Są dwie szkoły, nawet wśród graczy Football Managera. Jedni wyznają teorię, że wyniki budują atmosferę, a atmosfera buduje wyniki – i w sparingach najlepszymi rywalami są przeciwnicy z dwunastej dziesiątki rankingu FIFA. Wygrywasz 4:0 z Łotwą, poprawiasz jakimś fajnym 2:0 z Mołdawią i jedziesz na turniej jako niepokonany mocarz. Drudzy uważają, że warto jednak sprawdzić się w trudniejszych okolicznościach. Z rywalem, który stawia twardy opór, ba, być może nawet jest lepszy, albo i dużo lepszy. Można wtedy jak w lustrze zerknąć, na jakim etapie budowy jesteśmy i czy daleko jeszcze do wymarzonego celu.
No dobra, tak naprawdę jest jeszcze trzecia szkoła, której główne założenie jest proste: to tylko sparing. Mecz bez stawki, w którym i wysokie zwycięstwo, i kompromitująca porażka to tylko jakieś sygnały dla trenera, a nie wielkie wydarzenie godne szerokich analiz i komentarzy w prasie. Czy zagramy z mocnymi, słabymi, czy też z najśredniejszymi rywalami świata – chodzi wyłącznie o budowę zespołu, której zresztą czasem szary widz nie musi rozumieć.
– Drogie Weszło, a wy co myślicie? – pytacie nas bezustannie w prywatnych wiadomościach na TikToku.
Odpowiadamy zbiorczo: tu jak u Maty, można na sparingach coś wygrać, można coś przegrać.
POLSKA – ROSJA, CZYLI PRZEDE WSZYSTKIM NIE ZEPSUĆ ATMOSFERY
Zacznijmy po naszemu, czyli od scenariusza pesymistycznego. Co można przegrać podczas dzisiejszego meczu z Rosją? Nie oszukujmy się – przegrać można to, co zbudowaliśmy podczas pierwszego zgrupowania, i to całkiem sporym wysiłkiem. Po pierwszych spotkaniach Paulo Sousy w roli selekcjonera najcenniejszym łupem była bowiem nadzieja kibiców, że oto może być lepiej. Nie oszukujmy się, to nie były ani wybitne mecze, ani wybitne wyniki. Więcej: sam Sousa nie zaprezentował się nam jako zbawca, który swoimi magicznymi zaklęciami uleczy kadrę z jej wszystkich dolegliwości.
Ale jednak – na końcu tunelu coś zaświeciło. Sousa poruszał się wprawdzie trochę po omacku, ale dobrze reagował na ciężary w pierwszych odsłonach swoich meczów. Paru piłkarzy od razu zrozumiało jego system i zaprezentowało się od bardzo dobrej strony, czy to w grze obronnej, czy w ataku (Jóźwiak!). Momentami zobaczyliśmy, że to wszystko można zorganizować inaczej. Że tych piłkarzy uda się poustawiać na boisku w inny sposób, a może wówczas i gra będzie łatwiejsza do przewidzenia, również dla jej własnego szkoleniowca. Bo jednak za schyłkowego Brzęczka odnosiliśmy wrażenie, że nawet on sam nie do końca wie, w jaki sposób ma grać jego zespół.
Sprawdź promocję Mega Kursy Boost i zagraj o więcej w Fuksiarz.pl!
Ta nadzieja z ostatniego spotkania z reprezentacją, ta cała atmosfera wokół kadry rosła z każdym dniem, widzieliśmy to choćby po reakcjach na krytykę Sousy. Mnóstwo kibiców apelowało: dajcie mu czas, przestańcie wyciągać wnioski z jednego meczu, nie czepiajcie się go. Nie jest to jeszcze poziom nadmuchania balonika znany z Euro 2012, ale wystarczy spojrzeć na komentarze pod dowolnym newsem kadrowym – Sousie się ufa. W Sousę chce się wierzyć, Sousie chce się powierzyć tę najważniejszą misję. Nawet jeśli my nie do końca się z takim zagłaskiwaniem Sousy zgadzamy – wokół kadry zaczęła się tworzyć trochę inna, zapewne lepsza atmosfera. Po falach memów z Brzęczkiem – twarda obrona postaci szkoleniowca przez internautów to pewna nowość.
