Kolejny rok zmagań na włoskim podwórku za nami. Mistrzem Serie A 2021 został Inter Mediolan, wyprzedzając sąsiadów z Lombardii – Milan i Atalantę. W gronie najlepszych piłkarzy rozgrywek na pewno umieścilibyśmy więc połowę składu Nerazzurrich. Zapewne znalazłoby się tam miejsce także dla liderów ofensywnej machiny z Bergamo, którzy znów wykręcali znakomite liczby. Ale kto podbił nasze serca, jednocześnie będąc nieco w cieniu innych zawodników? Wybraliśmy pięciu piłkarzy, którzy zachwycili Italię. W ofensywie, jak Dusan Vlahović, Simy i Rodrigo de Paul oraz defensywie, jak Franck Kessie czy Marten de Roon.
Podsumowanie sezonu 2020/2021 Serie A
Sezon ligowy zamieniamy na sezon ogórkowy, więc czas na podsumowanie rozgrywek Serie A. Można chyba stwierdzić, że był to jeden z ciekawszych sezonów pod względem tego ilu nowych bohaterów nam dostarczył. Oczywiście jedenastkę sezonu zdominowaliby tacy gracze jak Romelu Lukaku, Achraf Hakimi czy Nicolo Barella, jednak warto spojrzeć na ligę włoską trochę szerzej. Dlatego przygotowaliśmy piątkę zawodników, którzy przykuli naszą uwagę w ciągu minionych kilku miesięcy.
Absolutny numer jeden tego sezonu, jeśli chodzi o odkrycia. Do 15 grudnia gość miał tylko jedną bramkę w obecnych rozgrywkach Serie A. Zdecydowanie nie spełniał oczekiwań. A później? Worek rozwiązał się tak, że licznik Serba zatrzymał się na 21 trafieniach w sezonie. To dopiero czwarty obcokrajowiec w historii Violi, któremu udało się przekroczyć próg 20 bramek w trakcie pojedynczego turnieju. I przede wszystkim: najmłodszy tak skuteczny piłkarz w Italii od ponad 50 lat. Mimo młodego wieku pewnie wykonuje rzuty karne (6/6). Inne atuty? Zerkamy w liczby, kilka z nich warto wyciągnąć.
- 12. miejsce w Serie A pod względem kontaktów z piłką w polu karnym rywala (157)
- 4. miejsce w lidze jeśli chodzi o wygrane pojedynki w powietrzu (114, trzeci najlepszy wynik wśród napastników)
- 12. miejsce w Italii pod względem wywalczonych rzutów wolnych (69)
Vlahović to typowy egzekutor. Strzela praktycznie tylko z „szesnastki”, zwykle lewą nogą lub głową. Dziewięć razy zapewniał Fiorentinie prowadzenie, sześć remis. „L’Ultimo Uomo” wybrało go najlepszym młodym zawodnikiem ligi. – Wciąż mówiono o jego potencjale i tym, że potrzebuje czasu. W listopadzie śmiano się, że jego strzały to postrach dla gołębi na stadionie. Cesare Prandelli go odblokował. Jego talent nie jest już określany tylko potencjałem. Jakość napastnika określa to, jak wykańcza dośrodkowania. A Vlahović wykazuje się w tym elemencie zabójczą precyzją. Jest trudny do zatrzymania. Dzięki dobrej technice potrafi wydostać się z tłoku rywali. Wciąż może poprawić grę tyłem do bramki czy technikę prowadzenia piłki, ale jest solidny i w tym zakresie – pisze o nim analityczny włoski portal.
Serb jest silny, szybki i wybiegany. Jeśli wybierzemy tylko piłkarzy, którzy rozegrali ponad 3000 minut w sezonie, jest na 21. miejscu w Serie A pod względem pokonywanego dystansu w trakcie meczu (średnio 10,1 km). Jest także bardzo pewny siebie. – On jest szalony. Naprawdę szalony. Kiedyś opowiadał mi, że jest Ibrahimoviciem z Belgradu i będzie grał w największych klubach świata. Lubię jego arogancję. Myślę, że stanie się silnym zawodnikiem – mówił o nim Valeri Bojinov, jeden z odkrywców jego talentu.
