Reklama

Rafał Augustyniak – reprezentant Polski za 800 złotych | KOPALNIA TALENTÓW

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

06 kwietnia 2021, 16:19 • 11 min czytania 3 komentarze

Kiedy był nastolatkiem, prezes Pogoni Zduńska Wola mocno się wahał, czy warto w niego inwestować 800 złotych. Kiedy przechodził do Widzewa Łódź, to w pakiecie z Mariuszem Stępińskim, jako ten mniej utalentowany. Wreszcie – kiedy w wieku 25 lat występował na poziomie pierwszoligowym, niewielu przypuszczało, że uda mu się jeszcze zrobić dużą karierę. Tymczasem Rafał Augustyniak od dłuższego czasu bardzo solidnie radzi sobie w lidze rosyjskiej, a ostatnio dostał także od selekcjonera Paulo Sousy szansę debiutu w narodowych barwach. I to przeciwko Anglikom na Wembley. Bohaterem starcia z “Synami Albionu” koniec końców nie został, ale już sam fakt, że udało mu się przebić do reprezentacji, jest imponujący. Postanowiliśmy prześledzić początki Rafała, dlatego odwiedziliśmy jego rodzinną Zduńską Wolę.

Rafał Augustyniak – reprezentant Polski za 800 złotych | KOPALNIA TALENTÓW

OBEJRZYJ REPORTAŻ WIDEO O PIERWSZYCH PIŁKARSKICH KROKACH RAFAŁA AUGUSTYNIAKA:

Rafał Augustyniak na Wembley mógł zostać bohaterem i zapewnić Polakom remis w ostatnich sekundach spotkania. Uderzył jednak fatalnie, co trochę przyćmiło fakt, że generalnie dał całkiem przyzwoitą zmianę. Zdecydowanie nie wyglądał na piłkarza, dla którego występ na poziomie międzynarodowym to całkowita nowość. Widać po nim zresztą, że w ostatnich latach nie próżnował. Sylwetka pomocnika Urału Jekaterynburg zawsze robiła wrażenie, ale kiedyś Augustyniak na siłowni trenował – jak sam zresztą stwierdził – według planu dyskotekowego. Ramiona, klatka piersiowa, a reszta – jeśli wystarczy czasu. Dorobił się nawet prześmiewczej ksywy “Telewizor”, tak szeroki był w pewnym momencie w barach.

Teraz pracuję z ludźmi, którzy się na tym znają i robię ćwiczenia, które mają mi pomóc w dynamice. Nie dźwigam tylu kilogramów, ile kiedyś, kilka kilogramów zrzuciłem. To na pewno mi pomogło – przyznał “August” kilka tygodni temu.

RAFAŁ AUGUSTYNIAK. POCZĄTKI W ZDUŃSKIEJ WOLI

Z zamiłowania do ciężkiej pracy pamiętają Rafała Augustyniaka w Zduńskiej Woli. Czyli w mieście, gdzie rozpoczął swoją piłkarską karierę. Tam się zresztą urodził, dokładnie 14 października 1993 roku. W dzieciństwie nie był aniołkiem, choć jego pierwsi trenerzy i koledzy z boiska wspominają raczej zgodnie, że w klubie “August” stanowił wzór do naśladowania, jeżeli chodzi o zaangażowanie i szeroko pojęty mental.

Reklama

Rodzice Rafała dbali o to, by osiedlowe życie za mocno go nie wciągnęło:

Duży respekt się czuło w domu – opowiadał Augustyniak na łamach Weszło. – Miałem taki okres, że byłem opryskliwy. Tata przychodził do szkoły co dwa, trzy tygodnie. Szczególnie do nauczycielki polskiego. Ona troszeczkę wyzywała mnie, ja troszeczkę ją. Gdy tata krzyknął, każdy po kątach porozstawiany. Trzymał dyscyplinę. Dziś myślę, że gdyby nie on, życie mogło mnie ponieść. Żyłem na osiedlu z dużą grupą chłopaków. Wiadomo jak można w takim środowiska popłynąć. Niektórzy wyjechali za granicę. Inni popijają przy bloku. Myślę, że tak bym skończył. Ale tata mnie trzymał w ryzach. Mama też się starała, nie powiem, że nie, ale tata miał decydujący głos.

Rafał Augustyniak

Przygodę z piłką Augustyniak zaczął w klubie MKS MOS Zduńska Wola. Trafił tam stosunkowo późno, bo jako jedenastolatek. Dopiero wtedy zaczął w miarę profesjonalne, poukładane treningi piłkarskie.

