Niby ostatnie zwycięstwo ŁKS nie miało miejsca aż tak dawno temu, a można było odnieść wrażenie, że minęło sto lat. Od czasu wygranej nad Koroną Kielce zdołali zgubić punkty z Chrobrym Głogów, Radomiakiem Radom i GKS-em Jastrzębie. Teraz jednak nadeszło przełamanie.
Łatwo nie było, mimo tego, że Puszcza Niepołomice właściwie nie musi się niczym przejmować. Nawet jeśli GKS wygra wszystko do końca sezonu, a oni wszystko przegrają – i tak utrzymają się w Fortuna 1. Lidze. Co więcej, nawet jeśli Puszcza wszystko by wygrała, nie mogłaby wskoczyć przed Górnik Łęczna. Na cztery kolejki przed końcem sezonu w Niepołomicach gra się właściwie tylko o dobre wrażenie.
I takie też podopieczni Tomasza Tułacza sprawiali w pierwszej połowie. Prowadzili z łódzką ekipą, która nieporadnie walczyła o pozostanie w strefie barażowej. Byli pod bramką rywala znacznie konkretniejsi, co miało swoje przełożenie na wynik. Umówmy się – gdyby ŁKS nie zabrał się do roboty, głowa Ireneusza Mamrota mogłaby polecieć. Na jego szczęście po zmianie stron coś drgnęło.
Pierwsza połowa była jaka była, Puszcza prowadziła, mimo dość niemrawego tempa. Jednak kolejne 45 minut to był prawdziwy festiwal. Aż cztery trafienia z czego większość zdobyta przez ekipę gości. Na gola strzelonego przez Ricardinho i Sekulskiego zdołał odpowiedzieć Wyjadłowski i wydawało się, że ŁKS znowu straci punkty.
Wówczas jednak do akcji wkroczył Maciej Wolski, który zapewnił łodzianom komplet punktów. Dla 24-letniego pomocnika było to dopiero drugie trafienie w tym sezonie, zaś dla jego klubu 51 punkt. ŁKS umocnił się na pozycji numer pięć w ligowej tabeli i nad siódmym miejscem będzie miał co najmniej pięć punktów przewagi.
Fot.Newspix