Rafał Gikiewicz zrobił prawdziwe show w programie „Bundestalk” na Kanale Sportowym. Już w sobotę Polak stanie na drodze… Roberta Lewandowskiego, który dąży do przebicia rekordu Gerda Muellera. Czy odpuści, jak sugerują niektórzy? Jak podejdzie do tego spotkania? Dlaczego nie świętował na imprezie z drużyną? Czemu nie będzie analizował karnych Lewandowskiego? Jakie są jego plany na przyszłość i… kogo będzie trenował w przyszłym sezonie Miroslav Klose? Zapraszamy!
Widzimy, że jesteś w dobrej formie. Wczoraj poważny masażyk, przygotowania do soboty rozpoczęte.
Mówiliście, że Bayern dostał dwa dni wolnego. My dostaliśmy trzy, także wyjdziemy na większej świeżości.
To nie oznacza, że jest świeżość. Borussia dostała też po finale parę dni wolnego, bo pili do rana w hotelu!
My tylko do szóstej rano!
Artur Wichniarek lekko się obawia o waszą formię. Powiedział, że jest dwudniowe party związane z utrzymaniem Augsburga w Bundeslidze. Prawda czy fałsz?
O tym trzecim dniu mu nie powiedziałem. Trzydniowe party! Ale od dzisiaj jest już misja Bayern Monachium. Trener powiedział, że chcemy zdobyć minimum jeden punkt. Jestem pozytywnie nastawiony. Liczę na to.
Ten tydzień, przygotowania do rywalizacji z Robertem Lewandowskim, są takie same jak przed każdym innym meczem ligowym? Wyczuwasz teraz szczególne zainteresowanie mediów, które zastanawiają się, czy Polak zatrzyma Polaka?
Przygotowania są normalne, jeśli chodzi o trening. A jeśli chodzi o rundy medialne, to do klubu dzwonią media z całego świata. Wszyscy żyją tym pojedynkiem Lewy kontra Gikiewicz. Wszyscy wiedzą, że żeby pobić niemiecki rekord musi pokonać polskiego bramkarza. Jest o tym głośno.
Kiedy ostatni raz rozmawiałeś z Robertem Lewandowskim?
Dwa dni temu pisaliśmy SMS-y.
Czy ich tematem był sobotni mecz?
Nie, nie! Tematem nie było nic związane z piłką czy rekordem. Muszę uspokoić wszystkie osoby, które robią te grafiki i wysyłają mi je na Twitterze czy Instagramie.
Jak ty w ogóle podchodzisz najpierw do tego apelu Dietmara Hamanna, żeby Lewandowski nie grał, a także do apelu jednego z polskich ekspertów, żeby Rafał Gikiewicz przepuszczał wszystko, co Lewy pośle w stronę bramki Augsburga?
Swoje już powiedziałem. Niektórzy eksperci chcą zabłysnąć w mediach. Te komentarze, żeby posadzić Lewego na ławce, są nie na miejscu. Sprinter, który biegnie po rekord świata, nie zatrzymuje się przed metą tylko biegnie do końca. On jest sportowcem, będzie chciał pobić rekord. Co mam wam powiedzieć? To trochę śmieszne. Ja będę chciał zdobyć punkty dla swojego zespołu i fajnie zakończyć udany sezon, on będzie chciał zdobyć bramkę i pożegnać trenera Flicka, Alabę czy Martineza. Szykuje się fajny mecz. Nikt nie będzie odpuszczał.
Od tego spotkania będzie zależeć, czy skończysz sezon w dziesiątce najlepszych piłkarzy Kickera? Jesteś bardzo wysoko – na szóstym miejscu, jeśli chodzi o średnią not.
Wspomnieliście tutaj króla Bielefeldu. Mówi, że muszę dostać od Kickera 1,5 i przeskoczyć Neuera. Cel jest jasny.
Widzę, że ze strony króla Artura jest pełna pompka medialna! Jak Augsburg musi zagrać, żeby mieć szansę wywieźć ten jeden punkt?
