Reklama

Jak mawiał klasyk: liga będzie ciekawsza. Bayern przegrywa we Frankfurcie

Piotr Stolarczyk

Autor:Piotr Stolarczyk

20 lutego 2021, 18:29 • 4 min czytania 14 komentarzy

Jeszcze nieco ponad tydzień temu piłkarze Bayernu Monachium w gorącym Katarze mogli delektować się triumfem w Klubowych Mistrzostwach Świata. Jednak powrót do szarej ligowej rzeczywistości okazał się dla nich niezwykle brutalny. W poniedziałek stracili punkty z Arminią, a dziś musieli uznać wyższość rewelacji ostatnich tygodni – Eintrachtu Frankfurt. W tym sezonie Bawarczycy wielokrotnie uciekali już ze stryczka, ale teraz fortuna przestała im sprzyjać. Aktualnie mogą co najwyżej powiedzieć pod nosem: żegnaj sielanko, żegnaj komforcie. Z pokaźnej przewagi nad resztą stawki jutro mogą zostać już tylko strzępki. 

Jak mawiał klasyk: liga będzie ciekawsza. Bayern przegrywa we Frankfurcie

Hansi Flick musi ostatnio kombinować ze składem. Ekipa z Monachium znowu występowała bez Thomasa Muellera i Sergego Gnabrego. Z tym że przed rozpoczęciem spotkania szkoleniowiec Eintrachtu również miał ogromny powód do zmartwienia. Raport medyczny dotyczący stanu zdrowia Andre Silvy zawierał fatalną informację – jego zespół będzie zmuszony radzić sobie bez swojego najlepszego egzekutora. Strzelił on aż dziesięć bramek w ostatnich siedmiu meczach. Niestety, medycy przegrali wyścig z czasem, zatem nie było dane nam obejrzeć pojedynku snajperów: Silva-Lewandowski.

Wielki pech Portugalczyka. I to akurat teraz, kiedy do Frankfurtu zawitał lider z Monachium.

Jednak dla znakomicie spisujących się w ostatnich tygodniach gospodarzy jego absencja nie była w żaden sposób odczuwalna. Inni gracze ekipy Adiego Huttera są w takiej formie, że nawet grając w podwójnym osłabieniu, byliby w stanie wyszarpać wygraną.

Pokaz wirtuozerii Amina Younesa

Nieobecność w składzie Silvy sprawiła, że pierwszy raz od momentu powrotu na niemiecką ziemię Luka Jović wyszedł w podstawowej jedenastce. Tylko to nie Jović, a Amin Younes postanowił dziś wcielić w rolę kozaka.

Reklama

No, i wyszło mu to znakomicie.

Pierwsza połowa to był jego solowy koncert. Bez żadnego kopiowania aranżacji i naśladowania występów Portugalczyka. Nie udawał na siłę napastnika. Wzbił się na najwyższy poziom boiskowej twórczości, a jego improwizacja na długo pozostanie w pamięci obrońców Bayernu.

Zwłaszcza u Niklasa Sule, który dał się Younesowi oszukać niczym turysta pod Gubałówką w grze „trzy cukierki”. Gracz Eintrachtu wziął go na karuzelę, podał piłkę do pędzącego lewą flanką Filipa Kosticia, a serbski pomocnik idealnie zagrał płasko po ziemi do Daichiego Kamady. Japończyk pojechał w polu karnym na wślizgu i wpakował piłkę do bramki. Raptem dwanaście minut zajęło gospodarzom wyjście na prowadzenie. Za chwilę Younes stwierdził, że skoro jest dziś w ogromnym gazie, to przelobuje Manu Neuera, uderzając z własnej połowy. Niewiele zabrakło, a strzeliłby bramkę sezonu. Okej, tym razem nie udało mu się trafić do siatki. Za to w 31. minucie znalazł inny, a przede wszystkim udany sposób. Zatańczył z futbolówką przy nodze i z okolicy szesnastu metrów od bramki sieknął w samo okienko.

Kolejny raz obrońcy Bayernu przypominali statystów z planu filmowego. Być może – jeszcze przed stratą pierwszej bramki – kilkuminutowa przymusowa przerwa z powodu kontuzji arbitra bocznego zdekoncentrowała ich. Tylko z drugiej strony Bawarczycy bardzo mocno polubili w tym sezonie tracić gole jako pierwsi, a potem gonić wynik. Tak że nie ma sensu szukać jakichś wymówek dla ich postawy.

Lewy kolejny raz dał impuls

O ile przed przerwą wręcz imponowała nam odwaga i rozmach, z jakim atakowali piłkarze z Frankfurtu, tak w drugiej części obserwowaliśmy zespół grający zbyt mocno bojaźliwie. Bayern bardzo mocno podkręcił tempo. Od razu zepchnął gospodarzy do głębokiej defensywy. Zupełnie niepotrzebnie Eintracht zmienił nastawienie. To już nie była ekipa napierająca na gości z ogromną pazernością. Zniknął nam z pola widzenia bohater pierwszej połowy – Amin Younes. Luka Jović i Filip Kostić wykazywali się dużą boiskową dyskrecją. Role diametralnie się odwróciły.

To musiało skończyć się golem kontaktowym dla Bayernu. W 53. minucie Leroy Sane wkręcił w ziemię obrońców i wystawił patelnie dla Roberta Lewandowskiego. Polak wykorzystał prezent od kolegi. Czyli częściowo powtórzył się scenariusz z poniedziałkowego spotkania. Na dobrą sprawę, gdyby nie strzelona bramka, należałoby napisać, że był to bardzo słaby występ naszego napastnika. Goście raz po raz atakowali, ale ostatecznie nie byli w stanie przestawić postawionego przez rywali autokaru.

Reklama

Tym samym gospodarze wygrali piąte spotkanie z rzędu. Mało tego – w jedenastu ostatnich meczach ligowych zaledwie dwa razy zremisowali. Po prostu imponująco prezentują się w tym roku.

Natomiast Bayern na własne życzenie uciekł z bezpiecznej strefy komfortu. Jeżeli jutro RB Lipsk wygra z Herthą, ich przewaga nad drugim miejscem stopnieje do dwóch punktów. Cóż, wiosna zapowiada się gorąco dla Bawarczyków.

Eintracht Frankfurt – Bayern Monachium 2:1 (2:0)

D. Kamada 12′, A. Younes 31′ – R. Lewandowski 53′

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Anglia

Niezły debiut Stolarczyka w Premier League, ale na Liverpool nie wystarczyło

Paweł Wojciechowski
2
Niezły debiut Stolarczyka w Premier League, ale na Liverpool nie wystarczyło
Hiszpania

Wyrzut sumienia Barcelony wróci do Brazylii? W grze 20 milionów euro

Kamil Warzocha
13
Wyrzut sumienia Barcelony wróci do Brazylii? W grze 20 milionów euro
Anglia

Nowe wieści ws. Fabiańskiego. Trener Polaka przekazał optymistyczne informacje

Paweł Wojciechowski
2
Nowe wieści ws. Fabiańskiego. Trener Polaka przekazał optymistyczne informacje

Niemcy

Niemcy

Niemczycki: Nie będę przepraszał za to, że gonię za marzeniami [WYWIAD]

Przemysław Michalak
38
Niemczycki: Nie będę przepraszał za to, że gonię za marzeniami [WYWIAD]

Komentarze

14 komentarzy

Loading...