I to jest coś, co możemy dzisiaj stracić.
Jak? Wiadomo, nie po meczu na styku, nie po minimalnej porażce. Ale dobrą atmosferę możemy z Rosją przegrać na trzy sposoby:
- przyzwoitą grą z fatalnym wynikiem
- fatalną grą z przyzwoitym wynikiem
- fatalną grą z fatalnym wynikiem
Przy czym nie mamy tu na myśli 0:1 po walce, bo to nie jest jeszcze wynik fatalny! Właściwie pocieszające jest to, że nawet nudnawa porażka na styku, będzie odebrana jako progres, a szeroko rozumiana „publiczność” nie powie na selekcjonera złego słowa. Natomiast ryzyko bardziej kompromitujących okoliczności porażki pozostaje. Oby maksymalnie do wieczora, bo też Rosja to nie jest jednak Miami Heat LeBrona i Wade’a. Da się ich skaleczyć.
POLSKA – ROSJA, CZYLI PODTRZYMAĆ PIERWSZE WRAŻENIE
Co mamy do wygrania? Podtrzymanie pozytywnego pierwszego wrażenia nasuwa się w oczywisty sposób – skoro możemy sobie skasztanić atmosferę, to możemy też ją poprawić, jeśli mecz i wynik ułożą się na naszą korzyść. Ale my wskażemy inny największy plus, inne osiągniecie do odblokowania. Otóż z Rosją możemy po prostu przybliżyć się znów o krok do obrazu, który znajduje się gdzieś na horyzoncie szkoleniowej pracy Portugalczyka. Jesteśmy zresztą ciekawi – jak kadra na to wszystko reaguje? Czy będzie można już w tym meczu ujrzeć, że Kamil Glik się troszeczkę zakochał w 3-4-2-1, czy zawodnicy ofensywni będą się zachowywali, jakby od dziecka grali w ustawieniu z dwoma wolnymi elektronami za plecami napastnika, czy środek pola będzie ze sobą współpracował, czy na siebie wpadał?
Sprawdź ofertę zakładów bukmacherskich w Fuksiarz.pl!
Byłoby cudownie, gdyby faktycznie dało się dostrzec progres. Wynik w tym układzie jest kwestią drugorzędną, podstawą – lepsze uporządkowanie na murawie, jakieś sygnały, że powoli kadra łapie pewne automatyzmy. Inna sprawa, że będzie też okazja sprawdzić formę, zwłaszcza zawodników, którzy ostatnio w klubie grali mniej. Po powołaniach było widać, że dla Sousy bardziej niż aktualna forma, liczy się dopasowanie do systemu, który preferuje selekcjoner. To zawsze rodzi nadzieję, że na plac wyjdzie np. rozczarowujący w Torino Linetty i nagle zacznie grać jak N’Golo Kante w Chelsea.
Okej, to trochę naciągany przykład, ale wiecie, o co nam chodzi. Chcielibyśmy zobaczyć, że to już jest trochę mocniejsza kadra niż ostatnio. A za tydzień – że to już trochę mocniejsza kadra, niż dziś. Tylko w taki sposób możemy w sobie rozniecić optymizm przed Euro, o który na razie jest dość trudno.
***
Panowie piłkarze, panie selekcjonerze – prosimy jedynie o to, by te nasze wszystkie mniejsze i większe baloniki z oczekiwaniami dzisiaj nie pękły z hukiem. By nie zepsuć sobie za mocno tej imprezy jeszcze przed oficjalnym rozpoczęciem. Tak, to tylko sparing, ale przy tak skromnych możliwościach testowania ustawień czy personaliów – każdy mecz musi być kroczkiem do przodu. Po prostu taki kroczek zróbmy.
Fot.FotoPyK