Zdążyliśmy się już przyzwyczaić, że różne grupy kibicowskie w Polsce lubią dowalić do pieca. Zrobić jakąś głupotę, przekroczyć granicę dobrego smaku. Rozumiemy, że małe wojenki są dla fanów po dwóch stronach barykady chlebem powszednim, ale kilku chłopa w Poznaniu trochę się zagalopowało. Derby derbami, będzie ciekawie, bo obie ekipy żyją w tabeli niemal po sąsiedzku. Swoją drogą to wstyd dla Lecha, jednak słowa pożałowania bardziej należą się komuś innemu. Kibicom, którzy przygotowali pewien transparent. Nie dość, że głupi, to jeszcze pokazujący, że kogoś boli niezła pozycja Warty.
Taki oto obrazek można było zobaczyć na jednej z poznańskich ulic:
Fot. Lech Poznań Fanatics (Facebook)
Nie chcemy szastać hasłami pokroju “komuś zabrakło piątej klepki”, ale też daleko jesteśmy od stwierdzenia, że to zwyczajne wzniecanie gorącej atmosfery. Nie mamy przecież do czynienia z derbami Dolnego Śląska, derbami Łodzi czy Warszawy. Wtedy dałoby się jeszcze coś takiego zrozumieć, zważywszy na historię, ale w przypadku derbów Poznania? Coś ewidentnie poszło nie tak. Ktoś albo ma naprawdę duże kompleksy, albo zapomniał, że ze świecą szukać takich relacji klubów z jednego miasta. Raz, że między Wartą a Lechem nie ma żadnego konfliktu, to jeszcze oba kluby mają przyjazne stosunki, wspierają się. Doskonałym przykładem jest choćby fakt możliwości zakupu dedykowanych pod derby koszulek w zielonych i niebieskich barwach. Albo wspólna konferencja prasowa trenera Tworka i Żurawia przed dzisiejszym spotkaniem.
Podział w obrębie jednego miasta istnieje zatem wyłącznie z nazwy. Jasne, zawsze znajdą się jakieś mniejszości, które będą prawiły swoje morały, ale nie bez powodu mówi się, że to jedyne takie derby w Polsce. Dobra, może jednej z grup kibicowskich nie podoba się, że Warta wyprzedziła Lecha w tabeli. Może też uważać, że prym wiedzie “Kolejorz” jako ten bogatszy kolega, ale – właśnie, kolega, nie wróg po przeciwnej stronie rzeki.
W sumie – na tę chwilę kibice Lecha powinni schować swoją dumę do kieszeni. Nie szukać dziury w całym i podejść do derbów z pokorą. W końcu ekipa trenera Tworka nie musi bać się tego spotkania, ba, beniaminkowi Ekstraklasy nie brakuje argumentów, żeby spróbować nawet powiększenia przewagi nad “Kolejorzem”. – Nauczyliśmy się bardzo dobrej organizacji gry. To nasza siła. Świetnie też komunikujemy się na boisku. Nie ma co ukrywać – brak kibiców troszkę nam pomaga, bo możemy łatwiej sobie podpowiadać. Na pewno jednak organizacja tego naszego grania jest na bardzo dobrym poziomie. Widać to na przykład po meczu z Piastem – mieliśmy jedną okazję, wykorzystaliśmy ją, a później potrafiliśmy się bardzo skutecznie bronić. Powtórzę – organizacja to klucz. To, czego wymaga od nas trener, realizujemy w stu procentach – powiedział nam przed derbami Adrian Lis.
Lech będzie czerwony?
Na transparencie została sprytnie podsunięta groźba. Wiecie, niektórym nie wystarczą rozmowy motywacyjne, żeby dotrzeć do piłkarzy. Choć, jak zaznaczyli ludzie z “Lech Poznań Fanatics”, takowe spotkanie się odbyło. Nie z zawodnikami, a zarządem czy trenerem. Czy przeniesie oczekiwane skutki? Śmiemy wątpić. Z reguły albo nie widzimy po czymś takim wyraźnej metamorfozy, albo jest wręcz gorzej. Oczywiście trudno sobie wyobrazić, żeby paździerz w wykonaniu ferajny trenera Żurawia nabrał jeszcze piękniejszych kształtów, ale nigdy nie wiadomo. W każdym razie Lech nie podchodzi do tego meczu jako wyraźny faworyt, mimo że kilku kibiców postanowiło umniejszać jego rywala.
My nie mamy jednak powodów, żeby robić to samo. Co prawda bogatszy spotyka się z biednym, ale takie kontrasty tracą na boisku znaczenie. W 2021 roku drużyna gospodarzy notuje bowiem zaskakująco dobre wyniki. Bramek traci tyle, ile kot napłakał. Jest dojrzała, świetnie przygotowana fizycznie. W ofensywie, tak jak jesienią, wciąż nie widzimy fajerwerków, co prędzej czy później zapewne sprawi większe trudności, ale, póki co wystarcza. W przeciwieństwie do Lecha Warta niewielką liczbę strzałów potrafi zamienić na wymierne korzyści, co w ostatnim czasie widać gołym okiem. Ba, w zielonej części Poznania mają przecież najgorszą średnią oddawanych strzałów na mecz w całej lidze. I co z tego wynika?
Niewiele złego. Beniaminek punktuje wiosną najlepiej ze wszystkich ekip ESA.
- mecz z Piastem 1:0 (jeden celny strzał),
- Zagłębie 1:0 (cztery),
- Cracovia 1:0 (dwa),
- Lechia 1:1 (dwa)
Warta stała się specjalistą od wykorzystania tego, co daje los, a nie jest tego tak dużo (najniższe xG w ESA). Co więcej, ekipa trenera Tworka przy mniejszej liczbie działań meczowych wykręca podobną skuteczność względem swoich rywali. Wygrywa pojedynki równie często, trudno dobrać się jej do skóry. Nie mówimy o typowym murowaniu na własnej połowie, a sprawnie zorganizowanej pracy, która przekłada się później na efekty w ofensywie.
Takiej, której może obawiać się Lech.
Lech płynący dzisiaj w nieznanym kierunku. Daleko nam od stwierdzenia, że piłkarzom “Kolejorza” należałyby się baty od kibiców za przegrane derby. Tyle że wizja porażki jest dość prawdopodobna. Podopieczni trenera Żurawia grają beznadziejny futbol i nie zmienia tego obrazu zwycięstwo ze Śląskiem. Równie koszmarnym, tylko odrobinę lepszym w swojej degrengoladzie. Tak więc w derbach mierzą się zespoły będące na dwóch różnych biegunach. Jednemu powodzi się naprawdę dobrze, drugi może patrzeć na poczynania kolegi z zazdrością. Nastąpiło pewne odwrócenie ról, w tej chwili w Poznaniu rządzi Warta. Warta, która w obecnym sezonie Ekstraklasy goli drużyny z dolnej połowy tabeli. Pięć zwycięstw, jeden remis.
To co, czas na kolejny skalp?
Fot. FotoPyk