Finał Pucharu Francji stanowił dla Radosława Majeckiego jedno z najważniejszych spotkań w jego dotychczasowej przygodzie z futbolem. Ewentualny dobry występ mógłby sprawić, że szkoleniowiec Monaco, Niko Kovac, nabrałby do niego większego zaufania. Tak więc dla polskiego golkipera była to wielka szansa. Ostatecznie nie popełnił błędu, zaprezentował się poprawnie. Natomiast jego koledzy z pola nie potrafili wykorzystać słabej postawy paryżan, którzy postawili dziś na wybitnie pragmatyczną grę. Przede wszystkim skuteczną – poprzez to, trofeum na dłużej pozostanie na Parc de Princes.
PSG – AS Monaco. Majecki bez szans przy golach paryżan
W tym miejscu chcieliśmy wnikliwie zrecenzować występ Radosława Majeckiego, tylko sęk w tym, że Polak był praktycznie bezrobotny. Naprawdę w ofensywie PSG grało dziś bardzo, ale to bardzo przeciętnie. Oddało zaledwie trzy celne strzały. Niemniej to sztuka wypracować z tego aż dwie bramki.
Nasz bramkarz spokojnie wyłapywał dośrodkowania, w tempo wychodził na przedpole. Biła od niego pewność siebie. Jego pech polegał na tym, że kolega z linii defensywnej sprawił prezent paryżanom – Axel Disasi we własnej szesnastce źle przyjął podanie od Majeckiego i stracił futbolówkę na rzecz Kyliana Mbappe, który wystawił ją na pustaka Mauro Icardiemu. No, straszny wielbłąd. Zupełnie niewymuszony przez rywala. Warto też dodać, że był to pierwszy strzał w tym spotkaniu.
500 PLN ZWROTU BEZ OBROTU – ODBIERZ BONUS NA START W FUKSIARZ.PL!
Przy drugim golu nasz rodak również nie miał nic do powiedzenia. Na dziesięć minut przed końcem spotkania Angel Di Maria zabawił się z defensywą Monaco i prostopadle zagrał do Kyliana Mbappe, a gwiazda paryżan sprytnie podcięła piłkę nad bezradnym Polakiem.
Cóż, trudno ocenić jednoznacznie jego postawę. Wprawdzie nie popełnił błędu przy bramkach, nie był zapracowany, ale nie dał też niczego ekstra. Typowy występ na notę wyjściową. Choć w sumie to niewiele brakowało, a Mbappe z dystansu wrzuciłby mu piłkę za kołnierz. Na jego szczęście uratowała go poprzeczka.
PSG – AS Monaco: dużo szachów
Dobra, a jak wyglądało spotkanie?
Byłoby to kłamstwo z naszej strony, gdybyśmy napisali, że dobrze bawiliśmy się, oglądając to spotkanie. Jasne, wszelkie finały rzadko są pokazem radosnego futbolu i wielkiej wirtuozerii, z tym że na Stade de France odbyły się boiskowe szachy, zwłaszcza po stronie PSG. Nic dziwnego, że podeszło do Monaco z dużym respektem. Wszak w lidze dwa razy dostało od nich w cymbał.
Tak naprawdę przypadkowa bramka w dużej mierze ustawiła spotkanie. Ekipa z księstwa ewidentnie nastawiła się na kontrę, lecz w momencie, gdy zmuszona była gonić wynik i atakiem pozycyjnym przebić się przez dobrze funkcjonujący mur paryżan, pojawił się problem.
W drugiej odsłonie zespół Niko Kovaca miał przewagę. Tylko że nic z niej nie wynikało – bodajże raz Keylor Navas musiał się mocniej napocić. Akcje Monaco dobrze wyglądały do linii pola karnego – potem robił się problem z wypracowaniem sobie dogodnej pozycji do strzału. PSG nie pokazało dziś niczego specjalnego, nie zaprezentowało żadnych fajerwerków. Może nieobecny z powodu zawieszenia Neymar wprowadziłby nieco fantazji do tej wyrachowanej gry.
Czy paryżanie byli dziś lepszym zespołem? Nie, po prostu w szczęśliwych okolicznościach udało im się strzelić bramkę, a następnie jakoś przetrwać i wyprowadzić nokautujący cios. Ale zrobili swoje? Zrobili. Za tydzień lub dwa nikt już nie będzie pamiętać, w jakich okolicznościach wywalczyli trofeum.
Jeszcze kilka dni temu w Paryżu panowały minorowe nastroje. Jednak poprzez potknięcie Lille jeszcze tli się szansa na mistrzostwo Francji, choć wciąż wydaje się to mało realne. Z kolei dziś ekipa z Parku Książąt zgarnęła pierwsze trofeum w tym sezonie, dzięki czemu wiadomo już, że nie skiepściła wszystkiego, co było możliwe w tym miesiącu.
Może ten sezon nie będzie dla niej tak fatalny?
Paris Saint Germain – AS Monaco 2:0 (1:0)
M. Icardi 19′, K. Mbappe 81′
Fot. Newspix