Zając: Było widać pozytywy. Potrzebujemy wsparcia, a nie dobijania

redakcja

Autor:redakcja

12 marca 2021, 23:39 • 3 min czytania

Bogdan Zając po kolejnym nieudanym meczu Jagiellonii Białystok znowu musiał się zmierzyć z trudnymi pytaniami na konferencji prasowej. Szkoleniowiec białostockiej drużyny odpowiedział m.in. na pytanie, czy zamierza się podać do dymisji oraz jaki był jego plan na spotkanie z Pogonią Szczecin. Opiekun „Jagi” stwierdził, że niektóre pytania od dziennikarzy były „trochę na wyrost”.

Zając: Było widać pozytywy. Potrzebujemy wsparcia, a nie dobijania
Reklama

– Dzisiaj było widać pozytywy. Było widać zespół, który wyszedł bić się, walczyć o punkty – zaczął Bogdan Zając, broniąc swojej drużymny. – To był bardzo stykowy mecz. Przeciwnik był bardzo skuteczny, zdobył gola po jednej z nielicznych okazji bramkowych. My też mieliśmy swoje sytuacje, szkoda tego rzutu wolnego, bo w treningu Jakov Puljić bardzo często takie rzuty wolne wykorzystuje. Nawet w ostatniej akcji Paweł Olszewski bardzo dobrze wjechał ze skrzydła, brakło precyzji. Zawodnicy pracują nad tym, żeby jakość podwyższać. Mogę to podsumować tak, że po bardzo stykowym meczu Pogoń wygrała przez skuteczność, wykorzystała naszą niefrasobliwość, brak krycia w świetle bramki – dodał.

Szkoleniowiec Jagiellonii odpowiadając na pytania dziennikarzy, nakreślił swój plan na to spotkanie. – Mój plan to była bardzo agresywna gra, bo rywal bardzo dużo biega. Musieliśmy mocno, żeby zniwelować różnice w wybieganiu. Nie pozwoliliśmy rywalowi na płynną grę, doskakiwaliśmy. Agresywność, pressing była momentami na wysokim poziomie. Martin Pospisil zagrał na skrzydle, bo miał schodzić do środka i robić tam przewagę. Przy okazji tworzył się korytarz na prawym skrzydle dla Pawła Olszewskiego, który przeprowadził tamtą stroną wiele akcji. Nie pamiętam, żeby przeciwnik tamtą stroną wjeżdżał.

Reklama

Zając nie poda się do dymisji

Część pytań dotyczyła nie tylko postawy „Jagi”, ale całości pracy Bogdana Zająca. Zagadnięty o błędy, trener bronił się problemami z koronawirusem. – Jak ktoś mówi o błędach, to można wyciągnąć kartkę i sobie notować, co zrobić lepiej. Patrząc na ostatnie dziewięć miesięcy, to w żadnym zespole nie było takiej sytuacji jak u nas. Byliśmy miesiąc wyłączeni z trenowania, teraz była podobna sytuacja – siedmiu zawodników wyłączonych z treningu z powodu problemów zdrowotnych. Mimo to wychodzimy, bijemy się. Momentami jakości brakuje, ale to wiadome, kiedy nie ma kluczowych zawodników. Wiemy, że dzisiaj niektórzy grali z dużym debetem, starali się, dali z siebie wszystko. Brakowało jakości w rozegraniu, w finalizacji. Pracujemy nad tym codziennie. Przez tyle kolejek strzelaliśmy bramki, wszystko było dobrze. Jeżeli teraz kilku zawodników wypadło przez problemy zdrowotne, to nie jest łatwo złapać rytm. Płynności brakuje, nie ma co ukrywać. Nie chciałbym jednak patrzeć na wszystko w czarnym kolorze, widzę pozytywy.

Natomiast na pytanie o to, czy poda się do dymisji, zaapelował o wsparcie zamiast krytyki. – Ciężko pracujemy, są różne fazy w naszej grze, wiemy, z czym się borykamy. Przez dwa tygodnie byłem poza zespołem, niektórzy zawodnicy w ogóle nie byli w treningu. Jesteśmy w bardzo trudnej sytuacji, wyniki są bardzo niezadowalające, ale jeśli chodzi o postawę zespołu, to każdy mecz jest inny. Bądźmy obiektywni, patrzmy na to, co się działo w zespole. Po meczu z Wisłą Kraków dopadł nas kataklizm chorobowy. Słowa uznania dla pana doktora, który ciężko pracował po nocach, zbierał ankiety, robił testy, żeby zebrać zawodników na trening. Nie załamujemy rąk, ciężko pracujemy. Kiedy wszyscy wrócą do dyspozycji, wyniki przyjdą. Słowo dla kibiców: potrzebujemy wsparcia, a nie tego, żeby nas dobijać. Takie pytania są nie na miejscu, zespół walczy. Nie płaczemy, robimy swoje, trzeba podejść do tego ze zrozumieniem.

fot. FotoPyK

Najnowsze

Reklama
Reklama