Reklama

Kibicowski dwugłos przed finałem Ligi Mistrzów

Jan Piekutowski

Autor:Jan Piekutowski

29 maja 2021, 13:16 • 11 min czytania 4 komentarze

Finał Ligi Mistrzów zbliża się coraz większymi krokami. To nie tylko święto angielskich kibiców obu tych drużyn, ale też okazja do radości dla polskich fanów Manchesteru City i Chelsea. Jakie mają obawy przed zbliżającym się meczem? Kogo z drużyny rywala boją się najbardziej? Na co liczą? Kto może być kluczową postacią? O tym porozmawialiśmy z Jakubem Karpińskim, redaktorem Chelsea Poland oraz Janem Micygiewiczem z Angielskiego Espresso. 

Kibicowski dwugłos przed finałem Ligi Mistrzów
Jak wasze nastroje przed dzisiejszym finałem Ligi Mistrzów?

Jan Micygiewicz (Manchester City): Myślę, że wiele osób związanych z Manchesterem City zdaje sobie sprawę z tego, że to oni są faworytem tego spotkania. Czytając jednak rozmaite wypowiedzi, odnoszę wrażenie, że do samego meczu podchodzą na spokojnie i nie dają się ponieść emocjom. Oczywiście w ostatnim czasie udało się wygrać mistrzostwo i był czas na świętowanie, ale teraz przychodzi starcie z bardzo mocnym rywalem. Wszyscy zdają sobie sprawę z siły Chelsea, która ograła The Citizens dwa razy w ciągu dwóch miesięcy. Stanowiło to fajny kubeł zimnej wody, dzięki której nikt nie pcha się przed szereg.

Kuba, zgadzasz się z tym, że to Manchester City jest faworytem?

Jakub Karpiński (Chelsea): Nie do końca. Myślę, że jeśli jest faworytem, to takim minimalnym. Słuchając opinii neutralnych, czy właściwie niedzielnych, kibiców, którzy oglądają jedynie te najlepsze spotkania w Lidze Mistrzów, można odnieść takie wrażenie – bo przecież Manchester City jest naszpikowany gwiazdami, bo przecież Pep Guardiola musi w końcu znowu wygrać Champions League. Wydaje mi się, że sporo ludzi nie zdaje sobie sprawy z progresu, który zrobiła Chelsea, co potwierdzają spotkania, o których wspomniał Janek. The Blues dwukrotnie ograli Manchester City, a mimo tego zwycięstwa były podważane rotacjami Pepa Guardioli. Ale Thomas Tuchel też rotował. Niemiec też nie wychodził na te mecze najmocniejszym składem. Na The Etihad grał przecież Marcos Alonso i młody Billy Gilmour. Nie było więc tak, że Chelsea grała najsilniejszą paką, a The Citizens najsłabszą jedenastką. Rodzi to pewne znaki zapytania przed finałem, tym bardziej, że tym razem obie drużyny wystawią najlepszych piłkarzy. Spodziewam się zaciętego spotkania. Ludzie bawiący się w bukmacherkę mogliby użyć określenia – underowego.

Odbierz pakiet bonusów bukmacherskich w Fuksiarz.pl!

Janek, a ty jak odbierasz te mecze, o których obaj wspomnieliście? Przychylam się do zdania Kuby, że nie można tego tłumaczyć tylko i wyłącznie drugim składem Manchesteru City.

JM: Jasne, trzeba przyznać, że obie ekipy sporo rotowały. Wydaje mi się, że wzięły się one z niechęci obu trenerów do pokazania swoich najmocniejszych stron, w końcu starcie w Premier League miało miejsce zaledwie kilka dni po rewanżowych spotkaniach w półfinale Ligi Mistrzów. Więcej odpowiedzi mógł zatem dać półfinałowy mecz w Pucharze Anglii, gdzie stawka była taka sama dla Manchesteru City i Chelsea. Guardiola uzyskał wówczas odpowiedź co do zawodników, którzy byli na pograniczu pierwszego składu i ławki rezerwowych.

