Kariera Marcelo obfituje w podróże na mecze. Ale chyba nigdy Brazylijczyk nie miał tak kuriozalnej wyprawy, jak na mecz z Chelsea. Gdyby nie pomoc starszej kobiety, wolontariuszki, nie zdążyłby na samolot.
Marcelo nabył hiszpańskie obywatelstwo, co oznacza, że ma nie tylko prawa, ale i obowiązki. Jednym z nich jest praca w komisji wyborczej w sytuacji, gdy wyznaczą cię do tego organy państwa. Real próbował odkręcić sprawę i uwolnić swojego piłkarza od obowiązku. Ale nic nie wskórał – nie ma równych i równiejszych, wylosowano akurat Marcelo, swoje musi odpracować.
Lewy obrońca zameldował się więc dziś z samego rana w lokalu komisji wyborczej w gotowości do pracy. Od obowiązku wybawiła go wspomniana wolontariuszka, która zaproponowała, że przejmie obowiązki Brazylijczyka. Ten udał się ekspresowo do klubu i zdążył na samolot, który ruszał w okolicach 11:30. O szczegółach tej szalonej wyprawy informowała hiszpańska „La Sexta”.
Komiczna historia. Choć patrząc na to, w jaki sposób Marcelo zaprezentował się w pierwszym meczu z Chelsea, ciężko stwierdzić, czy to w ogóle wzmocnienie „Królewskich”.
Fot. newspix.pl