Reklama

Liverpool powoli wraca na właściwe tory

redakcja

Autor:redakcja

15 marca 2021, 23:54 • 3 min czytania 3 komentarze

Fani Liverpoolu odebrali zwycięstwo z RB Lipsk jako delikatny sygnał, że ich zespół najgorsze ma już za sobą. Jednak dopiero dzisiejszy test miał potwierdzić, czy ekipa Jurgena Kloppa rzeczywiście zaczyna wychodzić z ogromnego kryzysu. Może i nie był to porywający mecz z jej strony, nie pokazała fajerwerków, ale przy odrobinie szczęścia i solidnej postawie pokonała 1:0 Wolverhampton. Tym samym przedłużyła nadzieje na to, że uda jej się skończyć sezon w pierwszej czwórce. 

Liverpool powoli wraca na właściwe tory

Fortuna ewidentnie sprzyjała The Reds

Liverpool już na samym początku spotkania prosił się o to, by zostać skarconym za brak rozwagi. Na ich szczęście sędziowie VAR najwidoczniej jeszcze nie odpalili sprzętu albo ucięli drzemkę. W skrócie: Alisson w dziecinny sposób wypuścił piłkę z rąk i niczym buldożer wpakował się w zawodnika “Wilków”. Ewidentny rzut karny, ale angielska precyzja w wykorzystywaniu nowoczesnej technologii jest bardzo wybiórcza. Milimetrowy spalony? Twarde prawo, ale prawo. Cios rodem oktagonu? Klapki na oczach.

Natomiast już za moment gospodarze wykreowali znakomitą szansę i mogli ułożyć sobie to spotkanie, ale tym razem bramkarz The Reds wykazał się bardzo dobrą interwencją. W sumie dalej nie wiemy, dlaczego Jurgen Klopp kolejny raz wpadł na pomysł, aby wysoko ustawić linię defensywną.  Na początku spotkania “Wilki” z ogromną łatwością prostopadłymi podaniami zaskakiwały obrońców gości. Okej, kilka razy The Reds załapali ich w pułapkę ofsajdową, tylko było to igranie z losem.

Ale po niemrawym kwadransie ekipa Kloppa zaczęła łapać wiatr w żagle. Tylko co miał poradzić na to niemiecki szkoleniowiec, że Sadio Mane koncertowo marnował okazje? Akcje jego drużyny wyglądały zupełnie poprawnie, jednak Senegalczyk był dziś strasznie nieporadny. Niemniej Liverpool i tak miał dużo szczęścia. Tuż przed przerwą bliski trafienia dla gospodarzy był Ruben Neves, lecz piłka po jego strzale przeszła tuż obok słupka. W sumie nic dziwnego – Wolverhampton raczej nie ma w zwyczaju strzelać bramek w pierwszej odsłonie.

Z kolei ich rywal w doliczonym czasie zdołał jeszcze przeprowadzić skuteczną kontrę. Salah zagrał do Mane, Mane odegrał do Diego Joty, a Portugalczyk wykorzystał to, że Rui Patricio myślami znajdował się już w szatni i zrobił babola. No cóż, Jota uderzył w taki sposób, jakby przed oczami miał piękne chwile w barwach Wolves, co najlepsze i tak pokonał byłego kolegę z drużyny.

Reklama

Liverpool kontrolował przebieg spotkania

Podopieczni Jurgena Kloppa po przerwie nie poszli za ciosem i nie próbowali dobić przeciwnika. Inicjatywę przejęli gospodarze, ale ofensywnego animuszu starczyło im raptem na kilkanaście minut. W sumie to tylko raz stworzyli poważne zagrożenie pod bramką Alissona. Brakowało ostatniego dobrego podania, choć trzeba oddać defensywie gości, że w drugiej połowie była bardzo dobrze zorganizowana. Kawał dobrej roboty wykonała też ich druga linia, zwłaszcza Fabinho. Nie dał rozkręcić się Adanie Traore, a jego kumpel z drużyny, Thiago Alcantra zyskał pewności siebie.

“Wilki” w końcówce spotkania ewidentnie straciły wiarę w końcowy sukces. Na nic zdały się ich wcześniejsze atak i ekipa Espirito Santo wyglądała na pogodzoną z losem. A Liverpool zaczął coraz częściej urządzać sobie wycieczki w jej szesnastkę. W końcowym fragmencie rywalizacji Mohamed Salah podwyższył nawet wynik, lecz bez pomocy VAR-u sędzia liniowy słusznie podniósł chorągiewkę. Natomiast w tej sytuacji poważny uraz odniósł Rui Patricio, który przy interwencji uderzył głową w nogę swojego obrońcy. Fatalnie to wyglądało – uwaga, nie są to sceny dla wrażliwych. Portugalczyk długo nie mógł podnieść się z murawy. Oby szybko doszedł do zdrowia.

https://twitter.com/SimonnnCFC/status/1371578929392324617

Sędzia doliczył aż siedem minut, a The Reds ostatecznie nie wypuścili z rąk trzech punktów. Wprawdzie nie była to ich przekonująca wygrana, ale można było dostrzec zalążki dawnej dyspozycji. Z tym że wciąż tracą pięć punktów do czwartej Chelsea i ich sytuacji w tabeli nie jest kolorowa. Każdy kolejne spotkanie będzie “walką o życie”.

Wolverhampton – Liverpool 0:1 (0:1)

D. Jota 42+2 ‘

fot. newspix.pl

Reklama

Najnowsze

Hiszpania

Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać

Patryk Stec
0
Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać
Koszykówka

Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Michał Kołkowski
3
Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Anglia

Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
3
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Komentarze

3 komentarze

Loading...