Pracowitość była jego cechą dominującą – wspomina Janusz Derdak, pierwszy trener Augustyniaka w Zduńskiej Woli. – Kiedy zaczynał, specjalnie się nie wyróżniał, ale robił bardzo szybkie postępy dzięki swojej pracowitości. Widać było w nim potencjał na większe granie. Ja trenując chłopaków nigdy nie myślę o tym, jak daleko mogą zajść – staram się szlifować u nich to, co jest na wczesnym etapie najważniejsze. Technikę i szybkość grania. Wiedziałem, że nie mogę Rafała zajechać, ale starałem się podnosić mu poprzeczkę systematycznie. Namówiłem go zresztą, by zapisał się do klasy sportowej w szkole, w której pracuję. Była to wprawdzie klasa o profilu siatkarskim, ale myślę, że dzięki temu w okresie zimowym mógł też regularnie brać udział w treningach i zawodach, co wspierało jego ogólny rozwój, a to też jest bardzo ważne.

Reklama

“Rafał zawsze dużo słuchał, a mało mówił. To było dla niego typowe i chyba wyszło mu na dobre”

Artur Górzawski, kolega Augustyniaka z Pogoni Zduńska Wola

Rafał na boisku siatkarskim pełnił rolę newralgiczną, bo grał jako rozgrywający, lecz było jasne, że większą smykałkę ma do futbolu. – Był twardy, nie odstawiał nogi – dodaje Derdak. – Kumpli miał różnych. Czy to w klubie, czy w szkole. Ale myślę, że poruszał się w granicach kultury. Na pewno chciał trenować, było to jego pasją. Był chłopakiem myślącym. I poza boiskiem, i na murawie. W tak młodym wieku nie można mówić o żadnych wielkich założeniach taktycznych, ale jeśli wyznaczałem mu jakieś zadanie, to umiał je zrealizować.

RAFAŁ AUGUSTYNIAK. Z MKS-u DO POGONI ZDUŃSKA WOLA

Ważnym krokiem do przodu w karierze Rafała okazała się przeprowadzka za miedzę – z MKS-u do Pogoni Zduńska Wola. Przeprowadzka, która wywołała spore kontrowersje wśród jego kumpli z pierwszego klubu. – Przed Pogonią grałem w najtańszych korkotrampkach za piętnaście złotych, takich z plastikową podeszwą. Potem w „Cornerach” z bazaru. Jak dostałem się do Pogoni rodzice dali mi na buty. Kupiłem sobie Adidasa. Gdy zagraliśmy z MOS-em moi byli koledzy wyzywali mnie, że się sprzedałem Pogoni za te korkiwspominał “August”.

Niewiele brakowało, a transfer między dwoma ekipami ze Zduńskiej Woli w ogóle nie doszedłby do skutku. Kością niezgody okazała się kwota do zapłaty. Działacze Pogoni wahali się, czy warto za Augustyniaka płacić… 800 złotych. Z jednej strony – trudno się dziwić tej zapobiegliwości, ponieważ młody Rafał nie zdradzał wielkiego potencjału technicznego. Nie wyglądał oczywiście na tle rówieśników jak kompletny drwal, nie przesadzajmy – wyrastał ponad przeciętną. No ale trudno było też określać go mianem perełki. Imponował raczej atrybutami siłowymi, motorycznymi i wytrzymałościowymi, a także niesamowitą pracowitością. Mimo wszystko jest to jakiś temat do refleksji. Jak wiele ciekawie zapowiadających się karier wyhamowuje na tak wczesnym etapie właśnie z powodu tak niewielkich na pierwszy rzut oka kwot?

Bardzo możliwe, że gdyby nie upór Marka Lorenca, trenera młodzieży w Pogoni Zduńska Wola, Augustyniak nigdy nie zadebiutowałby w reprezentacji Polski. Na szczęście Lorenc był przekonany do talentu Rafała i zależało mu na tym, by wziąć chłopaka do swojej ekipy.

Rafał Augustyniak

Zawziąłem się totalnie, że Rafał musi do nas trafić – mówi trener Lorenc. – Jak graliśmy z MKS-em, to tam było widać dwóch zawodników. Reszta stanowiła tło. “August” był jednym z tych rodzynków. Był wszędzie – odbierał, rozgrywał. Zgarniał wszystkie piłki. Brakowało nam takiego człowieka, który zepnie całą drugą linię. Nie wyróżniał się mega techniką, ale wszędzie było go widać i to była jego olbrzymia wartość. Ostatecznie udało się za niego zapłacić te 800 złotych. 400 dał zarząd, a 400 my z budżetu naszego zespołu.

