Reklama

Prawie wymarzone pożegnanie Adama Frączczaka

Piotr Stolarczyk

Autor:Piotr Stolarczyk

16 maja 2021, 20:31 • 3 min czytania 11 komentarzy

Mecz w Szczecinie był spotkaniem o pietruszkę. Ale z racji otwarcia dwóch nowych trybun i pożegnania Adam Frączczaka rywalizacja z Rakowem stanowiło wielkie święto dla szczecińskich fanów. No i kapitan w najlepszy możliwy sposób podziękował im za te dziesięć lat wsparcia. Chwilę po wejściu na boisku strzelił swoją 70. bramkę w granatowo-bordowych barwach. Czy można wymarzyć sobie lepsze rozstanie z klubem? Natomiast dla kibiców gospodarzy był to jedyny miły moment. Raków bowiem bezlitośnie wykorzystał błędy defensywy Pogoni i pozytywnym akcentem zakończył historyczny sezon.

Prawie wymarzone pożegnanie Adama Frączczaka

Pogoń Szczecin – Raków Częstochowa. Czas pożegnań

Adam Frączczak był ostatnim zawodnikiem, który pamiętał jeszcze występy dla Dumy Pomorza w I lidze. Przez te wszystkie lata wyróżniał się zaangażowaniem,  wielką wolą walki i siłą charakteru, ale  wielokrotnie też brał na swoje barki ciężar odpowiedzialności za wyniki. Trzy lata temu dowiedział się o ciężkiej chorobie. Ale powrócił na boisko i potrafił jeszcze czasami impuls dać swojej ekipie. Jednak klub wraz zawodnikiem stwierdzili, że to czas powiedzieć: stop. Trudno już było oszukiwać mu metrykę. Na całe szczęście “Frączu” mógł zakończyć swoją przygodę z Pogonią w obecności kibiców.

Natomiast to byłoby trochę zbyt banalne, gdyby legenda Portowców zaliczyła dyskretny występ. W 66. minucie cały stadion na stojąco,  przywitał go oklaskami na murawie. Fani nie zdążyli ponownie usiąść, a już fetowali jego ostatnią bramkę dla Pogoni. Po prostu bajeczne pożegnanie, na które zasłużył jak mało kto.  Gola zdobył w jego stylu – otrzymał dośrodkowanie od Michała Kucharczyka i sprytnym uderzeniem głową pokonał golkipera gości. Ze szczecińską ekipą rozstają się także David Stec i Tomas Podstawski. Z kolei w przypadku gości Marek Papszun dał ostatnią szansę występu dla ich pomnikowej postaci – Piotra Malinowskiego.

No dobra, piękne ceremonie i sielankowy nastrój to jedno. A co tam się działo na boisku? Ano w pierwszej odsłonie było to iście sparingowe spotkanie. Niby Pogoń miała przewagę, niby coś tam tworzyła, ale Dominik Holec równie dobrze mógł rozłożyć leżak i obserwować poczynania kolegów. Wreszcie ni stąd, ni zowąd częstochowianie objęli prowadzenie. Przy rzucie rożnym przysnęło się obrońcom gospodarzy, a Zoran Arsenić uderzył z główki. Tylko piłka obiła się jeszcze od Jakuba Bartkowskiego i wpadła do bramki.

Generalnie nie był to udany występ defensora Pogoni. Oprócz swojka zaliczył jeszcze asystę drugiego stopnia przy trafieniu Ivi Lopeza. Zresztą, wszyscy obrońcy gospodarzy znajdowali się myślami na urlopie.

Reklama

Pogoń Szczecin – Raków Częstochowa. Trenerski nos Marka Papuszuna

Szkoleniowiec gości postanowił wystawić eksperymentalny skład, ale w przerwie – mimo prowadzenia – zreflektował się, że gra jego podopiecznych kompletnie się nie układała. No, i trzeba przyznać, że dokonał świetnych zmian. Desygnowanie Frana Tudora było strzałem w dziesiątkę. Chorwat zaliczył asystę przy drugim trafieniu, a następnie  idealnie obsłużył Jakuba Araka, który pojawił się na placu gry dosłownie chwilę przed golem. Może i Raków znajdował się w cieniu, może przypadkowo pierwszy ukłuł Pogoń, jednak gdy przyszło co do czego, bezlitośnie wykorzystywał każdy najmniejszy błąd defensywy Portowców. Z kolei akcja na 3:1 to był popis ofensywy świeżo upieczonych wicemistrzów Polski. Wszystko w tempo, raz ciach, ciach i Stipica musiał wyciągnąć piłkę bramki.

Generalnie druga odsłona obfitowała w wiele niezłych akcji. Tak, jakby piłkarze obu drużyn postanowili puścić wodzę fantazji i zapewnić odrobinę show publiczności. Cóż, szkoda, że nie był to mecz o wicemistrzostwo. Wszak wtedy to dopiero mielibyśmy emocje. Jednak jak na spotkanie o czapkę śliwek, było to naprawdę niezłe widowisko. Kibice otrzymali kawałek dobrego futbolu.

fot. Newpix

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

11 komentarzy

Loading...