Borna Sosa to jeden z ciekawszych lewych obrońców w Bundeslidze. Pochodzi z Chorwacji, grał dla młodzieżówek, ale nigdy nie dostał powołania dla dorosłej reprezentacji. Zainteresowała się nim więc niemiecka federacja. I namówiła do tego, by przyjął niemieckie obywatelstwo.
Procedura była bardzo prosta, gdyż jego matka urodziła się w Berlinie. Sam Sosa nie ukrywał, że nie czuje się Niemcem, nie pała do tego kraju wielką miłością. – Mówię ludziom, że to decyzja biznesowa. Nazywają mnie zdrajcą, ale kocham Chorwację i zawsze to będzie mój kraj, kraj, w którym mam rodzinę i przyjaciół. Jako piłkarz postanowiłem grać dla Niemiec – mówił w chorwackich mediach.
Jego słowa oczywiście nie spodobały się Chorwatom. Piłkarz ma w swojej ojczyźnie spaloną ziemię. Sosa dostał niemieckie obywatelstwo, ale… ze względu na przepisy nie zagra dla „die Mannschaft”.
Niemiecka federacja chciała dopiąć wszelkie formalności jeszcze przed Euro. Ale nie jest w stanie tego zrobić, bo w ostatnim czasie zmieniły się przepisy. Piłkarz może zmienić reprezentację, ale tylko wtedy, gdy ostatni mecz dla pierwotnej kadry zagrał przed ukończeniem 21 roku życia. Sosa grał dla zespołu U-21 w momencie, gdy miał 22 lata. I to pogrzebało jego szansę na zmianę barw narodowych.
– Wyobrażaliśmy go sobie w naszej reprezentacji po zakończeniu procesu naturalizacji. W ciągu ostatnich kilku dni dokładnie badaliśmy możliwość jego gry dla Niemiec – mówi cytowany przez „Bild” Oliver Bierhoff, menedżer niemieckiej kadry.
– DFB musiał zrezygnować z wniosku o zmianę reprezentacji, gdyż miałoby to niewielkie szanse powodzenia ze względu na przepisy, które zostały zmienione zaledwie kilka miesięcy temu – wyjaśnia Bierhoff.
Takim sposobem Borna Sosa został z deklaracją, że zagra dla Niemiec „w celu biznesowym”, lecz dla Niemiec nie zagra, w Chorwacji swoich notowań też nie poprawił. Sosa to klubowy kolega Marcina Kamińskiego. W tym sezonie Bundesligi zaliczył w barwach VfB Stuttgart 10 asyst.
Fot. newspix.pl