Od razu przypomina mi się o “Auguście” taka historia z Piotrkowa – dodaje Lorenc. – Pojechaliśmy tam, do przerwy przegrywaliśmy 1:3. Nie zdążyłem wejść do szatni, a Rafał już tam wszystkich opierdzielał, że co to ma być, jak możemy z takim Piotrkowem przegrywać. Absurd tej sytuacji polegał na tym, że to Rafał zawalił dwie z tych trzech bramek. W ogóle się tym nie przejmował – miał totalny luz, interesowało go tylko pobudzenie drużyny. W drugiej połowie zdobyliśmy dwa gole i zremisowaliśmy tam 3:3. Skutecznie wcielił się w moją rolę.

Pomocnik reprezentacji Polski dość szybko przebił się do pierwszej drużyny Pogoni Zduńska Wola, już jako nastolatek łapał minuty na poziomie III i IV ligi. Niby nic wielkiego, ale Artur Górzawski – były piłkarz Pogoni – jest zdania, że pomogło to “Augustowi” w otrzaskaniu się z seniorską piłką. – Natknął się na piłkarzy, którzy coś tam już pograli, takich jak Mariusz Pietrzak czy Radek Becalik. W towarzystwie takich zawodników zaczął poznawać tę seniorską piłkę, a za sprawą swojego charakteru – przede wszystkim nieustępliwości – robił dalsze postępy.

Trzeba jednak pamiętać, że w tamtym czasie talentem numer jeden w Zduńskiej Woli zdecydowanie był Mariusz Stępiński, gwiazdor właściwie wszystkich juniorskich i młodzieżowych reprezentacji narodowych. Kiedy ta dwójka – Stępiński i Augustyniak – przenosiła się potem z Pogoni do Widzewa Łódź, Rafała traktowano jako zawodnika wypuszczonego niejako “w pakiecie”.

Rafał Augustyniak

Mówiono o mnie w Zduńskiej Woli, że Łukasz Masłowski mi to załatwił – przyznał sam “August”. – Śmiali się, że Mariusz to talent, a ja jestem w pakiecie, na doczepkę. Łukasz był akurat w IV lidze w Pogoni, grał razem ze mną i Mariuszem, miał kontakty. Powiedział, że załatwi mi testy. Widzew organizował castingi. Było nas chyba pięćdziesięciu na trzy dni w Gutowie. Selekcjonowano kadrę meczową i graliśmy przeciwko pierwszemu RTS-owi. Jaja. Oni na jakimś roztrenowaniu. Maciek Mielcarz w ataku strzelił nam bramkę. Po testach Widzew się nie odzywał, Łukasz załatwił Młodą Ekstraklasę w Polonii. Pojechałem, byłem dogadany, Piotr Stokowiec namawiał. Wróciłem do Zduńskiej Woli tylko się spakować. Miałem w Piotrkowie dosiąść się do drużyny jadącej na obóz. Pakuję się, dzwoni “Masło”. Widzew się odezwał i wysłał kontrakt. Miałem piętnaście minut żeby się zdecydować. Mówię: dobra, daj chwilę. I poszedłem do Widzewa.

“Głośno było tylko o Mariuszu Stępińskim. Początkowo nikt o Rafale nie mówił”

Artur Górzawski

Z mojej strony nie było marzeń, że “August” trafi do reprezentacji – mówi Lorenc. – No bo z czego, z Siedlec? Z Miedzi Legnica? Nie miał momentu, w którym mógłby się znaleźć w kadrze. Ja się cieszyłem, że on w ogóle może przeżywać przygodę sportową i dzięki piłce może sobie ułożyć życie. Chapeau bas dla agenta, że wynalazł mu tak fajny klub w Rosji, gdzie Rafał może grać za fajne pieniądze i jeszcze się sportowo rozwijać. Gdziekolwiek “August” dziś nie pójdzie – poradzi sobie. Może nie będzie wartością dodaną, bo nie zapewni genialnych dośrodkowań i otwierających piłek na nos. Ale zawsze ileś piłek odbierze, zawsze ileś pojedynków powietrznych wygra. Swoje zawsze zrobi.

RAFAŁ AUGUSTYNIAK. SYMBOL ZMIAN W ZDUŃSKIEJ WOLI?

Debiut Augustyniaka – wychowanego w dwóch klubach ze Zduńskiej Woli – bardzo ładnie symbolizuje pewne zmiany, jakie zachodzą obecnie na scenie piłkarskiej tego miasta. Przypomnijmy, że mówimy o liczącej około 40 tysięcy mieszkańców miejscowości, położonej w niedużej odległości (ok. 40 kilometrów) od kilku tradycyjnie mocnych piłkarsko ośrodków – przede wszystkim Łodzi, a także Bełchatowa. Do tego można jeszcze dołożyć oddalony o 60 kilometrów, leżący już w województwie wielkopolskim Kalisz, gdzie także pojawiły się w ostatnich latach ambicje sięgające nawet I ligi.

