Reklama

Jak co środę… JAKUB OLKIEWICZ

Jakub Olkiewicz

Autor:Jakub Olkiewicz

10 marca 2021, 13:50 • 5 min czytania 25 komentarzy

Wielki reformator w jednym z najtrudniejszych do rządzenia państw Afryki, człowiek, którego panowanie zakończyło okres przerażających zbrodni, a przy tym wrażliwy na krzywdę goryli miłośnik przyrody. Paul Kagame, prezydent Rwandy, mógłby spokojnie napisać swój życiorys w taki sposób, że byłby o krok od hollywoodzkiej ekranizacji losów mądrego, ale i stanowczego prezydenta. Problem polega na tym, że Hollywood już raz się pochyliło nad losami Rwandy, nagrało “Hotel Rwanda”, w którym inspiracją dla głównego bohatera był imiennik Kagame, Paul Rusesabagina. 

Jak co środę… JAKUB OLKIEWICZ

Paul Rusesabagina, obecnie więziony przez reżim Paula Kagame. Rusesabaginie zarzuca się między innymi terroryzm, porwania i zabójstwa, co według Polityki chociażby jest smutnym standardem w traktowaniu opozycyjnych polityków tego państwa.

Oczywiście nie ma tutaj postaci jednoznacznie pozytywnych. Chociaż w reżyserii Terry’ego George’a Rusesabagina wydaje się nowym wcieleniem Oskara Schindlera, w praktyce jego działalność była ukierunkowana ponoć nie tylko na uratowanie ponad 1200 ludzi, chroniących się w zarządzanym przez niego hotelu, ale i osobiste korzyści. Nawet wśród rwandzkich ekspertów nie ma zgody co do faktycznej skali i motywów działalności Rusesabaginy, ale też co do jego przeszłości, zanim stał się symbolem człowieka, który niesie pomoc niezależnie od plemiennej przynależności.

Natomiast pewnym jest, że Rusesabagina został uwięziony nie z uwagi na zbrodniczą działalność, ale w konsekwencji całkiem niedawnej zapowiedzi, że jest zainteresowany urzędem prezydenta Rwandy. Lęk Paula Kagame przed oponentami wydaje się nieuzasadniony – wszak w ostatnich wyborach uzyskał ponad 98% głosów, co nie pozostawia wątpliwości, kto jest najbardziej lubianym politykiem w tym państwie. Kagame jednak woli dmuchać na zimne, mimo że 98% wyborców mu ufa, z opozycją tańczy dość twardo, momentami ścigając ją (porywając?) nawet daleko poza granicami państwa. Rusesabagina na przykład leciał z Dubaju do Burundi, gdy jego prywatny samolot “skręcił” w stronę Rwandy.

Co do tego, że Rwanda jest rządzona przez autokratę – nie ma wątpliwości. Na działania Kagame przymyka się jednak oko, głównie z uwagi na rzeczywisty rozwój Rwandy. Powojenna rzeczywistość to zgliszcza i ruiny, okres odbudowy przypadł właśnie na pierwsze lata rządów Kagame. Podniesiono z kolan oświatę i administrację, poprawiła się infrastruktura, bezlitośnie zwalczano korupcję i przestępczość. Już w 2014 roku, Wojciech Jagielski w Wirtualnej Polsce pisał bez ogródek: na zachodzie ma opinię “dobrego tyrana z Rwandy”. Wybacza mu się zamachy i morderstwa opozycyjnych polityków czy dawnych towarzyszy broni, wybacza mu się zniesienie kadencyjności. Wybacza mu się wykręcanie 95-procentowych zwycięstw przy 98-procentowej frekwencji, wybacza mu się nawet gnębienie sąsiedniej Demokratycznej Republiki Konga. Bo przecież w Rwandzie nie można śmiecić plastikiem. Bo przecież wydźwignął kraj z wojennego piekła.

Reklama

Jestem oczywiście za głupi i za krótki, by rozstrzygać, czym kierował się Rusesabagina przy ratowaniu uchodźców i czy przeciętny obywatel Rwandy jest zadowolony z działań swojego dyktatora. Natomiast zaszokowały mnie kwoty, które ujawnił właśnie brytyjski Guardian.

