W styczniu wszystko wskazywało na to, że ten sezon będzie dla Chelsea stracony. Naprawdę konia z rzędem temu, kto przypuszczał, że przejdzie tak szybką metamorfozę i zamelduje się w półfinale Ligi Mistrzów. The Blues znajdowali się w dużym kryzysie, letnie wzmocnienia rozczarowywały, a w dodatku nastąpiła zmiana na ławce trenerskiej. Jednak sprowadzenie Thomasa Tuchela – na tę chwilę – jest rzutem w sam środek tarczy. Ekipa ze Stamford Bridge wreszcie zaczęła grać na miarę potencjału i minorowe nastroje odeszły w zapomnienie. Jeżeli weźmiemy pod uwagę wcześniejsze okoliczności, to Chelsea może wycisnąć z tego sezonu maksa.
Załóż konto w Fuksiarz.pl i postaw na siebie!
Awans do 1/2 finału Champions League nie jest jakąś duża sensacja czy piękną romantyczną historią. Niemniej obecność The Blues w tej fazie rozgrywek można uznać za zaskoczenie. Ostatni raz ta sztuka udała się im w 2014 r. Niby nie jest prehistoria, ale był to dość długi okres oczekiwania. Podczas gdy w tym czasie Liverpool dwa razy dostał się finału, nawet Tottenham dostąpił tego zaszczytu, Chelsea triumfowała Lidze Europy, a więc ubogiej krewnej najbardziej prestiżowych rozgrywek klubowych na Starym Kontynencie. Jasne, w 2015 r. i 2017 r. została mistrzem Anglii, jednak w świadomości kibiców przestała być już topowym klubem europejskim. Wciąż była dużą marką, choć straciła swój blask.
Natomiast teraz The Blues wreszcie stoją przed szansą, by nawiązać do najlepszego okresu ery Romana Abramowicza. I to w sezonie pełnym perturbacji. Czy to ewidentny znak, że znowu mogą nadejść tłuste lata? Co spowodowało, że przełom jest bliski?
Odbierz najwyższy cashback na start bez obrotu w Fuksiarz.pl!
Transfery wreszcie zaczęły się spłacać
W letnim okienku transferowym rosyjski miliarder zdecydowanie puścił wodzę fantazji i nie szczędził pieniędzy na wzmocnienia. W czasach pandemicznych wyłożył na stół ponad 200 milionów euro i do zespołu przyszli m. in. Timo Werner, Kai Havertz, Hakim Ziyech czy Ben Chwilwell. Ponadto zapewnił drużynie solidnego golkipera – Edouarda Mendego. Roman Abramowicz dał wyraźny sygnał, że Chelsea ma zamiar walczyć o najwyższe cele. Teoretycznie plan nie miał prawa się nie udać.
Tylko że pierwsza część sezonu to ewidentny falstart. Frank Lampard nie poradził sobie z realizacją dzieła, choć otrzymał najwyższej jakości materiał. Tuż przed jego odejściem drużyna znajdowała się na 10. miejscu w ligowej tabeli. Starta do czwartej pozycji premiowanej awansem do Ligi Mistrzów wynosiła siedem punktów. The Blues mieli zaliczyć progres w stosunku do poprzedniej edycji rozgrywek, a tu okazało się, że wyszło nawet gorzej. O żadnym przełomie nie mogło być mowy. Raczej o pochwale przeciętności. Większość piłkarzy znajdowało się w dołku formy. Potrzebny był ktoś, kto błyskawicznie odbuduje ich i przywróci nadzieje na to, że ten sezon jeszcze można uratować. Potrzebny był do tego Thomas Tuchel.
Oczywiście, że nie objął drużyny w strefie spadkowej z kadrą pełnej przeciętniaków. Nie wszedł do ogrodu, w którym była spalona ziemia. Niemniej czekało go trudne zadanie, by w tak krótkim czasie nastąpił nagła poprawa wyników. A jednak odmienił oblicze zespołu. Owszem, jeszcze niczego nie wygrał i równie dobrze Chelsea może odpaść z półfinału z Ligi Mistrzów, przegrać w finale FA Cup i wypaść poza pierwszą czwórkę w Premier League. Sęk w tym, że niemiecki szkoleniowiec swoją dotychczasową pracą pokazał, że z tym składem The Blues jest w stanie rywalizować o największe laury, a problemem nie były rzekomo złe ruchy transferowe. Ba, ostatnie wyniki i forma sprowadzonych graczy tylko potwierdzają, że letnia koncepcja budowy zespołu była słuszna.
