Pamiętamy doskonale, co Zbigniew Boniek powiedział o kontuzji Roberta Lewandowskiego po meczu z Andorą. Ot, maksymalnie tydzień przerwy i po sprawie. Oczywiście okazało się, że to była zbyt optymistyczna wizja. Prezes PZPN-u się pomylił, a teraz, na łamach Przeglądu Sportowego, wytłumaczył swoje słowa, odniósł się do diagnozy klubowych lekarzy “Lewego” i oczywiście dodał kolejne powody do dyskusji.
O swojej “diagnozie” i meczu na Wembley: – Śmiałem się i mówiłem, że po pięciu, sześciu dniach Robert będzie gotowy. Z czego to wynikało? Rozmawiałem z Robertem. Widziałem, że jest uśmiechnięty. Normalnie wstawał, rozmawiał, chodził. Nie widziałem, żeby miał jakikolwiek problem z bólem. Gdybyśmy grali na Wembley finał mistrzostw świata z Brazylią, to Lewandowski po tym urazie z Andorą wyszedłby w podstawowym składzie i grałby. Robert jest wielką marką globalnie. Wokół niego znajduje się mnóstwo interesów i pieniędzy, dlatego tym bardziej nie można ryzykować jego zdrowia.
O ocenie polskich lekarzy: – Żaden doktor nie podpisze się pod tym, żeby zawodnik klasy Roberta zagrał, jak nie ma się pewności, że jest w stu procentach zdrowy i gotowy do gry. Żaden lekarz przy takim urazie nie wyrazi zgody na występ piłkarza o takiej marce. Ryzyko pogłębienia kontuzji jest zbyt duże. Lekarz w Bayernie wydał diagnozę, że Robert będzie gotowy po 1 maja, czyli po czterech tygodniach. Nasz doktor z PZPN, Jacek Jaroszewski, mówił, że pauza potrwa dziesięć lub maksymalnie czternaście dni. Jestem pewien, że diagnoza naszego polskiego sztabu medycznego co do długości przerwy w grze będzie bliższa od przewidywań Bayernu.
Fot. FotoPyk