Gianluca Scamacca ma 22 lata i gra w Genoi. Jest także reprezentantem Włoch do lat 21. W obecnym sezonie zwrócił na siebie uwagę większych klubów, strzelając dziewięć bramek w Serie A oraz Coppa Italia. W wywiadzie ze “Sportweekiem”, weekendowym dodatkiem “La Gazzetty dello Sport”, zawodnik opowiedział o swoim trudnym dzieciństwie. Scamacca dorastał na przedmieściach Rzymu, gry w piłkę uczył się na ulicy i musiał radzić sobie z biedą.
– Ciężko było żyć w Fidene. Tata był kierowcą lawety, mama fryzjerką, ale straciła pracę i siedziała w domu. Dostaliśmy mieszkanie socjalne, które straciliśmy, kiedy zacząłem zarabiać na piłce. Ale rozumiem to, innym było bardziej potrzebne – opowiada młody napastnik. – Czasami w domu nie było wody, innym razem prądu. W szkole zastanawiałem się, co dzisiaj zjemy. Nie byłem jednak dobrym uczniem, byłem leniwy. Najbardziej lubiłem WF i historię, ale nie pytajcie o szczegóły. Po prostu lubiłem poznawać przeszłość.
Scamacca uczył się futbolu w akademiach Lazio oraz Romy. Później wyjechał do Holandii, żeby grać w młodzieżowych drużynach PSV. Ale równie ważna była dla niego ulica. – Ośrodki Lazio i Romy były godzinę drogi od mojego domu. Wracałem z nich i szedłem na ulicę, grać z kolegami. W naszej okolicy mogłeś spotkać różnych ludzi. Większych od siebie. Musisz używać głowy i myśleć, żeby nie znaleźć się na zakręcie. Musisz nauczyć się odróżniać dobro od zła – twierdzi zawodnik Genoi.
– Nie mogę powiedzieć wam wszystkiego, bo pewni ludzie zaczną mnie szukać! – żartował Scamacca.
Scamacca podpatruje Ibrahimovicia
Napastnik docenia jednak przeszłość. Twierdzi, że gdyby nie trudne dzieciństwo, nie nauczyłby się żyć jak sportowiec. Poświęcać się i ciężko pracować. Dorastanie w trudnej dzielnicy odbiło się też na wyglądzie Scamacci. Jak sam twierdzi, nazywają go złym, bo na takiego wygląda. Ma mnóstwo tatuaży. Pierwszy zrobił sobie, gdy był jeszcze dzieckiem. – Miałem wtedy 13 lat, wygraliśmy mistrzostwo z młodzieżówką Romy, a ja strzeliłem decydującego gola. Tatuaże spodobały mi się, kiedy umawiałem się z koleżanką mojej siostry. Miała 18 lat i była cała wytatuowana. Teraz chciałbym wytatuować sobie jakieś trofeum.
Nic dziwnego, że idolem Gianluki jest Zlatan Ibrahimović. – Co chciałbym od niego przejąć? Konto bankowe! Żartuję, myślę, że brawurę. Dla mnie jest ikoną. Widząc, co robi w tym wieku, ile determinacji w to wkłada, zastanawiam się: skoro on może, to czemu nie ja? Kiedy pojechałem do Holandii i grałem piętkami, pytali mnie, czy chcę być jak Ibra. Ale tego uczysz się na ulicy – zagrań piętą, podeszwą. To zostaje. Oglądam wideo ze Zlatanem i myślę: kurde, on wygląda jak ja!
Włoch był także pytany o to, co chciałby zabrać najlepszym napastnikom świata. Na pytanie o Roberta Lewandowskiego odparł, że jego boiskowy cynizm. Chciałby także mieć taki charakter jak Erling Haaland. Co ciekawe, obaj spotkali się kilka lat temu w Polsce, podczas mistrzostw świata U-20.
– Dziś jestem młodych chłopakiem, który chce wydobyć maksimum ze swojego talentu. Który wie, że żeby coś osiągnąć, trzeba ryzykować. Jeśli nie, zostaniesz jednym z wielu. Musisz wiedzieć, jak się wyróżniać. Inaczej będziesz robotem – zakończył Scamacca.
fot. Newspix