Lepiej niż w ostatnich 33 kolejkach. Nie ma co ukrywać – gramy w Monachium, Borussia Moenchengladbach dostała tam szóstkę ostatnio i musiała parę dni się odkręcać. Ciężki mecz nas czeka. Mamy parę swoich problemów, paru piłkarzy kontuzjowanych, nie wiadomo, w jakim ustawieniu wyjdziemy. Potrzebujemy dużo szczęścia, dobrego dnia całej linii obrony i bramkarza.
Jest u was nowy trener Markus Weinzierl. Może na razie szału nie ma, ale mam wrażenie, że coś w tej grze Augsburga – zwłaszcza, jeśli chodzi o atak i utrzymanie piłki – ruszyło.
Trochę krócej, ale intensywniej trenujemy. Przede wszystkim paru zawodników z pola złapało większy luz. Nowa miotła, nowa świeżość. Ja trenuję tak samo – za Heiko Herrlicha czy Markusa miałem ten sam plan z trenerem bramkarzy. Widać było większą wiarę. Byliśmy przyciśnięci do ściany i potrzebowaliśmy trzech punktów, czy to ze Stuttgartem, czy z Werderem. Nie graliśmy tylko dla siebie, ale też dla zespołu, miasta. Każdy chciałby grać jedenasty sezon w Bundeslidze. Spełniliśmy ten cel. Trzy punkty z Werderem, ale nie było łatwo. Ruben Vargas dostał w dwunastej minucie czerwoną kartkę, od tego momentu mało osób wierzyło, że jesteśmy w stanie utrzymać czyste konto i zdobyć jakieś punkty. Wyciągnęli do nas rękę, w 50. minucie też dostali czerwoną kartkę, od tego momentu grało nam się łatwiej. Wygraliśmy bardzo ważne spotkanie. Rok temu wygrywając w barwach Unionu z Fortuną Duesseldorf podałem rękę Bremie, a teraz ich pogrążyliśmy.
Jakie twoim zdaniem będą cele Augsburga na przyszły sezon? Słyszałem, że nawet jakby Augsburg spadł, było wypracowane bezpieczeństwo finansowe na następne 24 miesiące. Mamy wrażenie, że jesteście klubem poukładanym, solidnym, wypłacalnym, z dobrymi pensjami. Przydałoby się przy takim komforcie powalczyć o coś więcej niż utrzymanie w Bundeslidze.
Jak mam być szczery – na swojej kartce z celami miałem napisane +43 punkty, więc liczyłem, że będzie ich więcej i jestem rozczarowany naszym dorobkiem. Jak mówicie – jesteśmy solidnym klubem, stoimy nie na miękkich i cieniutkich nogach, a naprawdę jest tutaj duży fundament. Pensje są nie najgorsze jak na Bundesligę. Na pewno wszyscy są rozczarowani tym wynikiem. Na zabawie po meczu śmiali się, czemu nie świętuję tak mocno. Odpowiedziałem, że nie chcę świętować utrzymania, a coś więcej w przyszłym sezonie. Cel będzie na pewno wyższy. Teraz był nim minimum środek tabeli, jak nie górna połówka. Celami Augsburga na przyszły sezon powinny być miejsca 7-10. Liczę, że się wzmocnimy i będziemy tak grać od pierwszej kolejki.
Były w ostatnich tygodniach spekulacje, że dostałeś zapytanie czy ofertę z Bayernu Monachium i Borussii Dortmund. To medialna plotka czy coś było grane?
Ktoś tam się kontaktował. Nie ze mną osobiście, a z osobami, które mi pomagają. Choć też pewnie wiesz, były moje rozmowy z Augsburgiem na temat przedłużenia umowy, która jest ważna jeszcze tylko rok. Klub już wcześniej chciał ze mną przedłużyć, ale to się nie stało z tego względu, że graliśmy słabo i było mało punktów. Były zapytania z innych klubów z Niemiec – nie tylko z tych dwóch. Jest też kierunek turecki, który odrzucam, bo nie bardzo mi się chce wyprowadzać z Niemiec. Chciałbym przedłużyć jak najszybciej swoją umowę. Widzę swoją przyszłość na ziemi niemieckiej w barwach Augsburga.