Sam zainteresowany jest wielkim fanem Zlatana. Dostał od niego koszulkę z życzeniami udanej kariery. Po serbsku, unikalnie. Napastnik uważa jednak, że to niesie ze sobą dużą odpowiedzialność, bo media często go do niego porównują. A porównaniom trzeba sprostać. Wkrótce Vlahović może jednak czerpać lekcje od swojego idola. Milan przymierza się do kupienia go za 40 milionów euro. Serb mówił włoskim mediom, że Stefano Pioli jest dla niego jak ojciec, więc Rossoneri mogą być dla Dusana pierwszym wyborem.
I słusznie, bo szkoda, żeby taki talent grał tylko we Florencji.
Tylko dwóch piłkarzy z Afryki zdołało strzelić minimum 20 bramek w pojedynczym sezonie Serie A. Jednym z nich był Samuel Eto’o, snajper wielkiego Interu Mediolan. A drugim? Weah? West? Otóż nie. Drugim z nich był Simy Nwankwo, skromny chłopak ze skromnego Crotone. Kumpel Arkadiusza Recy z szatni. 29-latek, dla którego był to dopiero trzeci sezon w lidze z TOP 5 w Europie. I który strzelił w nim dokładnie dwukrotnie więcej bramek niż w dwóch poprzednich latach. Co więcej, tylko dwóch piłkarzy w historii ligi włoskiej zdołało załadować 20 bramek w sezonie, w którym ich zespół spadł z ligi.
Nigeryjczyk miał przede wszystkim kapitalną wiosnę. W marcu strzelił więcej bramek niż Robert Lewandowski czy Karim Benzema. Sporo bramek nabił dzięki „jedenastkom”, ale nie było to jego jedynym atutem. Po prostu potrafił odnaleźć się w polu karnym. Ciekawe jest to, że mimo iż jest „tyczkowaty” (198 cm wzrostu – przyp.), tylko raz trafił do siatki głową. Zresztą Simy wygrał jedynie 1/3 pojedynków w powietrzu, co dobitnie pokazuje, że nie każdy wysoki piłkarz musi świetnie grać głową. Napastnik Crotone miał jednak inne atuty. To prawdziwy lis pola karnego – średni dystans strzałów, po których trafiał do siatki to 10,7 metra. Nikt z czołowych strzelców nie pakował piłki do bramki z bliższej odległości. Co jeszcze?
- Tylko dwóch piłkarzy, którzy zdobyli minimum 10 bramek w lidze, miało lepsze ratio gol/celne strzały. U Simy’ego było to 0,50, czyli co drugi celny strzał Nigeryjczyka kończył się golem
- Ponad połowa jego bramek dawała Crotone prowadzenie (5 razy) lub remis (6 razy)
Oczywiście jego dorobek mógł być trochę większy. Według „Sofa Score” zmarnował 11 „big chances”. Tyle że nie jest to jakiś porażający wynik. W Serie A było 13 zawodników, którzy spartolili więcej takich sytuacji, w tym Lautaro Martinez czy Zlatan Ibrahimović. A koniec końców to Simy jest piątym (wspólnie z Ciro Immobile) strzelcem ligi.
Co dalej? Sporo mówi się o tym, że Nigeryjczyk spienięży sezon życia kontraktem w egzotycznym miejscu. Szkoda, że nie sprawdzi się w średniaku z ligi włoskiej, ale cóż – zasłużył.
Czy Franck Kessie aby na pewno jest nieoczywistym bohaterem tego sezonu? Mimo wszystko tak. Przez długi czas mówiło się, że to Zlatan Ibrahimović odbudował Rossonerich. Tymczasem Iworyjczyk nawet w ostatnim spotkaniu udowodnił, że bez niego Milan nie byłby w miejscu, w którym jest. Ksywa „Prezydent”, nerwy ze stali i profesura w środkowej strefie boiska. To wszystko cechy pomocnika, którego „La Gazzetta dello Sport” wybrała drugim najlepszym piłkarzem sezonu.
– To on przeprowadził zespół przez najtrudniejsze momenty sezonu. Jego 13 bramek pozwoliło zdobyć Milanowi 11 punktów. Sześciokrotnie wybierany graczem meczu – pisał o nim włoski dziennik.
