ŁKS Łódź przegrał u siebie 1:2 z Arką Gdynia w meczu na szczycie 1. ligi. Smutku po końcowym gwizdku nie ukrywał Ireneusz Mamrot – obecnie trener łodzian, a do niedawna gdynian.
– Na początku drugiej połowy Arka przejęła inicjatywę. Trudno to skomentować, bo wiemy w jakich okolicznościach straciliśmy gole. Przegraliśmy ważne spotkanie – narzekał Mamrot. – Nie jesteśmy w łatwej sytuacji. Musimy zrobić wszystko, żeby odbudować zawodników, ale i oni sami muszą uwierzyć w siebie. Ocenę zawsze determinuje wynik. Arka nie wypracowała sobie tych dwóch bramek, tylko zdobyła je po naszych błędach.
Jak nietrudno się domyślić, w znacznie lepszym humorze był Dariusz Marzec, trener Arki. – Dziękuję chłopakom za wiarę do końca. Plan był taki, żeby wysoko odbierać piłkę. I to się udało. ŁKS popełnił błąd przy wyprowadzaniu piłki, a my to wykorzystaliśmy.
ŁKS zajmuje obecnie czwarte miejsce w 1. lidze i ma cztery punkty straty do liderującej Bruk-Bet Termaliki Nieciecza, choć rozegrał od niej o cztery ligowe mecze więcej. Arka natomiast plasuje się na szóstej pozycji, ostatniej z tych, które gwarantują udział w barażach. Przewaga żółto-niebieskich nad siódmym Widzewem Łódź wynosi tylko cztery oczka, ale z drugiej strony Arka traci też zaledwie sześć punktów do wiceliderów z Łęcznej. Na zapleczu Ekstraklasy szykuje się zatem naprawdę pasjonująca walka o awans, choć na razie przypomina ona wyścig ślimaków.
fot. FotoPyk