To naprawdę ciekawy sezon skoków narciarskich. Wiadomo, zdążyliśmy się przyzwyczaić do dominacji Halvora Egnera Graneruda, ale i Norweg miał swoje chwile słabości. Podczas Turnieju Czterech Skoczni wykorzystał je Kamil Stoch, a na podium w pojedynczych zawodach potrafili znaleźć się też Dawid Kubacki i Piotr Żyła. Jedynie ostatni z czwórki naszych asów – Andrzej Stękała – regularnie mijał się z pierwszą trójką zawodów Pucharu Świata. Do dzisiaj!
Co tu dużo gadać – Stękała to absolutna rewelacja ostatnich miesięcy i prawdziwy powiew świeżości w kadrze, w której do sukcesów przyzwyczaili nas przede wszystkim weterani. Po raz pierwszy z kapitalnej strony pokazał się podczas mistrzostw świata w lotach, ale na tym się nie skończyło. Ku naszej radości – utrzymywał wysoką dyspozycję.
Ale no właśnie – nie przekładała się ona na miejsca na podium. Zazwyczaj wyglądało to tak, że Andrzej zajmował wysoką pozycję po pierwszej serii, a potem spadał w klasyfikacji. Czasami udawało mu się utrzymać w pierwszej dziesiątce, czasami nie. Ale nawet kiedy wszystko szło po jego myśli i był w stanie oddać dwa równe skoki, to do wymarzonego osiągnięcia brakowało mu kilku punktów.
I wiecie co? Przez moment wydawało nam się, że ten pechowy trend się utrzyma. Po pierwszej serii zawodów w Zakopanem Stękała znajdował się tylko za Granerudem i Borem Pavlovciciem. Ale po jego drugim skoku (133,5 metrów) okazało się, że przegrał o… 0,3 punktu z Ryoyu Kobayashim (134,5 metrów). To brzmiało jak wyrok, bo w końcu na górze skoczni wciąż znajdowali się zawodnicy, którzy ostatnio imponują kapitalną formą.
Jednak zarówno Słoweniec, jak i – nie bójmy się tego powiedzieć – przyszły zdobywca Kryształowej Kuli, zadaniu nie sprostali. Przegrali zarówno z Kobayashim, Polakiem, jak i paroma innymi skoczkami.
Cieszył się zatem zarówno nasz ulubieniec, jak i Japończyk, który w ciągu ostatnich tygodni wracał do formy, ale również – jak na złość – mijał się z podium. Dzisiaj to oni triumfowali.
– Co się wydarzyło? Ty mi powiedz! Cieszę się bardzo, emocje mną targają. Jestem bardzo szczęśliwy, strasznie chciałem na tym podium stanąć – mówił Andrzej w rozmowie z TVP Sport. – Smakuje to super, choć szkoda, że zawody były bez kibiców. Nie ma ich tutaj, choć wiem, że są w domu i kibicują nas bez względu na warunki. Że jestem drugi? I tak się cieszę, nawet gdybym spadł na trzecie miejsce, i tak bym się cieszył.
Owszem, gdyby jeden z sędziów przyznał Stękale notę o pół punktu wyższą, to mówilibyśmy o pierwszym zwycięstwie Polaka, a nie tylko podium. No ale cóż – nie narzeka sam zawodnik, nie narzekamy i my.
Słowem o reszcie Biało-Czerwonych – jak na standardy, do których zdążyli nas przyzwyczaić – nie był to najbardziej udany konkurs. Cieszy co najwyżej fakt, że każdy z naszych czołowych skoczków awansował w drugiej części zawodów. Ostatecznie Piotr Żyła zajął ósme miejsce, Dawid Kubacki skończył na jedenastej pozycji, a Kamil Stoch dwudziestej. Gorsza wiadomość jest taka, że poza podstawową czwórką, nikt z naszych w tej drugiej serii się nie znalazł.
Już jutro jednak kolejny indywidualny konkurs w Zakopanem, a zatem okazja do poprawy wyników. A co do Andrzeja, z góry ostrzegamy – on nie miał dzisiaj żadnego “dnia konia”. Ten chłopak pokazywał zarówno w ciągu ostatnich dwóch dni, jak i całego sezonu, że stać go na wiele. W niedzielę równie dobrze może sprawić kolejną, wspaniałą niespodziankę.
Chociaż… czy to jeszcze będzie niespodzianka?
Fot. Newspix.pl