Reklama

Mamrot: – Rozmawiałem z klubami Ekstraklasy, ale ŁKS spełnia moje ambicje

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

16 marca 2021, 13:41 • 4 min czytania 18 komentarzy

– To dziwna sytuacja. Nigdy bym czegoś takiego nie przewidział, że w tak krótkim odstępie czasu trafię tutaj z Arki Gdynia. Przecież nie tak dawno graliśmy mecz przeciwko ŁKS-owi, kiedy sędzia nie odgwizdał ewidentnego rzutu karnego. Wtedy mieliśmy pretensje, a dzisiaj się śmialiśmy, że sędzia podjął jednak dobrą decyzję! Oczywiście zmieniło się nasze postrzeganie. Teraz walczę o awans gdzie indziej i oczywiście zdaję sobie sprawę z presji i ryzyka. Muszę się z tym zmierzyć – powiedział w programie “Weszłopolscy” Ireneusz Mamrot, nowy trener ŁKS-u Łódź. Zapraszamy na zapis całej rozmowy.

Mamrot: – Rozmawiałem z klubami Ekstraklasy, ale ŁKS spełnia moje ambicje
Dobrze pokierował pan swoją karierą?

Długo nad tym myślałem. Mogłem czekać dłużej, nawet rok, tak jak robią niektórzy trenerzy, żeby dostać w końcu pracę w Ekstraklasie. Tylko to zawsze jest ryzyko. W mojej sytuacji zarówno przed rozpoczęciem pracy w Arce, jak i ŁKS-ie duże znaczenie miały rozmowy z klubem. Mam nadzieję, że nie jestem pod tym kątem naiwny. Nie ukrywam, że były też rozmowy z klubami Ekstraklasy, ale one trochę się przeciągały. Za ŁKS-em przemówiło profesjonalne podejście. To przeważyło. Oczywiście zdaję sobie sprawę z ryzyka, jakie tutaj istnieje. W Łodzi oczekuje się awansu, taki jest cel. Muszę się z tym zmierzyć.

Czy ŁKS może spełnić pana trenerskie ambicje? Bo nawet jeśli wróci do Ekstraklasy, to będzie walczył o ligowy byt. Na pewno po czasie dostałby pan ofertę z klubu, który gra o coś więcej.

Mogło tak być, ale nie chciałbym do tego wracać. Podjąłem taką a nie inną decyzję. Czy ŁKS może spełnić moje ambicje? Na pewno tak. To klub z ogromną tradycją, który wiele znaczy w polskiej piłce. Oczywiście samą tradycją nic się nie zrobi, bo decyduje sytuacja tu i teraz. Przede wszystkim trzeba awansować, a potem się utrzymać. Takie są główne cele ŁKS-u. Ludzie zarządzający klubem się nie zmienili i wiedzą, że trzeba pracować nad dobrymi transferami. Takimi, żeby nie powtórzyć sytuacji sprzed rundy jesiennej po awansie do Ekstraklasy. Wiadomo, że możliwości finansowe nie są tak szerokie, ale podejście w klubie jest już inne. Zostało zdobyte cenne doświadczenie. Zdajemy sobie sprawę, że pewnego pułapu choćby z zarobkami nie dosięgniemy, ale organizacja w obrębie klubu czy baza treningowa może zachęcać. Te rzeczy stoją na bardzo wysokim poziomie. To ma duże znaczenie.

Co zamierza pan zmienić w ŁKS-ie, żeby zaczął on punktować na miarę swojego potencjału kadrowego?

Ameryki nie odkryję, ale przede wszystkim defensywę. Pierwszy raz w swojej karierze trenerskiej spotkałem się z sytuacją, kiedy w mikrocyklu tygodniowym poświęciłem tylko jedną jednostkę na kwestie związane z ofensywą. Pozostałe to defensywa, bo zamierzam bronić bramki inaczej, niż dotychczas miało to miejsce w grze ŁKS-u. Muszę jednak uważać, żeby zachować odpowiednie proporcje. Myślę, że w 1. lidze trzeba czasami grać pragmatycznie. Większość zespołów nauczyła się ŁKS-u. Ustawiała się pod nich, neutralizowała jego najmocniejsze punkty. Większość straconych bramek padało po odbiorze piłki i szybkim ataku, ewentualnie stałym fragmencie gry. Nie mówię, że jak tak chciałbym grać, ale na dzisiaj sytuacja wygląda tak, że najważniejszy jest wynik. Musimy minimalizować okazje kreowane przez przeciwników. Jeśli chodzi zaś o naszą ofensywę, potencjał jest bardzo duży.

Trafił pan do zespołu, w którym z otwartymi ramiona czekał pewnie Adam Marciniak. Ma on duży wpływ na zespół?

Mimo że moja przygoda w Arce nie skończyła się najlepiej, zawsze powtarzałem, że w szatni miałem kapitalne relacje. Dlatego nie ukrywam, że z obecności Adama się cieszę. W mojej ocenie Arka bardzo wiele straciła na jego odejściu. Mówiłem to jeszcze w chwili, kiedy nie wiedziałem, że będę pracował w ŁKS-ie. To człowiek, którego trudno zastąpić. Adam ma pozytywny wpływ na całą szatnię, co widać i słychać. Dobrze, że wrócił już do zdrowia i będzie gotowy do gry.

Reklama
Zakreślił pan w kalendarzu czerwonym flamastrem mecz z Arką Gdynia?

Nie, ale to na pewno dziwna sytuacja. Nigdy bym czegoś takiego nie przewidział. Adam mi powiedział “Trenerze, jesteśmy teraz po drugiej stronie”. Są takie śmieszne sytuacje, że przecież jak graliśmy w Arce przeciwko ŁKS-owi, to sędzia nie odgwizdał ewidentnego rzutu karnego. Wtedy mieliśmy pretensje, a dzisiaj się śmialiśmy, że sędzia podjął jednak dobrą decyzję! Oczywiście zmieniło się nasze postrzeganie. Pamiętam taką sytuację z Michałem Probierzem, kiedy w jednym tygodniu jako trener Lechii grał z Jagiellonią, a kilka dni później był już po drugiej stronie barykad, przygotowując się do tego samego meczu. Ja aż tak blisko nie jestem na osi czasu, ale nie ukrywam, że czuję się z tym dziwnie.

Fot. Newspix

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Komentarze

18 komentarzy

Loading...