JK: Pamiętam, że w tym półfinałowym starciu Chelsea miała wielką przewagę na swojej lewej stronie. Ben Chilwell zaprezentował się świetnie, zaliczył otwierające podanie do Timo Wernera. Dias faktycznie wówczas nie grał dobrze, ale to z na prawej flance The Citizens mieli największe problemy. Anglik nie dawał im spokoju, udowodnił jednak swoją wartość. Wielu kibiców nieco go deprecjonowało, głównie przez wzgląd na cenę i fakt, że Thomas Tuchel na początku przygody stawiał często na Marcosa Alonso. Natomiast Chilwell na wiosnę stał się topowym obrońcą, myślę, że spokojnie obroni się mimo kolosalnych pieniędzy, które na niego wydano. Odegrał w tamtym meczu kluczową rolę, jestem ciekawy, czy Chelsea ponownie skoncentruje się na jego stronie, gdzie swoje robi też Timo Werner, regularnie wybiegający za pleców obrońców.

Reklama
Janku, nie masz poczucia, że jeśli Ruben Dias nie zagra na swoim najwyższym poziomie – tak jak miało to miejsce w Pucharze Anglii – to cała defensywa może mieć problem? To piłkarz kluczowy, ale jeśli jemu nie do końca idzie, to odbija się to na całej linii obrony.

JM: Rzeczywiście, były pewne niepokojące sygnały, szczególnie na koniec sezonu. W dwóch ligowych spotkaniach Manchester City stracił sześć bramek – trzy strzeliło zarówno Newcastle United, jak i Brighton. I o ile w starciu ze Srokami faktycznie środek obrony był dość eksperymentalny, bo wystąpił Ake oraz Garcia, którzy w tym sezonie odgrywają marginalną rolę, o tyle z Mewami sytuacja wyglądała inaczej. Już na samym początku czerwoną kartkę obejrzał Joao Cancelo, co prawdopodobnie kolejny raz zaświeciło lampkę w głowie Guardioli, który zdecyduje się na Walkera oraz Zinczenkę na bokach obrony. Ale błędy popełniał też wspominany Dias. W ostatnim meczu sezonu Manchester City rozbił Everton 5:0, ale Portugalczyk miał jeden poważny błąd. Zupełnie nie w swoim stylu wykosił Richarlisona i tylko dzięki zasadzie braku podwójnego karania uniknął czerwonej kartki. Gdyby jednak przewinienie miało miejsce przed polem karnym, środkowy obrońca wyleciałby z boiska.

JK: Ja też oglądałem mecz z Newcastle United i już wtedy Joao Cancelo zwrócił moją uwagę. Pamiętam, że miał moment, w którym niesamowicie się zagrzał i zaczął doskakiwać do jednego z rywali. Kilka minut później znowu łobuzował, a z Brighton – zero zaskoczenia – obejrzał czerwoną kartkę. Zastanawiam się, czy to nie on będzie gorącą głową w wypadku występu w finale Ligi Mistrzów.

Po stronie Chelsea nie ma obaw o takich nerwowych graczy?

JK: Oczywiście, że są. Króluje Jorginho, który bardzo często łapie żółte kartki za faule taktyczne. Ogólnie dobrze utrzymuje się przy piłce – potrafi zrobić kółeczko, pod presją znaleźć kolegę, do którego pośle podanie, ale też nie dzieje się to zawsze. Czasami traci futbolówkę i ratuje się przewinieniem. Hurtowo wręcz kolekcjonuje kartki. Jeśli Włoch od początku spotkania będzie naciskany, zostanie wpisany do notatnika arbitra. Będzie to oznaczało ciężary w środku pola Chelsea.

