Po tym, co widzieliśmy – a raczej czego nie widzieliśmy – w pierwszym meczu, nikt nie nastawiał się na piłkarskie fajerwerki. Raczej przepychanie, taktyczne szachy. Można było obstawiać, że ktoś odniesie nie zwycięstwo, lecz – pozwólcie – “zzzwycięstwo”. Trzeba jednak przyznać, że zostaliśmy zaskoczeni. Przynajmniej przez Chelsea.
Jak podsumować ten mecz (a może i dwumecz) w ich wykonaniu? Ano można jednym słowem – koncert. Spotkanie na Stamford Bridge, było rozgrywane pod pełną kontrolą piłkarzy Thomasa Tuchela. Nikogo nie powinien zmylić wynik – 2:0 – bo on nie oddaje przewagi, jaką zdołali wypracować londyńczycy.
Trudno wyróżnić pojedynczego piłkarza, bo tego wieczoru Chelsea była jednym organizmem. Tak samo bowiem jak trudno pochwalić jednego, tak nie ma na kim wieszać psów. Wszyscy z podstawowego składu dali radę. Mendy zaliczył kilka udanych interwencji, na czele z obronionym strzałem Joao Felixa w końcówce. Antonio Rudiger był prawdziwym szefem obrony, raz po raz rozbijał ataki Atletico. N’golo Kante grał jak za dawnych lat, a w dodatku, gdy zabierał się z piłką, to wyglądał na tle rywala niczym Leo Messi. Mateo Kovacić potrafił zmylić Saula i Koke samym przyjęciem. Timo Werner, mimo że gola nie strzelił, był prawdziwą bestią w ataku, żaden z obrońców gości nie potrafił go zatrzymać.
A przecież wyliczać można dalej, bo jest Azpiliceuta, Marcos Alonso, Kai Havertz, czy zmiennicy, których akcja przyniosła Chelsea trafienie na 2:0. Widać było, że im się po prostu chce i chociaż nie grali porywająco pod względem ofensywnym, to zdołali stłamsić jakiekolwiek zapędy podopiecznych Diego Simeone.
Jeśli powiemy, ze bardziej niż gracze Atletico, żył w tym meczu Thiago Silva, to nie będzie to żadna przesada. Dla przypomnienia – Brazylijczyk oglądał mecz z trybun.
Thiago Silva celebrates with Mason Mount and Jorginho! 💙 #CHEATM pic.twitter.com/p0YDauUDNn
— LDN (@LDNFootbalI) March 17, 2021
Naprawdę – nikt z hiszpańskiej ekipy nie miał w sobie tyle żywiołowości, co środkowy obrońca. Nikt, nawet Joao Felix, który był chyba najlepszym z graczy Atletico. Portugalczyk próbował, oddał kilka dobrych uderzeń, ale był tylko promyczkiem, nieśmiało przebijającym się przez skamielinę, w jaką zamienił się lider LaLiga.
Nie byli nawet jak lawa. W środku wcale się nie jątrzyło, a już na pewno nie w pozytywny sposób. Po tym, jak sędzia (prawdopodobnie) niesłusznie nie odgwizdał karnego dla Atletico, Luis Suarez i Carrasco odeszli w cień i nie byli w stanie stworzyć absolutnie niczego, co byłoby godne zapamiętania.
Stefan Savić – którego określono mianem lidera defensywy stołecznej ekipy – okazał się mieć przepalone styki. W 81. minucie wymierzył łokieć Rudigerowi i został wyrzucony z boiska. Nie był to atak brutalny, ale skrajnie głupi. Żadna walka o piłkę, żadne zmagania o lepszą pozycję. Po prostu łokieć w klatkę piersiową i tyle Savicia widzieli.
Czymś, co jednak najlepiej podsumowuje beznadzieję, w jakiej utknęło Atletico, jest jednak zmiana, jaką dał Mario Hermoso. Chłop niby ma dobrze ułożoną lewą nogę, ale przez 45 minut na boisku, był chyba najgorszym piłkarzem w całym meczu. A nie było to zadanie takie proste, bo poza wymienionymi wcześniej ancymonami, fatalnie wyglądał choćby Trippier, Lodi oraz duet środkowych pomocników.
Niemniej Hiszpan wszedł na jakiś inny poziom. Aż 15 razy utracił posiadanie, notorycznie podawał wprost do zawodników Chelsea. Raz jego błąd niemal zakończył się trafieniem The Blues, ale zdążył zareagować Oblak. Jedno z jego dośrodkowań szczególnie zapadło nam w pamięci. Hermoso przyjął piłkę przed polem karnym i wrzucił z taką rotacją, że futbolówce bliżej było do wypadnięcia na aut, niż trafienia do jakiegokolwiek piłkarza z ataku.
Słabiutko. Zresztą tym epitetem można określić większość podopiecznych Simeone. Zabrakło im ikry, chęci walki, nie byli w stanie skoczyć Chelsea do gardła. Kiedyś, nawet gdy nie dojeżdżali piłkarsko, potrafili nadrobić to charakterem. Dzisiaj starcie mentalne przegrali, podobnie jak to, które rozgrywało się bezpośrednio na boisku.
Londyńczycy pierwszy raz od siedmiu (!) lat meldują się w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Dwumeczem z Hiszpanami udowodnili, że zasługują na to w 100%.
CHELSEA 2:0 ATLETICO MADRYT
H.Ziyech 34′, Emerson 94′
Fot.Newspix