Jak opowiada Arkadiusz Bebej, prezes MKS-u Zduńska Wola, jednym z problemów dla klubów z miasta było duże rozdrobnienie wewnętrzne. Odpowiedzią na to ma być projekt nazwany Orły Zduńska Wola. Jest to stowarzyszenie powstałe na mocy porozumienia miejscowych drużyn (m.in. MKS Zduńska Wola, MGUKS Pogoń Zduńska Wola czy Diament Zduńska Wola). Najbardziej utalentowani chłopcy z poszczególnych zespołów ze Zduńskiej Woli mają trafiać do ekipy Orłów i tam doskonalić swoje umiejętności w jak najbardziej konkurencyjnych realiach. Możliwość trenowania w Orłach ma powstrzymywać lokalne talenty przed pokusą, by na bardzo wczesnym etapie piłkarskiego rozwoju przenosić się na przykład do Łodzi.

Rafał Augustyniak

– Jestem w miejscowej piłce od trzech lat i od początku mówiłem, że przychodzę łączyć, a nie dzielić – twierdzi Arkadiusz Bebej. – Udało nam się wypromować platformę porozumienia, jaką są Orły Zduńska Wola. Stowarzyszenie, będące swoistą reprezentacją miasta w rocznikach juniorskich. Z sześciu klubów zduńskowolskich, które zajmują się szkoleniem młodzieży, zapraszamy do Orłów najzdolniejszych chłopców, żeby tworzyli wspólnie drużyny, walczyli o awans do ligi wojewódzkiej i tam rywalizowali z zespołami prezentującymi najwyższy poziom w całym województwie łódzkim. Nieźle to działa, bo nasza drużyna z rocznika 2008 wygrała tę ligę w poprzedniej rundzie. Nie zdarzyło się to w Zduńskiej Woli od kilkunastu lat. Na razie nam się zatem ten projekt wiedzie i oby to dalej tak funkcjonowało.

“Rafał ten projekt w pewnym sensie spina. Jest i z MKS-u, i z Pogoni”

Marek Lorenc

– Pracowaliśmy nad tym projektem na zasadzie mediacji przez prawie rok. Nie było łatwo – przyznaje Bebej. – Chcemy, żeby każdy spoglądał na te Orły jako na wspólne dobro i wydaje mi się, że wypracowaliśmy wspólny mianownik. Naszym celem jest, żeby najzdolniejsi chłopcy nie musieli za szybko wyjeżdżać – niech się rozwijają piłkarsko tutaj. Przy swoich rodzicach, w swoich szkołach. Pozostanie w Zduńskiej Woli nie musi przekreślać ich przyszłości w piłce nożnej na wysokim poziomie. Potencjał ludzki jest.

***

Wydaje się, że to co najlepsze wciąż przed 28-letnim obecnie Rafałem Augustyniakiem. Wyboista była jego droga do reprezentacji Polski, bez dwóch zdań. Zaczęła się w Zduńskiej Woli, a potem prowadziła przez Łódź, Białystok, Siedlce, Suwałki, Legnicę i Jekaterynburg. Jaki będzie kolejny krok “Augusta”? Jego trenerzy z dawnych lat zgodnie życzą mu, by reputacja solidnego defensywnego pomocnika w lidze rosyjskiej pozwoliła wywalczyć transfer do jeszcze ciekawszego klubu niż Urał, być może z którejś z lig europejskiego TOP5.

Rafał miał zawsze duże możliwości i myślę, że je wykorzystał – twierdzi cytowany wcześniej Janusz Derdak. – W tych młodszych latach nie był, potocznie mówiąc, zajechany, dlatego uważam, że czeka go jeszcze kilka lat gry na najwyższym poziomie.

Z kolei trener Marek Lorenc dodaje: – Absolutnie uważam, że Rafał wyciska sto procent swojego potencjału, ale ja cały czas mam nadzieję, że ktoś go zaprosi do jeszcze lepszej ligi. On ma 28 lat. Ma jeszcze co najmniej cztery lata na zaistnienie gdzieś wyżej. Może liga niemiecka, może liga angielska? Może okaże się, że to obecne sto procent jednak wcale nie jest jego maksem? Wierzę, że będę mógł sobie włączyć telewizję – tak jak teraz włączam ligę hiszpańską, włoską czy niemiecką – i będę mógł sobie co tydzień pooglądać w akcji “Augusta”.

tekst: MICHAŁ KOŁKOWSKI
wideo: MATEUSZ STELMASZCZYK

fot. NewsPix.pl / FotoPyk

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Koszykówka

Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Michał Kołkowski
3
Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark
Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
3
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Komentarze

3 komentarze

Loading...