Oczywiście 13 goli Kessiego robi wrażenie, jednak trzeba pamiętać, że aż 11 z nich to rzuty karne. Z drugiej strony: Rossoneri mieli z nimi problem, gdy pudłował Zlatan, a Iworyjczyk dźwignął ciężar strzałów z wapna, więc to kolejny plus na jego konto (choć nieomylny nie był). Jeśli chodzi o statystyki indywidualne, w kilku kategoriach kręcił się tuż przy TOP 10 Serie A (pressingi, podania w tercję ataku). Ciekawe jest to, że był czwartym najczęściej blokującym strzały i podania piłkarzem ligi (drugi był Bartosz Bereszyński). Wśród piłkarzy Milanu nie miał sobie równych.
- Podania w tercję ataku
- Podania pod pressingiem rywala
- Odbiory
- Stworzone sytuacje strzeleckie
- Zablokowane piłki
- Przejęcia
- Dryblingi
We wszystkich tych kategoriach był najlepszym albo jednym z trzech najlepszych piłkarzy Rossonerich. Ciekawe jest też to, że Kessie sprawia wrażenie czołgu, a jednak był czwarty w zespole pod względem wjazdów z piłką pod pole karne rywala.
Patrząc na historię jego występów w poprzednich latach, pod wieloma względami poprawił swoje liczby. Absolutnie kluczowy piłkarz dla Stefano Piolego. „L’Ultimo Uomo” twierdzi, że trener Milanu mógł liczyć na niego nawet w najbardziej delikatnych momentach. Było to widoczne zwłaszcza wiosną. – Najlepszy mecz w roku zagrał prawdopodobnie na Old Trafford przeciwko Manchesterowi. Potem, w ważnym spotkaniu z Atalantą, także dźwignął presję. Poza odzyskiwanymi piłkami uwagę przykuwa to, że Kessie zawsze uzupełnia kolegów, oferuje każdemu pomoc. Dzięki temu stykowe sytuacje kończyły się z korzyścią dla jego zespołu – pisał analityczny portal po spotkaniu z La Deą.
Kto wie, czy to nie najlepszy transfer Rossonerich w ostatnich latach? Nowoczesna, skuteczna „szóstka” to przecież mózg i sekret sukcesów każdej drużyny.
Rusłan Malinowski czy Rodrigo de Paul? Wybór był bardzo trudny. Ale jednak – Malinowski to najlepszy asystent ligi. Ciężko mówić o nim per „nieoczywisty”. De Paul to z kolei gość, który od lat przerasta Udinese, ale wciąż w nim gra. A Zebrette to przecież dopiero 14. drużyna Serie A. Mimo to Argentyńczyk został wybrany przez „LGdS” szóstym najlepszym piłkarzem w lidze. Powody takiej decyzji? 27-latek zachwyca w wielu klasyfikacjach.
- 18 goli i asyst – wyrównany osobisty rekord indywidualny
- 10. piłkarz ligi według średniej pokonanych kilometrów (10,7 na mecz)
- 98 podań w pole karne – najwięcej w lidze
- 264 podania progresywne – 3. miejsce w lidze
- 89 kluczowych podań – 2. miejsce w lidze
- 20 stworzonych sytuacji bramkowych – 3. miejsce w lidze
- 164 stworzone okazje strzeleckie – 2. miejsce w lidze
- 1099 kontaktów z piłką w tercji ataku – 2. miejsce w lidze
- 112 udanych dryblingów (67%) – najwięcej w lidze
- 145 wejść z piłką w tercję ataku – najwięcej w lidze
Sami widzicie – ta lista jest naprawdę długa i ciężko znaleźć drugiego piłkarza, który widniałby na podium czy pierwszym miejscu w tych kategoriach. Rodrigo de Paul ewidentnie przerasta ligę grając w Udinese. Wiadomo, że jest mu łatwiej, bo większość ofensywnych działań jest na jego barkach. Poza bramkami i asystami jest także liderem klasyfikacji xGBuildup w tym zespole, uwzględniającej udział w akcjach bramkowych z wyłączeniem goli i ostatnich podań. Ciekawostka jest też taka, że jest jednym z najczęściej trafiających w słupek/poprzeczkę piłkarzy Serie A (5 razy). W ekipie Zebrette wyróżniał się także pod względem odbiorów, zablokowanych podań i strzałów czy skutecznych pressingów. – Myślę, że jestem już kompletnym piłkarzem. Równie dobrym w ofensywie i w destrukcji – stwierdził na łamach „LGdS”. Z Argentyńczykiem jest trochę jak z Piotrem Zielińskim. Ciężko ulokować go na boisku w jednej roli, wymyka się ramom.