Natomiast większych powodów do niepokoju dostarcza Timo Werner. Nie zdziwię chyba nikogo, jeśli powiem, że boję się dwóch, trzech doskonałych okazji zmarnowanych przez Niemca. Jasne, świetnie znajduje sobie miejsce, haruje na boisku, ale czasami robi rzeczy, które trudno wytłumaczyć. W meczu z Realem Madryt aż głowa bolała. Zmarnował setkę mając przed sobą niemal pustą bramkę, popełnił też błąd nie podając piłki do czekającego Pulisicia. Boję się zatem o skuteczność. Chelsea świetnie weszła w oba mecze z Królewskimi, zupełnie stłamsiła rywala. Jorginho i Kante nie dali wytchnienia słynnemu tercetowi Zidane’a, grali bez respektu, ale celność pod bramką nie była aż tak topowa. Jednocześnie Werner na pewno wystąpi od pierwszej minuty, jest bardzo ważnym elementem w układance Tuchela.

Ewentualnym mankamentem może też być prawe wahadło The Blues. Uważam, że Tuchel nieco pogubił się w rotacji na tej pozycji, grało tam już kilku zawodników. Pojawił się Callum Hudson-Odoi, później Recce James, a teraz Niemiec przesunął Jamesa do trójki środkowych obrońców, zaś wyżej ustawił Azpilicuetę, który kuleje w ofensywie. Nie ma takiego gazu jak Anglicy, jego dośrodkowania nie są też aż tak dokładne, osobiście wolę, gdy Hiszpan gra nieco niżej, ma bliżej do środka boiska i może popisywać się długimi podaniami. Mam więcej nadzieję, że obejdzie się bez eksperymentów, na czym Tuchel zdołał się już przecież przejechać, przede wszystkim w finale Pucharu Anglii, gdzie ograło im Leicester City. Chciałbym odejścia od 3-4-3 i powrotu do płaskiego 3-5-2. Jorginho jako rozgrywający, Kante i Mount grający jako mezzala, operujący między bokiem a środkiem pola. To bardzo fajnie działa – dowód widzieliśmy w meczu z Realem Madryt.

Zacznij obstawiać zakłady w Fuksiarz.pl!

A co budzi największe obawy, jeśli idzie o Manchester City?

JM: Ja się boję, że Manchester City zacznie tak, jak dwa mecze z Borussią Dortmund oraz pierwsze spotkanie z PSG, kiedy drużyna Guardioli rozpędzała się bardzo, bardzo powoli. W finale muszą zagrać odważniej. Z Niemcami co prawda prowadzili do przerwy, ale rywale cały czas stwarzali duże zagrożenie. Jude Bellingham strzelił nawet gola, który nie został uznany. W rewanżu podobnie – to Borussia przeszła do ataku i to ona była jedną nogą w półfinale. Przeciwko Francuzom to samo – przeciwnik pierwszy zdobywa bramkę, a Manchester City potrzebuje mnóstwo czasu, by wskoczyć na swój najwyższy poziom. Mam więc obawy, czy tak samo nie stanie się się w finale. Czy koncentracja w pierwszych minutach faktycznie będzie na najwyższym poziomie.

Reklama
No dobrze, a czym Manchester City może zaskoczyć Chelsea i vice versa?

JM: Skrzydłami. Wszyscy widzieliśmy, co stało się w Pucharze Anglii, o czym zresztą mówił Kuba. Oba wahadła i Timo Werner schodzący do środka, mogą wykorzystywać ewentualne błędy, luki w ustawieniu Manchesteru City. Boczne sektory Chelsea mogą być bardzo groźne. O ile środek obrony The Citizens jest niepodważalny i pewny, o tyle flanki mogą budzić obawy.

JK: Nie sądzisz, że Guardiola spróbuje odwzorować ustawienie Chelsea? Jest takie stwierdzenie w futbolu, że najlepszym antidotum na 3-5-2 jest właśnie 3-5-2. Katalończyk może znowu przekombinować?

