– Nie chciałem kopnąć Bednarka, co on mi takiego zrobił? Nie miałem z nim żadnej przepychanki, nawet na siebie nie spojrzeliśmy, dlaczego miałem go kopać po głowie? Zrobiłem to odruchowo, myślałem, że piłka się odbije i wróci mi pod nogę. Zrobiłem to odruchowo – mówi Mateusz Radecki o kontrowersji z wczorajszego meczu Radomiak-Lech, a także podsumowuje całe, dość pechowe dla pierwszoligowca spotkanie. Zapraszamy.
Pewnie wciąż jest w tobie złość po wczorajszym meczu?
Trochę tak. Mało brakowało, a byśmy awansowali. Szkoda… Szczególnie tych karnych, praktycznie mieliśmy ten awans, ale co zrobić, to jednak jest trochę loteria. Z drugiej strony mieliśmy wcześniej swoje sytuacje, między innymi Karol Podliński z głowy, czy słupek wcześniej, szkoda. Myślę, że bardziej zasługiwaliśmy na ten awans, ale taka jest piłka.
Zabrakło doświadczenia?
Tak. Chociaż nie było widać doświadczenia po Lechu, bo grało tam kilku młodych chłopaków, natomiast nam brakowało boiska – to był nasz pierwszy mecz na naturalnej powierzchni. Każdy ją odczuł. Murawa była grząska, łapały nas skurcze, mieliśmy takie problemy, ale wytrzymaliśmy dogrywkę, mimo że było ciężko. Szkoda, że w karnych się nie udało.
Nie było widać różnicy w jakości piłkarskiej, mimo że Lech gra wyżej, wznowił sezon, a wy nie.
Trener nas dobrze przygotował do tego meczu motorycznie i taktycznie. Trenowaliśmy pod Lecha, Fajnie to wyglądało, dobrze zagraliśmy, Lech miał dwie-trzy groźniejsze sytuacje, ale nie miał przewagi. W drugiej połowie to my prowadziliśmy grę. Szkoda karnego w dogrywce, bo byliśmy blisko tej wygranej, ale co zrobić…
Lech was czymkolwiek zaskoczył?
Nie. Wiedzieliśmy, co będą grać. Trener ustawił taktykę pod nich.
Miałeś obawę przy karnym, że Bednarek jednak się zbierze do tej wcinki?
Nie, nie miałem. Dzień przed meczem mieliśmy trening i podszedłem do karnych, uderzając dwukrotnie w ten sam sposób. Raz trafiłem, raz nie. Na treningu piłka leciała wyżej, teraz niżej, ale skończyła w bramce – to najważniejsze. I chciałem, żeby leciała bardziej w bok, nie do środka.
Chciałbym poruszyć dwie sytuacje, które rzutują na wasz dobry występ. Przede wszystkim: kopnąłeś Bednarka celowo?
Nie, to nie było specjalnie. Dostałem piłkę od Karola Angielskiego i dziubnąłem ją, a ona wpadła w obrońcę i myślałem, że się odbije, dlatego machnąłem nogą. Przeprosiłem Bednarka.
Gramy, żółta, czy czerwona? pic.twitter.com/8IoZ28KR6z
— Dejwid (@DawidDrabik) February 11, 2021
Upiekło ci się, że nie dostałeś kary?
Trudno mi powiedzieć, nie oglądałem powtórek. Sędzia to tak odebrał, że to nie było specjalne, gdyby uznał inaczej, dostałbym karę. Nie chciałem go kopnąć, co on mi takiego zrobił? Nie miałem z nim żadnej przepychanki, nawet na siebie nie spojrzeliśmy, dlaczego miałem go kopać po głowie? Zrobiłem to odruchowo, myślałem, że piłka się odbije i wróci mi pod nogę. Zrobiłem to odruchowo.
Bednarek miał pretensje?
Myślę, że jakieś tam miał, ale przeprosiłem go i po wszystkim, rozeszło się. Nie było złej krwi.
Druga sytuacja – podkopywanie punktu, z którego Puchacz strzelał karnego. Nie uważasz, że to tanie cwaniactwo z waszej strony?
Może tak. Nie pamiętam, kto tam kopał, ale chyba chciał wyprowadzić z równowagi Puchacza, może dlatego tak się zachowywał. Kurcze, to była druga połowa dogrywki, każdy był wkurzony, złe emocje, chcieliśmy, żeby nie strzelił. Ale strzelił.
Mimo wszystko: ten mecz dał wam poczucie, że poradzicie sobie w Ekstraklasie, jeśli awansujecie?
Mamy w Radomiu dobrą drużynę, każdy chłopak chciałby zagrać w Ekstraklasie. Mamy umiejętności, mamy charakter. Myślę, że moglibyśmy sobie dać radę. Ale nie wybiegamy w przyszłość. Musimy się skupić na pierwszej lidze.
Fot. Newspix