie często nie ma kartek. Ale cóż, wiele rzeczy się dla nas źle ułożyło. Nie chcę mówić o sportowym pechu, ale Paulo Sousa nie miał sprzyjającego losu. Ani na Wembley, ani na mistrzostwach. Co miało być przeciwko nam, to było przeciwko nam, co miało być dla nas, nie było. Sytuacja ze Szwecją – dwie poprzeczki, nikt piłki potem nie wpycha. Gol dla Szwedów – przebitki, odbitki. Wpłynęło to na wynik. Natomiast szczęście to jest jednak ostatnia rzecz, o której warto mówić. Choć ono się przydaje. Myślę, że pech się skończył i jesienią kadra pójdzie z wiatrem.

Tym bardziej chyba nie warto mówić o szczęściu, jeśli Hiszpanie mają słupek i na pustą Morata kopie obok.

Zgadza się. Lewandowski też miał dobitkę po słupku na właściwie pustą i nie trafił. Jednak graliśmy z tak mocną drużyną i wcale nie byliśmy gorsi. Popatrzymy na mecz Chorwatów z Hiszpanami, to Hiszpanie mieli osiem setek, a z Polską jedną, której nie strzelili.

Dziwi się pan Zbigniewowi Bońkowi, który na Twitterze proponuje dziwne wrzutki pod adresem piłkarza, niewymienionego z nazwiska?

Jestem przeciwnikiem wypominania tego, kto ile zarabia, mówieniu po nazwiskach. Trochę emocji pewnie było. Niech chłopaki zarabiają miliony. Nie mam do nich żadnych zastrzeżeń, jeśli chodzi o chęci, serducho i tak dalej. Mam po prostu przeświadczenie, że byliśmy słabsi. Mogę powiedzieć publicznie, że Krychowiak nie zagrał dobrze, a na Wembley był genialny. Nie był najlepszy tylko u nas, był najlepszy na całym boisku. A teraz zagrał słaby turniej. I od takiego piłkarza możemy wymagać więcej. Jeśli nie będzie grał na takim poziomie, jak nawet nie na Wembley, ale z Rosją czy Islandią, to dla nas jest ogromna strata.

Mam wrażenia, że oceny pańskie i Bońka zaczynają się rozjeżdżać.

Dlaczego?

Przyznał pan na przykład, że Sousie zabrakło czasu, prezes jest innego zdania.

Proszę nie budować narracji, że Koźmiński się dzisiaj kłóci z Bońkiem. Ja o tym czasie mówiłem już w styczniu, bo zarówna ja, jak i prezes, mamy prawo do własnego zdania.

Ostatnie kwestia – wybory. Kulesza zyskuje nad panem przewagę?

Skąd taki pomysł?

Widziałem zestawienie na Sport.pl, że w związkach wojewódzkich Kulesza mógłby mieć tę przewagę?

A na jakiej podstawie zrobił to Sport.pl? Dzwonił do każdego i pytał?

Nie wiem, pewnie tamtejsi dziennikarze mają swoje źródła. Może złe, więc pytam.

Podchwycił to pan Godlewski, który dziwnym trafem jest szefem w Polska Press i jest bardzo aktywny w kreowaniu rzeczywistości, trudno się dziwić. To jest kreowanie przekazu medialnego – my jesteśmy silni, jesteśmy mocni. Zobaczymy. Zaraz będą pierwsze weryfikacje. Będą się baronowie spotykać, wybierać przedstawiciela, zobaczymy. To, co zostało tam pokazane, jest tendencyjne i bardzo, bardzo zakłamane. Dziwi mnie natomiast, że płynie przekaz w tych portalach – Koźmiński stracił, bo reprezentacja przegrała. Przepraszam, a pan Kulesza nie jest przypadkiem wiceprezesem piłki zawodowej? To on zyskał? Nie rozumiem tego podziału.

Rozmawiał PAWEŁ PACZUL

Fot. FotoPyk & Newspix

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

158 komentarzy

Loading...