Nie ma co się oszukiwać – pomimo że Rwanda wygląda dziś już zupełnie inaczej niż 15 lat temu, to nadal nie jest kraina mlekiem i miodem płynąca. Uczestnicy polskich misji, którzy w Rwandzie budują przedszkola czy pomagają w szkołach, wysyłają do Europy prośby o naprawdę podstawowe przedmioty. Dla Rwandy zbierali w ubiegłym roku poznańscy aktywiści, którzy organizują Freedom Charity Run. Dla Rwandy regularnie kwestuje Caritas, w trakcie pandemii również szereg pomniejszych darczyńców, do których docierały relacje z tego państwa.

Nie chcę uderzać w populizm, ale naprawdę jest tam sporo miejsc, w których brakuje środków do życia.

I ta właśnie Rwanda szykuje się do przedłużenia swojego dealu sponsorskiego z Arsenalem. Jak podają dziennikarze Guardiana – chodzi o kwoty rzędu 30 milionów funtów, które reżim Kagame poprzez organizację “Visit Rwanda” przelewa na konta londyńczyków, dzięki czemu dysponuje miejscem na rękawku koszulki “Kanonierów”. Portal Wirtualny Nowy Przemysł wyliczał, że w drugą stronę – czyli z Wielkiej Brytanii do Rwandy – wędrują 64 miliony funtów w ramach… funduszy pomocowych dla tego biednego regionu.

Brzmi to wszystko dość kuriozalnie, zwłaszcza, że Kagame nie od dziś jest wielkim fanem “Kanonierów” i żywo komentuje na Twitterze wydarzenia związane z klubem. Klubem, który sponsoruje od 2018 roku i zamierza sponsorować dalej. Pomimo, że hasło “odwiedź Rwandę” jest nieco mniej aktualne w czasach, gdy wszystkie podróże są utrudnione przez lokalne i międzynarodowe obostrzenia.

Do tej pory zarzuty o “sportswashing”, czyli wybielanie własnych kontrowersyjnych działań poprzez sportowy sponsoring, dotykały przede wszystkim gigantów z Bliskiego Wschodu. Inwestorów, którzy mieli dość spory problem z pogodzeniem czarujących uśmiechów w lożach paryskich czy madryckich stadionów i odrażających działań wobec ludzi przebywających w graniach zarządzanych przez nich państw. By daleko nie szukać – Arabia Saudyjska, w której prawa kobiet wciąż przypominają bardziej prawa dziecka niż równoprawnego dorosłego obywatela, ma zostać głównym sponsorem… kobiecej drużyny Realu Madryt. Wkurwieni tą wieczną hipokryzją zaczynają być Norwegowie, o czym pisaliśmy tutaj. Katar zresztą cały czas jest pod obstrzałem, bo kolejne raporty Guardiana czy Amnesty International są coraz bardziej niepokojące – ostatni bilans ofiar skandalicznych warunków pracy przy organizacji mundialu to 6,5 tysiąca robotników. 6,5 tysiąca pracujących w niewolniczych warunkach ludzi, którzy nie dożyją pierwszego gwizdka tego wyśnionego mundialu.

Reklama

Natomiast z Rwandą jest inaczej. To nie Katar, który nie ma już gdzie upychać banknotów, więc funduje sobie lepszą opinię w zachodnim świecie. To jest państwo ogarnięte biedą, rządzone przez reżim, które zamierza w szczycie pandemii zainwestować grube miliony w promocję turystyki. Kto ma do tej Rwandy obecnie latać? John z Londynu, który na razie marzy, by w spokoju pójść do pubu i obejrzeć mecz Kanonierów? Czy tylko David Luiz, ponownie pstryknąć fotki z Paulem Kagame?

W styczniu Wielka Brytania oficjalnie wezwała Rwandę do wyjaśnienia zagadkowych zgonów, poprowadziła “przejrzyste, wiarygodne i niezależne dochodzenia w sprawie zabójstw pozasądowych, śmierci w areszcie, zaginięć i tortur”, a następnie “doprowadziła sprawców przed wymiar sprawiedliwości”.

Czy w Londynie, na Emirates (!), czytane są noty brytyjskich władz?

Być może nadal obowiązujące dla świata futbolu jest jednak hasełko Winstona Churchilla sprzed ponad stu lat.

Business as usual.

Łodzianin, bałuciorz, kibic Łódzkiego Klubu Sportowego. Od mundialu w Brazylii bloger zapełniający środową stałą rubrykę, jeden z założycieli KTS-u Weszło. Z wykształcenia dumny nauczyciel WF-u, popierający całym sercem akcję "Stop zwolnieniom z WF-u".

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać

Patryk Stec
3
Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać
Koszykówka

Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Michał Kołkowski
3
Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Felietony i blogi

Komentarze

25 komentarzy

Loading...