– Patrzę wyłącznie w górę, nie patrzę w dół. Gdyby Arsenal był siedem punktów przed nami, pewnie musiałbym dokładnie śledzić ich ruchy, ale ponieważ to my mamy siedem punktów przewagi nad nimi – nie patrzę w dół. Traktujemy kolejny mecz, jakby to było spotkanie z Aston Villą czy Newcastle, towarzyszą temu dokładnie takie same odczucia – powiedział na konferencji prasowej przed meczem Arsenalu z Tottenhamem Jose Mourinho, cytowany przez Guardiana.
Trochę tęskniliśmy za Portugalczykiem w tym wojowniczym wydaniu, bo to jednak zawsze zwiększa temperaturę gry. Derby północnego Londynu bez kibiców nie wyglądają wprawdzie jak pretekst do rozpoczęcia III wojny światowej, ale nie da się ukryć – to mecz bardzo istotny dla tej części tabeli. Tottenham po trzech kolejnych zwycięstwach odrobił trochę straty m.in. do piątego West Hamu i szóstego Evertonu (po 3 punkty), a nawet do czwartej Chelsea (2 punkty). Sezon zresztą układa się w taki sposób, że ścisk dotyczy właściwie całego peletonu za plecami Manchesteru City. Drugi w tabeli Manchester United ma nad ósmym Liverpoolem 11 punktów przewagi. Pomiędzy nimi zaś znajdują się miejsca gwarantujące mecze w fazie grupowej Ligi Mistrzów czy Ligi Europy, ale też takie, po których klub zostaje na lodzie.
Nic dziwnego, że każda kolejna seria ligowych spotkań przynosi spore przetasowania. I nic dziwnego, że Mourinho deprecjonuje Arsenal, który akurat wydaje się już poza grą o czołowe sześć miejsc w tabeli.
– Czujemy, że gramy lepiej, niż wygląda nasza pozycja w tabeli. Chcemy ją poprawić, a do tego oczywiście są potrzebne punkty. Nie liczy się, jaki to rywal, nie liczy się, czy to mecz derbowy. To spotkanie Premier League, trzy punkty do podniesienia z murawy i to właśnie zamierzamy zrobić – tłumaczył Mourinho. Jednocześnie zresztą Portugalczyk znalazł trochę czasu na komplementy. – Podobnie jak my próbują zbudować lepszą przyszłość dla klubu, mam dla nich bardzo duży szacunek.
Derbowe starcie na Emirates rozpocznie się w niedzielę o 17.30.
Fot.FotoPyK