Wiem, że będzie spora podwyżka. Ale też chcę zapytać – o ile przedłużysz ten kontrakt? Sezon czy dwa?
Spotkaliśmy się po moim feralnym błędzie z Schalke, jedynym w tym sezonie, i rozmowa była od razu o dłuższej umowie. Chciałbym mieć większą stabilizację. Starszy syn idzie do piątej klasy, to ważny krok w jego edukacji. Nie chcę przedłużać tylko o rok i za kolejny rok drapać się w nos, myśleć, czy będzie kolejna przeprowadzka. Chciałbym już się ustabilizować. Fajnie się czuję, fajne miasto, mam nadzieję, że ten wirus minie i będziemy mogli korzystać z rodziną z uroków regionu. Wyróżniam się tutaj nie tylko wypowiedziami medialnymi, ale też na boisku. Wszyscy sobie zdają sprawę, że bez moich interwencji byłoby krucho z punktami. Szybko się zaadaptowałem, szybko czułem się bardzo dobrze. Trener Weinzierl pierwszego dnia nominował mnie do rady drużyny i ze mną rozmawiał o tym, co powinniśmy zrobić, czego oczekuję, byśmy się utrzymali w lidze. To też pokazanie tego, że obserwował wszystkie mecze, jak funkcjonuję i dostał od dyrektora informację, jak jestem odbierany i czego ode mnie oczekują. To też pokazuje, że mnie tutaj cenią. I mam nadzieję, że docenią mnie w niedalekiej przyszłości i parafujemy nową umowę.
Robert Gumny gra w ostatnim czasie w podstawowym składzie. Zauważasz, że zmieniło się u niego wiele aspektów – i fizycznych, i mentalnych?
Potrzebował na pewno czasu, żeby się zaadaptować do obciążeń treningowych. On sam o tym mówił, ja też o tym mówiłem nie raz. Nowa taktyka, nowy język. Cieszę się, że wykorzystał kolejną kontuzję Frambergera, wskoczył do składu i prezentuje się lepiej niż na początku sezonu. Choć uważam, że jest w stanie jeszcze lepiej się prezentować. Cieszy mnie to, że w dwójkę wychodzimy w pierwszym składzie. Liczę na to, że od nowego sezonu będzie pewnym punktem i nie będzie czekał już tylko na kontuzję rywala. Były kiedyś opinie, że to może być nowy Łukasz Piszczek. Myślę, że może to potwierdzić i zadomowić się na stałe w kadrze Polski i Augsburgu.
Nie chcę wrzucać bomby do ogniska, ale muszę cię zapytać – liczyłeś wczoraj po cichu, że Paulo Sousa wyczyta twoje nazwisko?
Liczyłem do końca. Piłkarz zawsze musi liczyć. Inaczej – nie jest ujmą nie dostać powołania do kadry. Przekornie powiem, że mój cel, by pojechać na mistrzostwa Europy, pomógł mi w tym, by prezentować się w tym sezonie tak, jak się prezentowałem. Podwójna motywacja, żeby udowadniać nie tylko sobie, ale i innym ludziom, którzy już dawno mnie skreślili i przed tym sezonem też mówili, żebym się puknął w czoło, że nie będę w stanie się prezentować aż tak dobrze, by dostać powołanie. Powołanie nie przyszło, życzę wszystkim powodzenia i na pewno będę trzymał kciuki za chłopaków. Druga sprawa – jak śledziliście wszystkie kolejki, nie byłem w stanie zrobić nic więcej, by to powołanie dostać. Jak to nie wystarczyło, to znaczy, że muszę zaakceptować decyzję trenera. Nie będę się kłócił medialnie jak niektórzy w temacie innych zawodników i krytykował. Wybrał innych, ma takie prawo i tyle.
