Reklama

Powtarzalność Pogoni. Podbeskidzie bez szans na grę w piłkę

redakcja

Autor:redakcja

16 kwietnia 2021, 20:42 • 4 min czytania 18 komentarzy

W drugim kolejnym meczu Pogoń nie dała rywalowi żadnych szans. Wisła Płock nie oddała celnego strzału przeciwko Portowcom, Podbeskidzie z jakąkolwiek groźną sytuacją czekało do doliczonego czasu gry. Niby w obu meczach byli faworytami, ale każdy, kto śledzi tę ligę wie, ile razy łatka faworyta była tylko przyczynkiem do lania faworyta. Podbeskidzie? Cóż, wciąż ich dwa największe atuty w grze o utrzymanie to: po pierwsze, obecność w lidze Stali Mielec, po drugie, sezon z poszerzeniem ligi.

Powtarzalność Pogoni. Podbeskidzie bez szans na grę w piłkę

Nie można odmówić Podbeskidziu jakiegoś pomysłu na pierwszą połowę – wysoki pressing – nie można odmówić im determinacji. Próbował z dystansu Ubbink, próbował z dystansu Rzuchowski – uderzenia nawet niezłe, uderzenia celne. To nie tak, że Stipica łapał je w zęby. Ale realnym zagrożeniem jednak trudno je nazwać. Gdyby zamiast Stipicy w bramce stało Daewoo Tico, pewnie też by nie wpadło.

Jeśli chodzi o Pogoń, to rozkręcała się powoli, ale jednak konsekwentnie. Początek? Takie tam, badanie gruntu. Akcje w stylu: szansa na okazję. To Benedyczak z tak ostrego kąta, że nie strzeliłby tego nawet van Basten. Benedyczak z symulką na żółtą kartkę. Była? Specjalnie nie protestował, choć można też się dopatrzeć, że mógł się potknąć (video poniżej). Tak czy siak, w tej sytuacji błysnął Kozłowski, bo jego otwierające podanie do Benedyczaka: KA-PI-TA-LNE. W tempo, bez zwłoki, tam gdzie trzeba, mijając całą formację, zaskakując rywala.

Przejdźmy jednak do Kucharczyka. Czy Kucharczyk zanotował dzisiaj akcję, którą dałoby się wyciąć i zrobić z niej komedię weekendu? No pewnie. W końcu to Kucharczyk. Oddał taki strzał, że na pewno wpadłoby w okienko, gdyby tylko bramka miała rozmiary pięciu garaży na wozy strażackie. Ale jednak Kuchy dzisiaj nie był tylko gościem, który grał jako tako, ale poza tym w odpowiednim momencie – jak to on – dołożył nogę. Nie, Kucharczyk grał świetne spotkanie, a podania, jakie posyłał – sztos. To on dorzucił piłkę Kozłowskiemu na 1:0, to on dograł świetnie do Kowalczyka, to on zagrał w uliczkę do Bartkowskiego. Każde z tych podań – ciasteczko, a od razu też takie, że kreowało znakomitą okazję. A przecież i w drugiej połowie Kucharczyk wystawił piłkę sam na sam dla Kozłowskiego.

Reklama

Zastanawialiśmy się co Kasperczyk przygotuje na drugą połowę, jak zmieni się Podbeskidzie, które nie potrafi skruszyć szczecińskiego muru. I wydaje nam się, że postawili na faule taktyczne, żeby nie było tylu kontr. Ale, po pierwsze, to okazało się nieszczególnie skuteczne. Po drugie, faule taktyczne to jednak słaby sposób na kreowanie.

Podbeskidzie, jak już wspomnieliśmy, nie miało w drugiej połowie nic, aż do doliczonego czasu gry. Coś tam próbowali, ale kończyło się na maksymalnie udanym przekroczeniu linii środkowej. Pogoń szukała szans po kontrach, nieźle klepała – śmierdziało golem. W końcu jedenastkę sprezentował Portowcom niedoświadczony Kręcichwost, który zastosował w polu karnym popularnego prawego łokciowego. Z wapna do siatki trafił Kowalczyk.

Chwilę potem powinno być wyżej – wspomniana akcja, w której Kuchy wystawia na sam na sam do Kozłowskiego. Podbeskidzie całkowicie się już wtedy posypało, uruchamiało kontrę za kontrą. Trafić powinien też choćby Benedyczak, któremu akcję zrobił Kurzawa: przechwyt na połowie Podbeskidzia, mądra piłka w tempo, ale Pesković lepszy od młodzieżowca Pogoni. Bielszczanie dopiero w ostatnich sekundach spróbowali gdzieś strzałami Roginicia czy Rzuchowskiego, ale maksymalnie było to polowanie na honorowego gola. Czy na niego zasłużyli? W sumie nieszczególnie. No i dodajmy, że wtedy grali już w przewadze, bo Zech zszedł z kontuzją, a Runjaic nie miał już zmian. Na koniec zagotował się Janicki i to by było na tyle.

 

Trzeba docenić powtarzalność u Portowców. Faworyci w tej lidze lubią nagle, w sposób niewytłumaczalny, rozsypać się. Tymczasem dla Pogoni to drugi kolejny mecz, w którym potrafią udźwignąć presję tego, że spodziewa się po nich zwycięstwa. Zarówno z Wisłą Płock, jak i dzisiaj, nie dali rywalom pograć, nie dali im poszaleć w ofensywie, wygrali pewnie, a mogli wyżej. Widać, że po prostu ten zespół wie co ma grać, jak grać, jest bardzo konkretny.

Podbeskidzie? No cóż. Dzisiaj zostali zmiażdżeni jakością. Była u nich odwaga, choćby ten pressing w pierwszej połowie, a zresztą – natykali się na tyle kontr, bo szukali swojej szansy. Ale kompletnie nie było jakości. Biliński schowany do kieszeni. Defensywa łatwo gubiąca piłkę. Bielszczanie w dziewięciu ostatnich meczach wygrali tylko raz. Po dobrym wejściu w wiosnę nie pozostało za wiele. Zespół ma niemal tyle samo problemów, co Stal Mielec, tyle, że innych.

Reklama

Można się zastanawiać, kto z tej dwójki ma łatwiejszy terminarz?

Podbeskidzie: Śląsk (wyjazd), Lech (dom), Piast (wyjazd), Wisła Płock (dom), Legia (wyjazd)
Stal: Zagłębie (dom), Jagiellonia (wyjazd), Pogoń (dom), Lech (wyjazd), Legia (dom), Śląsk (wyjazd), plus zaległy mecz z Rakowem (dom)

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

18 komentarzy

Loading...