Atletico Madryt wykonało dzisiaj kluczowy krok w stronę mistrzostwa. Wykorzystało potknięcie Barcelony, w spokoju poczeka na występ Realu z Granadą i przygotuje się do finiszu sezonu. Dzisiaj pyknęli 2:1 Real Sociedad. I możemy się silić na to, że to był wyrachowany występ ekipy Simeone. Ale nie. Były nerwy. Ponadto były marnowane sytuacje, był fantastyczny Oblak i nieco szczęścia.
Ale chcemy zacząć od wspomnianego Oblaka. Jeśli Atletico sięgnie ostatecznie po mistrzostwo, to Słoweniec powinien być pierwszym piłkarzem, który podniesie to trofeum. Zerknęliśmy sobie dzisiaj na jego skuteczność przed tym spotkaniem:
- 80,2% skuteczności obron
- 87 zatrzymanych strzałów
- statystycznie co drugi mecz zachowywał czyste konto
Ale wiecie – są interwencje i „interwencje”. InStat wyszczególnia coś takiego jak statystyka „supersaves”, czyli obrony ponadprzeciętne, ratujące zespół od utraty gola. No i Oblak w tym sezonie ma ich multum. W samym dzisiejszym spotkaniu wyciągnął trzy takie piłki, że spokojnie mógłby zmontować sobie z nich wideo „Jan Oblak – BEST SAVES – 2020/21 – DANZA KUDURO REMIS”. Przed przerwą dwukrotnie próbował pokonać go Isak, ale dwukrotnie Oblak popisał się rewelacyjnym refleksem. Po przerwie przy słupku pocelował Portu i Słoweniec… nie no, to nie był refleks. Bo refleks z definicji jest reakcją chociaż setną sekundę opóźnioną. A tu Oblak zareagował jak maszyna.
Ale to nie tak, że ekipa gości cisnęła Atletico przez cały mecz i Oblak musiał interweniować co dwie minuty. Oczywiście – oddajmy mu to, na co zasłużył, a zasłużył na duże piwo. Ale tak po prawdzie, to do przerwy powinno być ze 4:0 dla Atletico i w drugiej połowie Oblak mógłby iść na spacer, a madrytczycy mimo tego powinni ten mecz wygrać.
Koniec końców madrytczycy prowadzili po pierwszej połowie 2:0. Najpierw piękne podanie Llorente zgasił Carrasco i szczurem między nogami bramkarza dał gospodarzom prowadzenie. Zawodnicy Cholo urządzili sobie pojedynek na cudne asysty, bo to co zrobił Suarez przy trafieniu Correi… Gotowiec do podręcznika pod tytułem „Technika, zastawka i gra dla zespołu – encyklopedia napastników”. Opanowanie piłki, zgrabny zwód, wygrany pojedynek, zagranie w tempo – gdyby Correa to zmarnował, to zasługiwałby na piętnaście batów.
Correa oczywiście w tym meczu zmarnował jeszcze dwie okazje, ale generalnie zagrał tak, że nie ma co się dziwić, że Joao Felix siedzi na ławce.
Po przerwie bramka Oblaka była zaczarowana. Długo tkwiliśmy w przekonaniu, że tutaj goście mogliby atakować i tydzień, a wciąż nie zdołaliby pokonać golkipera Atletico. Skoro Portu nie trafił nawet w tej sytuacji…
Ale ostatecznie gol padł. Po totalnie przypadkowym rozegraniu piłki z rzutu rożnego nabity piłką został Zubeldia i Atletico włączyło tryb „kradnij, co popadnie”. To znaczy – kradnij czas. Z ostatnich dziesięciu minut grania piłka była w grze może przez 3-4 minuty. Serio, to nie hiperbola.
Niemniej – tak się zdobywa mistrzostwa. Jedni gubią punkty w końcówkach, Atletico wytrzymało presję.
I Atletico jest na pole position w wyścigu po mistrzostwo. Jutro Real gra z Granadą, do końca dwie kolejki.
Układ tabeli wygląda tak:
- 1. Atletico Madryt – 80 punktów
- 2. Barcelona – 76 punktów
- 3. Real Madryt – 75 punktów (i mecz do rozegrania)
- 4. Sevilla – 74 punkty
A terminarz:
- Atletico: Osasuna (dom), Valladolid (wyjazd)
- Barca: Celta (dom), Eibar (wyjazd)
- Real: Granada (wyjazd), Athletic (wyjazd), Villarreal (dom)
- Sevilla: Villarreal (wyjazd), Alaves (dom)
Atletico Madryt – Real Sociedad 2:1 (2:0)
Carrasco (16.), Correa (28.) – Zubeldia (83.)
fot. NewsPix