– Być może początek sezonu 18/19 dawał nadzieję, że jego rola na boisku to cofnięty napastnik, albo inna pozycja bliska bramki. Myślę jednak, że bliżej mu do 'mezzali’. Głównym atutem de Paula jest umiejętność utrzymywania się przy piłce i transportowania jej w okolice bramki. Drybling, kontrola techniczna i „szybka noga” pozwalają mu poruszać się nawet w gąszczu rywali. Dlatego lepiej pasuje do roli kreatywnej 'mezzali’ niż 'dziesiątki’ – pisze o nim „L’Ultimo Uomo”.
Jedno jest pewne – Udine jest już dla niego za ciasne. Wyłączając pierwszy, średnio udany sezon, przez cztery kolejne wypracował łącznie 61 bramek dla tego klubu (gole + asysty). To 37% wszystkich goli Zebrette w tym okresie. Chcą go wszyscy. Juventus, Inter, Milan, Napoli, kluby zagraniczne także. De Paul może więc wsiąść w taksówkę i stwierdzić, że wszędzie go potrzebują. Pytanie tylko – który kierunek ostatecznie obierze?
Bohater statystyczny, tak byśmy Holendra nazwali. Co ciekawe to nie Marten de Roon, a jego kumpel z drugiej linii Atalanty – Remo Freuler – został wybrany 10. najlepszym zawodnikiem Serie A według „La Gazzetta dello Sport”. Włoski dziennik pisał, że Freuler do spółki z de Roonem jest arcyważny w układance Gian Piero Gasperiniego, bo trzyma ofensywną machinę w defensywnych ryzach. Dziwi jednak, że Włosi stawiają Freulera nad de Roonem, bo Holender dominuje nad kumplem z szatni w wielu statystykach. A co ważniejsze: dominuje w nich także w skali całej ligi. Dlatego my doceniamy właśnie jego. Liczby mówią same za siebie:
- Najwięcej prób odbiorów (95) i udanych odbiorów (67)
- Najskuteczniej pressujący zawodnik – 231 skutecznych pressingów
- 7. miejsce pod względem przejętych piłek (69)
- 3. miejsce jeśli chodzi o podania w tercję ataku (247)
- 8. miejsce pod względem progresywnych podań (199)
Być może Freuler jest ciut konkretniejszy w samych liczbach, bo ma więcej bramek i asyst, ale jednak de Roon zdaje się wykonywać większą pracę na boisku. Widać także, że robi postęp. To jego najlepszy sezon w Serie A pod względem podań w tercję ataku, skutecznych pressingów i przejętych piłek. W pozostałych przytoczonych statystykach miał jeden, minimalnie lepszy rok. Był także w czołówce ligi pod względem kontaktów z piłką. Można więc uznać, że 30-latek jest w swoim piku.
Warto będzie sprawdzić, czy przełoży się to na dobry występ Holendrów na EURO. Ale jak wiadomo – to już trochę inny system gry, a de Roon jest wręcz skrojony pod to, co chce grać La Dea i świetnie asekuruje ofensywnie grających defensorów. – Jestem najniższej ustawionym pomocnikiem. Zawsze powtarza mi, że jego pomocnik musi grać jak obrońca, ale kiedy ma piłkę, staje się rozgrywającym – tłumaczył niedawno w wywiadzie z „The Athletic”.
Ciężko wyobrazić sobie de Roona w jakiejś innej drużynie niż Atalanta Bergamo. A przynajmniej nie w tak ważnej roli.
SZYMON JANCZYK
fot. Newspix