To już kiedyś było. Wiecie, Erik Lamela, strzał raboną. Trzeba tylko cofnąć się do… 2014 roku. Właśnie wtedy Argentyńczyk załadował taką bramkę, że musieliśmy zbierać szczeki z podłogi. Wpiszcie sobie w Google’a, przypomnijcie i wróćcie. No i oczywiście zobaczcie, co piłkarz Tottenhamu wyczynił po raz kolejny. Może trudno nazwać go specjalistą od tego typu strzałów, skoro wykonuje je tak rzadko, ale pewne jest jedno. Mało który zawodnik na najwyższym poziomie odważa się na coś takiego w warunkach meczowych. To trzeba doceniać.
Chapeau bas, panie Lamela. To kandydat do miana bramki sezonu Premier League. Wystarczy spojrzeć na trudność wykonania, okoliczności meczowe i rangę wydarzenia. Za zawodnikiem Tottenhamu przemawiają naprawdę poważne argumenty.
https://twitter.com/SpursNexus/status/1371145730828689411
Tu gol z innego ujęcia. Bajka.
https://twitter.com/UNITEDEXTRA_/status/1371148958299521026
Takiemu piłkarzowi raczej nikt w młodości nie powtarzał, żeby się hamował. Jeśli miał wystarczające umiejętności i ochotę, na pewno nikt nie karcił Argentyńczyka za ewentualne fiasko. Bo jak już taka próba zamieni się na gola, to pamiętamy ją na długie lata. Tak jak prawie siedem lat temu, tak teraz znów będziemy się zachwycać kolejnym wyczynem Lameli przez dłuższy czas. Śmiało możemy też powiedzieć, że za wiele lat akurat tego jegomościa najbardziej zapamiętamy właśnie z trafień raboną. Niekoniecznie z całokształtu kariery.
Fot. Newspix.pl