Za nami pierwsze zgrupowanie z Paulo Sousą w roli selekcjonera reprezentacji Polski. Czasu było cholernie mało, w dodatku przygotowania były strasznie szarpane zewnętrznymi bodźcami – a to zamieszaniem z testami na koronawirusa, a to z kontuzją Roberta Lewandowskiego. Mimo wszystko – materiału do analizy dostaliśmy sporo. Najbliższe tygodnie sztab reprezentacji spędzi nad drobiazgową analizą 270 minut na boiskach eliminacji mundialowych, my możemy się pokusić o pierwsze wnioski już dziś. Kto to zgrupowanie wygrał? Kto na tym zgrupowaniu przegrał? Sprawdzamy.
WYGRANI:
Kamil Jóźwiak
Tu nie ma jakichkolwiek wątpliwości ani pola do dyskusji – to był nasz najlepszy piłkarz, chociaż dwukrotnie rozpoczynał mecz w pozycji siedzącej. Kamil Jóźwiak nie tylko świetnie wywiązywał się z przydzielonych mu zadań prawego wahadłowego, ale jeszcze dokładał konkrety, praktycznie w każdym z trzech spotkań. Węgry? Wiadomo, jego zmiana dała impuls, on sam strzelił gola plus dorzucił prawie-asystę po świetnym zachowaniu na prawej flance, brał też udział w trzeciej bramkowej akcji. Z Andorą dawał chyba najgroźniejsze centry, w tym tę po której Lewandowski trafił na 2:0. Ale nawet z Anglią wypadł bardzo korzystnie, odmieniając obraz gry. Oczywiście, tutaj zadziałała też synergia – Bereszyński grał jako stoper o wiele lepiej od Helika, więc i Jóźwiak miał nieco większy spokój niż właśnie “Bereś” przed przerwą. Nie zmienia to faktu, że Jóźwiak potrafił przytrzymać piłkę, poklepać na prawej flance czy ruszyć z udanym dryblingiem. Nie chcemy przesadzić, ale to były występy z przebojowością i dynamiką, której nie widzieliśmy w kadrze od czasów rozpędzonego Grosickiego.
NA KAMILA JÓŹWIAKA MOŻNA LICZYĆ
Jeśli utrzyma formę i tempo rozwoju – mamy załataną lukę na skrzydle na długie lata. Jóźwiak ma przy tym coś, czego mocno brakowało w meczach kadry. Pierwiastek szaleństwa, rodzaj bezczelnej odwagi, dzięki której najpierw bez problemu wjeżdża między trzech piłkarzy z Andory, a kilkadziesiąt godzin później z równie wielkim optymizmem biega między Anglikami. Noty od Weszło? 8-6-6. Kozacko.
Kamil Glik
Od ławeczki w meczu z Węgrami do opaski kapitańskiej na Wembley. Dość szybko przeszliśmy z pozycji “a może w sumie ten dziad Glik mógłby już pójść na emeryturę” do “Bereszyński-Glik-Bednarek jako gwarancja ćwierćfinału Euro”. Oczywiście przesadzamy i hiperbolizujemy, ale przez moment wydawało się, że Sousa może być tym trenerem, który zredukuje rolę Glika w drużynie. Nic z tego. Choć Glik wcale nie przypominał skały, zwłaszcza z Węgrami, to na tle innych naszych stoperów wyróżniał się dojrzałością, pewnością siebie oraz, co tu kryć, warunkami. Helik? No zagrzał się, i to dwa razy. Bednarek? Dobrze wyglądał dopiero w parze z Glikiem. Piątkowski? Na Andorze trudno sobie zęby połamać.
Czy Glik może zaliczyć to zgrupowanie do w pełni udanych? Pewnie nie, z Węgrami mógł się zachować dużo lepiej. Ale czy kończy zgrupowanie z lepszą pozycją, niż je rozpoczynał? Zdecydowanie. Pamiętajmy też, że to on dał sygnał do ataku na Anglików swoim fenomenalnym uderzeniem ze 139 metrów. Niestety, Pope był na posterunku.
Grzegorz Krychowiak
Podobny przykład do Kamila Glika. Już się wydawało, że młodzi napierają, już się wydawało, że nowe twarze będą jeszcze bardziej atrakcyjne niż jeden z najmodniejszych zawodników w całej reprezentacji. Ale na koniec dnia, ale gdy nadchodzą wyzwania, okazuje się, że to Krychowiak ma najwięcej spokoju. Największe wrażenie robił w meczu z Anglią, przykuwała uwagę wyjątkowa odpowiedzialność, zresztą kontrastująca mocno ze stratą Zielińskiego w pierwszej połowie. Krychowiak potrafił przyjąć piłkę z rywalem na plecach i odegrać na drugą stronę boiska. Potrafił regulować tempo. Porządnie odbierał piłki. Cieniem kładzie się faul, po którym pewnie sędzia musiałby odgwizdać rzut karny, ale przecież wszyscy wiedzieli, że VAR-u nie ma.
