Niedzielny mecz Albanii z Anglią w ramach eliminacji do mundialu stoi pod znakiem zapytania. Szef tirańskiej policji przekazał albańskiej federacji, że mecz może się nie odbyć z uwagi na to, że policja nie jest w stanie zapewnić bezpieczeństwa na obiekcie i wokół niego. Trwa pat w rozmowach trójstronnych.
Stadion w Tiranie będzie zamknięty dla publiczności, ale otwarte będą pobliskie bary i restauracje. W Albanii nie ma lockdownu i Rebani Jaupi twierdzi, że policja może nie zagwarantować bezpieczeństwa w pobliżu stadionu. – Próbujemy rozwiązać ten problem. Mamy nadzieję, że w piątek uda się to załatwić – mówi Andi Vercani z albańskiej federacji na łamach “The Sun”. Albański związek piłkarski wydał też oświadczenie w tej sprawie i naciska na policję, by ta pozwoliła na organizację meczu. – W innych wypadku odwołanie tego meczu miałoby katastrofalne skutki dla kraju – czytamy w piśmie.
Jaupi pozostaje jednak nieugięty. Twierdzi, że policja ma zbyt mało funkcjonariuszy dostępnych na niedzielę, by zagwarantować pełne bezpieczeństwo przed, w trakcie oraz po spotkaniu. Federacja wywiera jednak naciski, by spotkanie zostało rozegrane w pierwotnym terminie.
Na początku tego tygodnia albańska federacja poprosiła premiera o to, by na stadion mogło wejść około 6500 tysiąca widzów. Oczywiście po uprzednim zaszczepieniu widzów. Ale ten wiosek został odrzucony.
Co dalej? Obecnie trwają rozmowy między tirańską policją, federacją i rządem. FIFA chce dostać informacje na temat możliwości odbycia się tego spotkania do soboty. Czyli do dnia, w którym Anglicy mają dotrzeć do Tirany. Jakby tego było mało – miejscowe media donoszą, że boisko na stadionie w Tiranie jest w złym stanie.
fot. FotoPyk