Rozmawiałem wczoraj z Arturem Wichniarkiem. Mamy owianą tajemnicą nieobecność na zgrupowaniu Bartka Drągowskiego. Trener powiedział, że porozmawiał z bramkarzem i dlatego rezerwowym jest Radosław Majecki. Z tego, co słyszałem, ciebie interesowało nawet bycie czwartym ze świadomością, że nie jedziesz na turniej.
Oczywiście, że tak. Zdaję sobie sprawę, jakich mamy bramkarzy, jaką mamy hierarchię. Uważam, że jeśli grasz taki sezon jak ja, możesz liczyć na to, żeby na tę kadrę przyjechać. Z jednej strony jest mi przykro, z drugiej – będę mógł odpocząć po naprawdę ciężkim roku. Wirus, gra bez kibiców, sezon w Augsburgu, lekka kontuzja od paru tygodni – to wszystko dało mi w kość. Szkoda, ale akceptuję to. I cieszę się, że Robert Gumny jest na liście rezerwowych. Może nikt nie zapomni o Augsburgu i w przyszłym sezonie będą mogli na mnie popatrzeć.
Jesteś zdziwiony, że Robert jest tylko na liście rezerwowej? Czy to właściwe miejsce?
Myślę, że jakby Robert prezentował się przez cały sezon tak, jak w ostatnich meczach, byłby na liście 26 zawodników. Po tym jak sezon przebiegał, to i tak jest nagroda za jego pracę. Nie ma co narzekać. W piłce zdarzają się różne rzeczy, żyjemy w czasach koronawirusa. Nikomu tego nie życzę, ale kontuzje to chleb powszedni w naszym zawodzie, więc możliwe, że jeszcze się znajdzie w kadrze. Trzymam kciuki.
Wróćmy jeszcze do soboty. Nie da się przygotować do konfrontacji z Lewandowskim. Z każdej sytuacji jest w stanie człowieka pokonać. Pewnie przed tym meczem nie można się przemotywować.
Dokładnie. Powiedziałem trenerowi bramkarzy, żeby nawet nie wysyłał mi karnych Lewego, bo strzelił mi trzy gole po rzutach karnych. Nie ma czego analizować, każdy bramkarz idzie w drugą stronę, lepszym sposobem na jego karne będzie improwizacja i czysta głowa. Ten mecz na Allianz Arena biorę za nagrodę za cały sezon, za te wszystkie lata w profesjonalnej piłce. Grasz z byłym zwycięzcą Ligi Mistrzów, który wszystkich rozkłada na kolana. Znowu bierzesz udział w pożegnaniu wielkich postaci. Trzeba robić swoje. Jadąc na stadion przeglądam sobie zdjęcia dzieci czy media społecznościowe, od wejścia do szatni skupiam się na meczu i chcę wykonać swoje zadania. Nie można się przemotywować, bo to ci nic nie da. Ci zawodnicy są w stanie w każdym momencie z każdej pozycji strzelić na bramkę. Nawet jak nie masz dużo do bronienia, musisz być gotowy w każdej sekundzie, bo jak będziesz nieprzygotowany zawsze cię skarcą Gnabry, Sane czy Lewandowski. Ciężkie zadanie, walka Dawida z Goliatem, ale już inne zespoły – Arminia czy Mainz – pokazały, że grając z Bayernem bez strachu, ofensywie, pressując, jesteś w stanie to zrobić. Liczę, że nie dostaniemy sześciu gongów jak Gladbach i pozytywnie zakończymy sezon.
Lewandowski wykonuje karne zgodnie z przepisami, ale bramkarze to już chyba szykują jakąś petycję. To półzatrzymanie się Roberta sprawia, że jego karne stają się praktycznie nie do obronienia.