SZTUKA DOCENIANIA KRYCHOWIAKA
Krychowiak przez moment wyglądał jak prawdziwy Zbawiciel, co w wielkim tygodniu ma wyjątkową wagę. Natomiast nie potrzebujemy wcale w kadrze zbawiciela, potrzebujemy solidnego pomocnika, który będzie w stanie utrzymać piłkę, wyjść spod pressingu i dostarczyć futbolówkę do zawodników ofensywnych. Jest nadzieja, że takim zawodnikiem będzie Krychowiak u Sousy. Początek jest naprawdę obiecujący. Ważny szczegół: zwłaszcza z Anglią było widać zaufanie stoperów do “Krychy”. Czasem dość ryzykowne, odważne podania, może wręcz “koniny”. Tak jakby wiedzieli: spokojnie, on to ogarnie. W większości sytuacji – faktycznie ogarniał.
Bartosz Bereszyński
I znów- najwięcej Bereszyński wygrał z Anglią, pokazując się jako obrońca, który w chwili próby jest w stanie skutecznie powstrzymywać nawet zawodników klasy światowej, bo takich Anglia ma w przodzie. Asysta w meczu z Węgrami, generalnie bardzo dobra współpraca z Jóźwiakiem, gdy ten drugi był na murawie. Może i nieprzekonujący na wahadle, ale jako pół-prawy stoper? Na ten moment wydaje się, że to może być żelazna trójka, Bereszyński, Glik, Bednarek, rotowana tylko w wypadku układania planu pod konkretnego rywala. Swoją drogą, Bereszyński z Jóźwiakiem mogą z czasem stworzyć zgrany duet – wydaje się, że już teraz dobrze się rozumieją i “czują” ruchy, teraz wystarczy wyrobić pewne automatyzmy i naprawdę to może dobrze wyglądać w najbliższych miesiącach.
Mimo wszystko Paulo Sousa
Popełnił błędy. Niektóre szybko skorygował, inne powtórzył. Nie wszystko nam się podobało. Pewne elementy wydawały nam się irracjonalne. Ale pamiętajmy – to były jego trzy pierwsze mecze w roli selekcjonera. Jak już wspominaliśmy wielokrotnie – Adam Nawałka przed oklepaniem 7:0 Gibraltaru w swoim pierwszym meczu o punkty zagrał SIEDEM spotkań towarzyskich. Sousa został wrzucony od razu na najwyższego konia. Spadł, to prawda, ale nie połamał się. 4 punkty to był cel minimum, pewnie stać nas było na sześć, marzeniem byłoby siedem. Natomiast niech nam nie zniknie z oczu nadrzędna kwestia – Sousa w tym czasie przetestował prawie wszystkich dostępnych zawodników, wypracował sobie jakiś model grania, zapoznał piłkarzy ze swoją ukochaną strategią.
PRESSING? IDŹMY W TO, PANIE SOUSA
W 270 minut zrobił dużo pracy, którą normalnie musiałby wykonywać w trakcie meczów towarzyskich. Tutaj eksperymentował na żywym organizmie, w trakcie meczów o najwyższej wadze. Można było się w tej mgle dość mocno zagubić. Sousa wydaje się człowiekiem, który błądził, ale cały czas z mapą w ręku. Najcięższy czas przed nim – bo w najbliższych dwóch meczach towarzyskich powinien już zgrywać skład, który następnie wyślemy na Euro 2021. Dzisiaj zaliczamy go do zwycięzców, bo wybrnął niemal bez szwanku z naprawdę ostrego zakrętu. Ale musi pamiętać, że to taki triumf, jak remis z Węgrami. Do zaakceptowania w debiucie, ale już nie przejdzie w rewanżu.
PRZEGRANI:
Sebastian Szymański
Tak jak Sousa był trochę wrzucony na wysokiego konia, tak i Szymański poległ nie do końca z własnej winy. To chyba najbardziej kuriozalny z pomysłów nowego selekcjonera – na prawym wahadle zagrał zawodnik, który od zawsze operuje albo jako skrzydłowy, albo jako klasyczna dziesiątka. Lewonożny, skupiony na grze ofensywnej, jeszcze jakoś pasowałby jako odwrócony skrzydłowy, w stylu Robbena, schodzący do lewej nogi. Ale jako wahadło, w tak wymagającym systemie, w dodatku w pierwszym meczu reprezentacji granym w takim ustawieniu i składzie? Zdaje się, że to się po prostu nie mogło udać.
