André-Pierre Gignac radzi sobie bardzo dobrze w meksykańskim Tigres. W tym sezonie strzelił już 15 bramek, w zeszłym 20 – żre mu. Można więc udzielać wywiadów, a ostatni z nim był smaczny. Dosłownie i w przenośni.
Piłkarz podzielił się ciekawą anegdotą. Mianowicie w 2010 roku miał do wyboru trzy kluby na transfer: Marsylię (którą ostatecznie wybrał), Liverpool i Valencię. Jak próbował go przekonać hiszpański klub? Otóz wysłał mu… szynkę. – By mnie przekonać, Valencia wysłała mi bardzo dobrą szynkę. Przysięgam, że prawie zadziałało!
Dlaczego więc zawodnik nie trafił do Hiszpanii? Tłumaczy dalej: – Chcieli mnie, gdy drużynę prowadził Emery. Jeremy Mathieu opowiadał mi o pomyśle taktycznym na zespół. Nie do końca mnie przekonał, wybrałem Marsylię.
Czyli taktyka wygrała z szynką. Przynajmniej profesjonalnie!