Rzadko się zdarza, by przy oglądaniu La Liga można było mieć skojarzenie z Ekstraklasą, bo to jak porównywać kosmos do małej piwnicy, natomiast 38. kolejka w Hiszpanii trochę przypomniała o istnieniu naszej ukochanej. Drużyny Atletico i Realu walczyły o mistrzostwo, a po pierwszej połowie wydawało się, że nikt tego mistrzostwa nie chce czy też nie umie wziąć. Atletico przegrywało z Valladolid, a Real z Villarrealem. No, ale ekipa Simeone w miarę szybko przypomniała sobie o co chodzi i wyciągnęła wynik. A jest to jednoznaczne z tym, że mimo takiego samego powrotu Realu, to ATLETICO ZOSTAŁO NOWYM MISTRZEM HISZPANII!
ATLETICO MISTRZEM. SPĘTANE NOGI NA POCZĄTKU
Chociaż musimy wrócić do początku tego spotkania ekipy Simeone, bo wyglądało to wręcz nieprawdopodobnie. Wiadomo, jest stres, świadomość stawki, ale jednak ci ludzie nie po raz pierwszy grają o trofea i trudno było się spodziewać, że starcie ze spadającym Valladolid aż tak spęta im nogi.
Tymczasem tak było – gościom wychodziło mało albo wcale. Nie zapowiadało się w pierwszych 45 minutach, żeby mieli strzelić gola. Niby obiecujący rogalik Suareza został wybity przez obrońcę, niby w pewnym momencie defensorzy gospodarzy wykopali piłkę sprzed pustej bramki, ale mieliśmy wrażenie, że jest to pospinane na agrafki. To znaczy: futbolówka niezbyt Los Colchoneros słuchała, a wszystko przez to, że po prostu drżały im nogi.
I gospodarze, którzy mieli matematyczne szanse na utrzymanie, skorzystali z okazji. Zresztą, jaki to był gol – oczywiście, ładny, natomiast po kontrze, która wyszła z rzutu rożnego Atletico. Tymczasem przecież to ekipa Simeone słynie z wykorzystywania stałych fragmentów, nie zaś z kontr, które rywale mają po ich rzutach rożnych czy wolnych.
Natomiast oddajmy Valladolid, co należne – akcja wyszła im śliczna. Szybkie podanie na ścianę, zgranie piętą i prostopadła piłka od Marcosa Andre do Plano, który wybiegał jeszcze z własnej połowy. Może trochę źle przyjął piłkę, gdyż wygonił się na ostrzejszy kąt, ale Oblak nie reagował z wyjściem, a obrońcy byli dramatycznie spóźnieni. Plano więc popatrzył, przymierzył i po krótkim rogu pokonał Słoweńca.
ATLETICO MISTRZEM. LEPSZA DRUGA POŁOWA
Konsternacja. Simeone uspokajał piłkarzy wymownymi gestami. Żadnych większych podpowiedzi dotyczących taktyki, ustawienia, nie. Po prostu: uspokójcie się. Gdyby Real był poważniejszy, Atletico miałoby jeszcze goręcej, ale Królewscy również przegrywali. Trudno powiedzieć, czy Los Colchoneros znało tamten wynik, natomiast jeśli tak – przy prowadzeniu Realu mogli się jeszcze bardziej spiąć. Ale Real nie prowadził, a Atletico wzięło się do pracy.
Pierwsza bramka dla zespołu ze stolicy padła po indywidualnej akcji Correy. I to jakiej! Facet przepchał się środkiem, mijał kolejnych rywali, a na koniec uderzył sytuacyjnie ze szpica. Bramkarz chyba w ogóle nie wiedział, o co chodzi, był zasłonięty, puścił. Potem na prowadzenie gości wyprowadził Suarez. Dostał piłkę w prezencie na środku boiska i biegł osamotniony. Jak to on – trafił.
Pewnie teraz pewne rzeczy sobie dopowiemy, ale to chyba jednak symboliczna scena. Wiadomo, że Urugwajczyk był niechciany w Barcelonie. Sam mówił: wielu mnie skreśliło. A absolutnie dawał radę w tym sezonie, pędził przez te dobre metry sam, mając na nogę mistrzostwo Hiszpanii. Szansy nie zmarnował. O rany, co za głupotą było pozbywanie się go przez Barcelonę.
Czy natomiast powiemy, że Atletico do końca kontrolowało to spotkanie? Nie, bo jeszcze przed golem Suareza Valladolid zebrało się na setkę. Uderzenie z dystansu obronił Oblak, ale tak, że piłka spadła na głowę Weissmanowi, tyle że temu zabrakło trochę refleksu i koordynacji. Przeniósł piłkę nad poprzeczką. Gdyby trafił, ojej, mamy wątpliwości czy jednak Atletico dałoby sobie radę, bo w gruncie rzeczy nie grało przecież dobrego meczu.
Ale ma to. Ma mistrzostwo Hiszpanii. Można mówić – najsłabszy mistrz od lat, ale kogo tam będzie to obchodzić… Nikogo. Real ostatecznie zebrał się z Villarrealem i też wygrał 2:1, ale tracił głupio punkty wcześniej. Barcelona, cóż, spuśćmy na nią zasłonę milczenia.
Doceńmy Atletico. To był ich sezon!
Valladolid – Atletico 1:2
Plano 18′ – Correa 57′ Suarez 67′
Fot. FotoPyk