Ale to nie zwalnia Szymańskiego z odpowiedzialności. Wręcz przeciwnie – poza Węgrami były przecież jeszcze dwa mecze, w obu Polska grała w ustawieniu, gdzie w teorii za napastnikiem były dwa miejsca dla zawodnika o takiej charakterystyce i – przede wszystkim – doświadczeniu w podobnej grze w piłce klubowej. Szymański tymczasem już nie zaistniał, zostanie w pamięci jako jedno z największych rozczarowań meczu z Węgrami i niewiele ponad. A przecież spokojnie można sobie było wyobrazić go biegającego za plecami Piątka wraz z Zielińskim, zwłaszcza po kontuzji Lewandowskiego. Zawiedzione nadzieje.
Robert Lewandowski
Tutaj niestety porażka jest tym bardziej bolesna, że kompletnie nie dotyczy gry. Lewandowski zagrał bardzo przyzwoicie, a z Andorą po prostu nas pociągnął do zwycięstwa. Sęk w tym, że jednocześnie doznał urazu, który mocno skomplikował jego sytuację w Bawarii. Bayern walczy o mistrzostwo, jest w grze o obronę tytułu w Lidze Mistrzów, do tego oczywiście trwa indywidualny wyścig “Lewego” z legendą Gerda Mullera. Istnieje zagrożenie, że Robert opuści nawet miesiąc grania. Trzymamy kciuki za jak najszybszy powrót, również dlatego, że gdyby nie uraz – Lewandowski byłby wśród największych zwycięzców. Udowodnił po raz enty, że w polu karnym rywala jest nie do zatrzymania. Ten strzał z Węgrami… Poezja. A gdyby jeszcze weszły nożyce? Ech, Robert, dużo zdrowia!
LEWANDOWSKI GONI MULLERA TAKŻE W KADRZE
Michał Helik
Nie chcemy się znęcać, ale… No fatalna była ta decyzja o wślizgu w momencie, gdy Sterling już wyjeżdżał za linię. Kiepsko wyglądał też z Węgrami, zwłaszcza jeśli chodzi o współpracę całego bloku defensywnego. Szkoda, bo to gość, który wydaje się dysponować sporym potencjałem, w dodatku pasuje do filozofii Paulo Sousy. Sęk w tym, że na tym zgrupowaniu kompletnie tego nie pokazał, co przy jednoczesnych dobrych występach Bereszyńskiego może sprawić, że formacja defensywna będzie już zgrywana właśnie w takim zestawieniu. W zestawieniu bez Helika.
Arkadiusz Milik
Jako jedyny napastnik z kadry wyjeżdża ze zgrupowania bez bramki, mimo że parę okazji miał. Ale przede wszystkim – Arkadiusz Milik, którego długo postrzegaliśmy jako ewentualnego następcę Roberta Lewandowskiego, tym razem usiadł na ławce w spotkaniu, w którym nie tylko brakowało Roberta, ale jeszcze graliśmy na dwóch napastników. Oby w Marsylii szybko złapał regularność i formę, inaczej – może być ciężko o zorganizowanie jakiegokolwiek wsparcia dla Lewandowskiego i to pomimo, że Sousa jest skłonny grać nawet na trzech klasycznych napastników. Ogółem: bardzo dyskretne zgrupowanie, gdyby nie asysta do Modera, byłoby ciężko wskazać jakieś godne zapamiętania momenty, może poza żółtą kartką.
AREK, KIEDY ZDEJMIESZ PELERYNĘ NIEWIDKĘ?
Mimo wszystko Zbigniew Boniek
Pisaliśmy już o tym, że Sousa ma mało czasu, wyjaśnialiśmy, czemu eksperymentuje na żywym organizmie, pozostaje pytanie: dlaczego. Odpowiedź jest jedna – bo został zatrudniony za późno. Za zatrudnianie i zwalnianie szkoleniowców odpowiada zaś wyłącznie Zbigniew Boniek. Patrząc na to, jak Sousa próbuje się odnaleźć od razu w meczach o bardzo ważne punkty, z pewnością zdawał sobie sprawę, że te testy mogły się odbyć z Holandią, Włochami czy inną Finlandią, a nie z Węgrami i Andorą.
JAKUB OLKIEWICZ
Fot. Newspix