No dokładnie. On robi naskok. Nie możesz wyskoczyć za linię, musisz stać. Robisz delikatny ruch, przeciągasz swoje ciało w jedną ze stron, wtedy on podnosi głowę w ostatnim momencie i kieruje piłkę tam, gdzie cię nie ma. Jest to ciężkie do zrobienia. Potrzeba trochę szczęścia. Może gdy mniej perfekcyjnie go wykona, jesteś w stanie tego karnego obronić. Ja liczę na to, że nie dostanie od nas prezentu w postaci jedenastki. Chciałbym naprawdę pokrzyżować jego plany, żeby to o mnie mówiło się w sobotę wieczorem, a nie o nowym rekordzie Roberta Lewandowskiego. 40 bramek to fajny wynik. I taki może już zostać!
Czyli masz taki wizual – 93 minuta, 0:0, sam na sam albo rzut karny i bronisz to.
O karnych nie myślę, bo są małe szanse. Przygotowuję się do tego, żeby zagrać ten mecz na zero. Chciałbym powtórzyć swój wyczyn z tamtego sezonu w Unionie i zagrać ósmy mecz na zero. Wiem, że to będzie ciężkie. Ale wszystko jest możliwe. Jestem człowiekiem dużej wiary i zawsze wierzę w swoje umiejętności i kolegów. Pokazaliśmy z Werderem, że 10 na 11 jesteśmy w stanie dobrze przesuwać i bronić. Czemu tego nie zrobić z Bayernem? Wszyscy będą nas pewnie skazywali na porażkę. Nie tylko w Polsce, wszyscy będą oglądali ten mecz. Dostajesz dużo wiadomości od znajomych, każdy będzie patrzył. To fajna szansa, żeby się pokazać, zwieńczyć udany sezon indywidualnie.
Ja myślę, że w sobotę koło 13 przyjdzie jakiś SMS od Dietmara Hamanna z życzeniami dobrego meczu.
On już dzwonił do Stefana Reutera!
Nie zawahasz się zabrać Lewandowskiemu rekordu wszechczasów i nie wrzucisz sobie piłki jak Janusz Jojko.
Janusz Jojko miał pewnie stary lateks i mu się piłka wyślizgnęła, ja już mam przygotowane dwie nowe pary rękawic, więc na pewno się nie zawaham. Robert Lewandowski wczoraj powiedział w wywiadzie, że znamy się, wiemy jaka presja jest na nim i na mnie, co się mówi w Niemczech i Polsce. To fajne, pokazuje, w jakim fajnym miejscu jestem. Będę starał się zrobić swoje, a co będzie – zobaczymy w sobotę około 18. Życzę mu jak najlepiej, trzymam kciuki za jego rekord i osiągnięcia w kadrze Polski.
Twoja lista z celami jest słynna już od czasów Unionu. Augsburg nie zdobył 43 punktów, z Euro się nie udało. A ile celów indywidualnych osiągnąłeś w tym sezonie?
Na razie nie udało się trzech – powołanie, 43 punkty i dziewięć czystych kont. O reszcie dowiecie się z mediów społecznościowych, bądźcie czujni!
Słyszeliśmy, że masz dobre newsy transferowe. I wiesz coś o transferze ciekawego trenera.
Ale w pierwszej czy drugiej Bundeslidze? Wiem dużo!
Słyszeliśmy o drugiej.
Myślę, że potwierdzi się to na dniach – Miro Klose zostanie trenerem Dawida Kownackiego w Fortunie Duesseldorf.
Pierwszym?
Pierwszym, pierwszym.
I to fajny news.
Ale poczekajcie, bo zaraz mnie rozłączycie. Muszę pozdrowić rodzinę! Od dziewięciu dni siedzę na kwarantannie w hotelu, więc pozdrawiam serdecznie moich dwóch młodych, żonę i mamę. A co do soboty… może założę koszulę „4ever Gerd”? (śmiech)
Rozmawiali BUNDESTALK