W weekend padła wieść, że Zidane żegna się z Realem Madryt. Zrobił to samowolnie, na własnych warunkach. To było wydarzenie, którego można było się spodziewać. Francuski szkoleniowiec miał swoje wojenki z dziennikarzami, mówił o braku wsparcia i generalnie dał do zrozumienia w tym roku, że wiele rzeczy jest nie tak, jak on by sobie tego życzył. Teraz mamy potwierdzenie, o co dokładnie chodzi. Zidane zostawił za sobą list, który opublikował dziennik AS.
Fragment listu (pełny tutaj):
“Teraz zdecydowałem się odejść i chcę dobrze wytłumaczyć powody. Odchodzę, ale nie uciekam ze statku i nie jestem zmęczony trenowaniem. W maju 2018 roku odszedłem, ponieważ po 2,5 roku z tyloma zwycięstwami i tyloma trofeami czułem, że drużyna potrzebuje nowego dyskursu, by utrzymać się na szczycie. Dzisiaj sprawy wyglądają inaczej. Odchodzę, ponieważ czuję, że klub nie obdarza mnie już zaufaniem, jakiego potrzebuję i nie oferuje mi wsparcia w stworzeniu czegoś w średnim czy długim okresie. Znam futbol i znam wymagania takiego klubu jak Real. Wiem, że gdy nie wygrywasz, musisz odejść. Jednak zapomniano o jednej bardzo ważnej rzeczy.
Zapomniano o wszystkim, co stworzyłem w codzienności, co wniosłem w relacjach z zawodnikami, ze 150 osobami, jakie pracują z drużyną i wokół niej. Jestem urodzonym zwycięzcą i byłem tutaj, by zdobywać trofea, ale ponad tym są ludzie, emocje, życie i mam odczucie, że te rzeczy nie zostały docenione, że nie zrozumiano, że w ten sposób także utrzymuje się dynamikę wielkiego klubu. Nawet w pewien sposób mi to wytykano.
[…]
By to trwało dłużej, podstawą są stosunki ludzkie. One są ważniejsze niż pieniądze, ważniejsze niż sława, ważniejsze niż wszystko. Trzeba o nie dbać. Dlatego bolało mnie bardzo, gdy czytałem w prasie po porażce, że wyrzucą mnie, jeśli nie wygram kolejnego meczu. Bolało to mnie i całą drużynę, bo te wiadomości wypuszczane specjalnie do mediów wpływały negatywnie na ekipę, tworząc wątpliwości i nieporozumienia. Całe szczęście, że miałem cudownych chłopaków, którzy byli ze mną do śmierci. Gdy sprawy robiły się brzydkie, ratowali mnie poprzez wielkie zwycięstwa. Bo wierzyli we mnie i wiedzieli, że ja wierzę w nich. Oczywiście, że nie jestem najlepszym trenerem na świecie, ale jestem zdolny do przekazania siły i zaufania każdemu w jego pracy, czy to piłkarzowi, czy członkowi sztabu, czy jakiemukolwiek pracownikowi.”
Fot. Newspix