Sprawdź promocję Mega Kursy Boost i zagraj o więcej w Fuksiarz.pl!
Odpowiedni człowiek na odpowiednim miejscu
Czy zatrudnienie nowego sternika było milowym krokiem do tego, by Chelsea zapukała ścisłej europejskiej elity i na ten moment znalazła się w tym gronie? Z całą pewnością. Mało tego, niemiecki szkoleniowiec powinien być gwarantem tego, że nie okaże się to incydentalnym zdarzeniem, a zespół ze Stamford Bridge wciąż będzie rozwijał. To absolutnie nie jest sufit pod względem sposobu i organizacji gry. Wydaje się, że znalazł optymalne ustawienie zespołu, choć nie jest ono sztywną regułą, której nigdy nie nagina. Bardzo często preferuje system 3-5-2, ale potrafi zmienić założenia i przejść na 3-4-3 czy 3-4-2-1.
The Blues stali się bardzo pragmatycznym zespołem. Jedynym kamyczkiem do ogródka mogą być starty punktów z Leeds, Brighton oraz kompletna wtopa z West Bromem. Poza tym Chelsea pod wodzą Tuchela pokazuje, że w wyrachowany sposób jest w stanie realizować założenia. Krok po kroku zagarniać punkty w Premier League. Ponadto w każdym meczu mogą zaoferować coś innego. Przykład? Niedawno rozegrany półfinał Pucharu Anglii z Manchesterem City. Podopieczni Pepa Guardioli nie zrobili nawet sztycha. Generalnie rywale mają problem ze sforsowaniem defensywy londyńskiej ekipy. Od momentu zmiany szkoleniowca Chelsea traciła bramki w zaledwie pięciu spotkaniach. Aż 16 razy obrona zagrał na zero z tyłu.
Naprawdę wylano solidny fundament na następny sezon. Jeżeli The Blues utrzymają ten trend, w przyszłej edycji rozgrywek powinni znajdować się w czołówce wyścigu o mistrzostwo Anglii.
Sprawdź szczegóły promocji Early Payout i zawalcz o wyższe wygrane tylko w Fuksiarz.pl!
Liderzy zespołu
Na przestrzeni aktualnie trwającego sezonu w drużynie wyklarowali się zawodnicy, którzy na swoich barkach potrafią unieść ciężar odpowiedzialności za wyniki. A to niezwykle istotne w kontekście walki o najwyższe cele. Zgrany kolektyw to jedno, ale w trudnych momentach są potrzebni piłkarze, którzy będą w dać coś ekstra. Bez wątpienia Mason Mount potwierdził swoją dyspozycją, że jest gotowy do pełnienia funkcji liderawe Chelsea. Nawet gdy The Blues mocno cieniowali, to 21-latek robił wszystko, co w jego mocy, by utrzymać na stanowisku Franka Lamparda. Wreszcie za sprawą Tuchela ustabilizował formę – powrócił na pozycję ofensywnego pomocnika.
Duże nadzieje są także wiązane z Kaiem Havertzem. Dzięki temu, że zaczął występować jako fałszywa “dziewiątka”, częściowo odzyskał blask i nawiązał do czasów gry w barwach Bayeru Leverkusen. I tak pokazał dopiero namiastkę swoich możliwości, ale istnieje duża szansa na to, że niebawem będzie ogrywał kluczową rolę w układance nowego szkoleniowca. Musimy również pamiętać, że w kolejce do odrestaurowania znajduje się Timo Werner. Wprawdzie w końcu się przełamał w ostatnim meczu ligowym z West Hamem i być może jest to pierwszy krok do tego, by powrócił na właściwą ścieżkę.
Chelsea za sprawa Mounta wreszcie doczekała zawodnika, który za jakiś czas może zostać wielką gwiazdą angielskiego futbolu. To też jest istotne w kontekście planu stałego powrotu na salony
***
The Blues znajdują się obecnie na uprzywilejowanej pozycji względem niektórych konkurentów na krajowym podwórku. Liverpool zaliczył bardzo słaby sezon i zapewne latem na Anfield Road dojdzie do wietrzenia składu,. Arsenal dalej pogrążony jest w marazmie, a Tottenham niedawno zakończył etap współpracy z Jose Mourinho. Czyli klub z północnego Londynu najprawdopodobniej stanie się placem budowy. Tymczasem Chelsea zanotowała progres i zmierza we właściwym kierunku. Jeżeli uda się im się utrzymać taką dyspozycję do końca sezonu, już zdecydowanie będzie można ogłosić, że nastąpił pewien przełom.
Fot. Newspix