JM: Mam nadzieję, że nie. Jednym z częstych mankamentów w Lidze Mistrzów było właśnie to, że Guardiola nie skupiał się na atutach swojego zespołu, a próbował na siłę zniwelować dobre aspekty przeciwników. Tak było z Lyonem. Manchester City grał cały sezon czwórką z tyłu i nagle wyszedł bardzo niesymetrycznym ustawieniem z wahadłowymi. Na szczęście w tej edycji się to zmieniło. Od ćwierćfinału The Citizens mają te samą formację, pozbawioną klasycznego napastnika. Mieszanie przed finałem nie jest wskazane.

JK: Rozumiem; jako kibic Chelsea najbardziej boję się… Phila Fodena. Jego talent długo się objawiał, widzieliśmy jego przebłyski, ale druga połowa sezonu w jego wykonaniu jest niesamowita. Tak jak The Blues mają swojego ulubieńca w postaci Masona Mounta, tak Manchester City ma Fodena. Do tego groźny jest Kevin De Bruyne, lecz to oczywiste. Jeden z najlepszych pomocników świata, lubiący utrzeć nosa Chelsea. Pierwszego gola ekipie ze Stamford Bridge strzelił jeszcze za czasów Antonio Conte. Nie ukrywam też, że liczyłem na te kombinacje Pepa Guardioli. Są przecież te słynne anegdoty o telefonach Katalończyka do Leo Messiego w środku nocy i przedstawianiu nowego planu taktycznego. Jeśli jednak potwierdzą się słowa Janka, Chelsea ma z tego tytułu powód do obaw.

Wspomniałeś Kuba o Kevine De Bruyne. Rozmawiałem wczoraj z jednym z angielskich ekspertów, który stwierdził, że bardziej niż na gola napastnika Manchesteru City liczy na trafienie Belga.

JM: Jasne, liczę na Kevina, ale jest jeszcze jeden piłkarz, o którym nie wspomnieliśmy. Riyad Mahrez.

JK: Oj tak.

JM: Faza pucharowa w jego wykonaniu była wspaniała. Kluczowy piłkarz w meczu z PSG, gdzie zdobył trzy z czterech bramek. Podobnie z Dortmundem, gdzie trafił z rzutu karnego. Kibice Manchesteru City nie zawsze byli do Mahreza przekonani, ale teraz to się zmienia. Rywale skupiają się na Fodenie, De Bruyne, a Algierczyk potrafi wyskoczyć z ich cienia, zagrać kapitalne spotkanie. Uważam, że fajna będzie sama rywalizacja N’golo Kante z Mahrezem właśnie, którzy razem opuścili Leicester City. Obaj zaliczyli bardzo szybki skok, można było mieć wątpliwości, czy na pewno sobie poradzą. Czas zweryfikował ich pozytywnie – są gwiazdami swoich klubów.

To faktycznie jest sympatyczna historia, w przeciwieństwie do tego jak wygląda sytuacja z napastnikami. W obu klubach snajperzy nie mają najlepszego okresu. Nie myślicie o tym, że może się to odbić czkawką w finale Ligi Mistrzów?

JM: Przede wszystkim nie spodziewałbym się, że Aguero lub Gabriel Jesus wyjdą na boisko w pierwszym składzie.

Jasne, fałszywa dziewiątka jest tym motywem, który Guardioli wyszedł znakomicie i udało się wygrać Premier League. Bardziej zastanawiam się nad tym, czy to wystarczy w najważniejszym meczu sezonu.

JM: Spodziewam się, że wyjdzie ten sam skład, który zagrał przeciwko PSG. Ciekawe jest to, że za każdym razem, gdy Manchester City nie ma takiego wyniku, jakiego oczekuje, komentatorzy i eksperci utyskują właśnie na brak klasycznej dziewiątki. Że nie ma komu strzelać goli, wykańczać akcji. A przecież The Citizens już tyle razy pokazywali, iż są w stanie grać skutecznie mimo tego. To oczywiście może być problem, zawsze lepiej takiego napastnika pod prądem mieć, ale o tę kwestię jestem względnie spokojny.

A Chelsea? Rozmawialiśmy o tym, że Timo Werner haruje, ale sam Kuba stwierdziłeś, że boisz się o pudła Niemca. Kto ewentualnie mógłby go odciążyć? Olivier Giroud wchodzący z ławki w swoim ostatnim meczu dla The Blues? No bo chyba nie Tammy Abraham, którego Tuchel zupełnie odsunął.

JK: Fajnie, że wspomniałeś o Francuzie. Kolejnym kontekstem tego finału Ligi Mistrzów jest przecież odejście dwóch gwiazd rocka, dwóch wyjadaczy, którzy będą mieli swój ostatni taniec. Z neutralnego punktu widzenia naprawdę chciałbym, żeby Giroud i Aguero weszli na boisko przynajmniej na moment i zostali godnie pożegnani. Giroud generalnie jest bardzo dobrą opcją z ławki, czy to dla Tuchela, czy dla Deschampsa, czy dla trenera jego następnego klubu. Daje dużo wariantów w ataku – nie tylko główka, ale też przytrzymanie piłki oraz rozegranie. Gdyby coś się nie układało, warto na niego postawić. W końcu to on strzelił bardzo ważnego gola z Atletico Madryt.

Natomiast jako kibic Chelsea, wolałbym, żeby Aguero jednak się nie pojawiał. Londyńczycy to jeden z jego ulubionych rywali. Pytałem kiedyś innych sympatyków The Blues o to, który zawodnik wywołuje u nich ciarki strachu. Argentyńczyk wygrał przed Rooneyem i Cristiano Ronaldo. Mam olbrzymi szacunek dla tego piłkarza, nawet jeśli nie znajduje się w doskonałej formie.

Obaj – przynajmniej podskórnie – jesteście przekonani o tym, że wasze kluby wygrają. Przekonajcie do tego resztę.

JK: Tuchel pokazał, że umie grać z Guardiolą. Potrafi wykorzystać słabe punkty Manchesteru City, których przecież jest bardzo niewiele. Drużyna stawiła czoła dwóm bardzo niewygodnym rywalom – Atletico i Realowi Madryt – gdzie od początku grała swoje. W międzyczasie wygrali jeszcze kilka meczów z czołówką Premier League. Tuchel nie boi się nikogo i niczego, to ogromna wartość dodana dla Chelsea. W ostatnim finale – tym z 2012 roku – wychodzili jako underdog, grając taktyką Ave Maria, byle do karnych. Teraz są równym rywalem. Ich futbol jest bardzo uporządkowany, nie tylko skoncentrowany na defensywie. Na pewno sumiennie wykonali pracę domową przed dzisiejszym finałem.

JM: Guardiola ma już ogromne doświadczenie w prowadzeniu Manchesteru City. Jest tutaj piąty sezon i porażki, których wcześniej doświadczył w Lidze Mistrzów mogą przerodzić się w coś dobrego. Poskutkują tym, że Katalończyk nie będzie tak mocno kombinował. Trzon drużyny jest od kilku lat taki sam, nie będzie nagle wymieniony. Manchester City posiada też imponującą głębię składu – mają Fodena, De Bruyne, Mahreza, Bernardo Silvę a nawet Gundogana. Odpowiedzialność rozkłada się między kilku zawodników, co napawa mnie optymizmem.

Rozmawiał JAN PIEKUTOWSKI

Fot.Newspix

Angielski łącznik

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Ekstraklasa

LIVE: Pogoń w szoku! Piast prowadzi w Szczecinie 2:0!

redakcja
16
LIVE: Pogoń w szoku! Piast prowadzi w Szczecinie 2:0!

Komentarze

4 komentarze

Loading...